Z wizytą w indyjskim kinie

Nasz seans fimowy w SalemWizyta w prawdziwym hinduskim kinie to pomysł wcale nie taki prosty do zrealizowania. Na to trzeba mieć czas. Dużo czasu! Seanse trwają zazwyczaj ponad 2 – 2,5 godziny a do tego dochodzi jeszcze spora przerwa. My na kino mieliśmy szalony plan. Postanowiliśmy je odwiedzić w nocy, w przerwie między dwoma pociągami, w mieście Salem, gdzieś w południowych Indiach.
Z pierwszego pociągu wysiedliśmy o 22 a kolejny pociąg był dopiero o 3 nad ranem. Pięć godzin to wystarczająco czasu na wizytę w kinie. Załapaliśmy się na ostatni seans pod tytułem Kalakalappu 2, o godzinie 22.15 w kinie Keerthana Ramana, spóźniając się około 15 minut. Kasy jeszcze były otwarte i jeszcze po nas przyszło paru widzów. Nikogo nie zdziwiło, że o takiej godzinie idziemy z dziećmi i że mamy ogromne plecaki! Po prostu sprzedano nam 7 biletów, przesadzono pół przedostatniego rzędu i mogliśmy zaczynać seans. Dodam, że bilety jak na warunki hinduskie tanie nie były, bo kosztowały około 2 USD czyli 118 INR od osoby. Za taką kwotę to już porządną kolacje by się zjadło w lokalnym barze.

W przerwie seansu Niestety straciliśmy bardzo ważny moment na początku filmu czyli obowiązkowe wysłuchanie hymnu państwowego. Na baczność. Jak dotarliśmy było już po hymnie i publiczność bawiła się w najlepsze.
To co pierwsze uderza tuż po wejściu do sali kinowej to ogromne natężenie nagłośnienia oraz iście lodówkowy chłód klimatyzacji. Publiczności było sporo i wszyscy świetnie się bawili, pokrzykując oraz klaszcząc w najśmieszniejszym momentach. Oczywiście napisów po angielsku nie było wiec fabuły musieliśmy się domyślać sami. Była to komedia kryminalna, pełna zwrotów akcji, kolorowych teledysków i romansu w tle.
Po około 1,5 godzinie nastąpiła przerwa i wszyscy rzucili się na kupowanie popcornu, coli i lokalnych przekąsek. Po przerwie film stał się bardziej kryminalny niż miłosny, a publiczności z radości zdarzało się nawet wyrzucać w górę ręce. Z całej naszej ekipy przysnęło się tylko dwóm osobom, więc seans można uznać za udany, a wręcz chwilami wciągający! Całość zakończyła się po dobrych trzech godzinach, a nam już tylko zostały kolejne dwie godzinki do następnego pociągu.