Chodnik Nad Koronami Drzew

Chodnik Nad Koronami DrzewOtwarty pod koniec września 2017 Chodnik Nad Koronami Drzew od razu stał się ogromną atrakcją turystyczna w Tatrach. Wraz z piękną jesienna pogodą, na trasę ruszyły słowackie i polskie tłumy, a ja zaczęłam kombinować jakby to miejsce zwiedzić. Problem w tym, że bardzo tłumów nie lubię, a dłuższy urlop pod koniec roku był już niemożliwy.
Weekendowy wypad z Poznania na Słowację, tylko po to by zobaczyć Chodnik Nad Koronami Drzew wydaje się być tematem trudnym do zrealizowania, bo od słowackiej granicy dzieli nas prawie 700 kilometrów, a na wycieczkę pisze się obowiązkowo dwójka małych dzieci. Jednak pokombinować zawsze można, zwłaszcza gdy ze względu na ograniczenia czasowe dłuży wyjazd na razie się nie szykuje.

Tak więc przy okazji piątkowego pobytu z dziećmi we Wrocławiu i dzięki wyjazdowi Adama w tenże weekend aż do Wieliczki na turniej szabli, powstał w mojej głowie nieco szalony plan jednodniowego wypadu na Słowację. Z Wrocławia do Krakowa przemieściliśmy się pociągiem ICE, bardzo wygodnie i w przyzwoitej cenie, dzięki biletowi międzymiastowemu. Dla dzieci pociąg sam w sobie był atrakcją, bo w Polsce poruszamy się prawie zawsze autem. Z Krakowa do Wieliczki dojazd też był bardzo prosty, niecałe 30 min regionalną Koleją Małopolską (bilety w cenie takiej jak komunikacja miejska, można kupić bezpośrednio konduktora i nie trzeba stać w kolejce na zagmatwanym Dworcu Głównym w Krakowie). W Wieliczce czekał już na nas Adam oraz zakupione przez niego bilety do Kopalni Soli (a w niedzielę na popołudniowym zwiedzaniu jest na prawdę przyzwoicie – tłum znacznie mniejszy niż można by się spodziewać).

Okolice Żdżaru Następnego poranka pozostało nam przejechać już tylko 100 km autem z Wieliczki do Zdżaru na Słowacji i znaleźć Bachledka Ski & Sun resort. Już od tygodnia obserwowałam prognozy pogody,bijąc się z myślami, czy w szarą, burą jesień warto jechać w góry, gdzie pogoda jest nieprzewidywalna. Prognozy mnie nie wspierały, wskazując na zachmurzenie i lekkie opady śniegu. Obserwacje kamer, umieszczonych w Bachledce również nie pomagały, bo pokazywały głównie mglę, ale sam chodnik było widać i dostałam potwierdzenie, że jest czynny. Do tego o 7 rano gdy wyjeżdżaliśmy z Wieliczki zaczął padać deszcz ze śniegiem. Ale jak już postanowiliśmy, to zaryzykowaliśmy i pojechaliśmy na południe. Im bliżej granicy, tym pogoda robiła się nieco lepsza. W końcu to góry więc co kilka kilometrów warunki pogodowe mogą być zupełnie inne!Na miejsce dojechaliśmy w przebłyskach słońca, nadal z dość niskimi chmurami, ale też z przebijającymi skrawkami nieba.

Początek trasy na górzeBachledka Ski & Sun Resort Dotarliśmy 30 min po otwarciu i na parkingu było tylko kilka aut. W końcu był to poniedziałkowy poranek. Jak zjechaliśmy kolejką koło 12 tej, aut już był znacznie więcej i prawie połowa parkingu była zajęta. Nie chce sobie nawet wyobrażać, co dzieje się tu w weekend!
Na górze prawie nie ma zdanej infrastruktury, ale może to i lepiej. Małe wejście przez drewnianą bramkę i już można spacerować nad koronami sosen. Na całej trasie byliśmy praktycznie sami, ale niestety było bardzo zimno i zaczynało wiać. Nie dało się na dłużej zatrzymać przy tabliczkach z informacjami (również w języku polskim) i zagadkach dla dzieci. Fajne były boczne przejścia po wąskich deskach i między linami, ale tu też prosto nie było bo wszystko było lekko zasypane śniegiem. Cała trasa wydała mi się o wiele krótsza niż to wyglądało, patrząc na zdjęcia. W końcu to tylko 600 metrów i to w pętli.

Na chodnikowej trasieNa chodnikowej trasieWidoków za dużo nie było bo góry przesłonięte były przez chmury i dopiero trochę nieba ukazało się nam na wieży widokowej. A samo wejście na wieżę łatwiejsze niż bym się spodziewała. Dość długim ślimakiem pod górkę idzie się przyjemnie, a jedyne co przeszkadza to narastający bardzo zimny wiatr. Na górze byliśmy prawie sami i nikt nie miał ochoty wejść na rozwieszona na samym środku siatkę. Za mocno wiało i jedyne o czym marzymy to schować się gdzieś i napić herbatki. A jedyne ciepłe miejsce pod wieżą, na końcu trasy to mała budka z zabawkami!

Droga powrotna koło południaZjazd na dół to już prawdziwa przyjemność, Nagle skończyły się chmury i wiatr, wyszło słońce i niebieskie niebo, a przed nami wyrosły piękne Tatry.
Na zakończenie wczesny, słowacki obiad w barze na stoku. Smażony ser i czosnkowa polewka zapchały żołądki na 7 godzin jazdy, jakie zostały nam do powrotu do Poznania.

Ścieżka zimą - informacje praktyczne

Na Słowacji drogi nie są w górach posypywane solą ani środkami chemicznymi, tylko drobnymi kamyczkami, więc jest nieco bardziej ślisko i trzeba się przyzwyczaić, ale na zimowych oponach jedzie się przyzwoicie. Jednak, od razu po przekroczeniu granicy, przy niewielkim śniegu, oznacza to zjazd z czarnej, asfaltowej trasy w Polsce na totalnie białą!

Zjazd na Chodnik w Koronach drzew znajduje się tuż za miejscowością Zdżar i jest średnio oznaczony (bardzo mała tabliczka) – natomiast jest duży drogowskaz na Bachledka Ski&Resort, a to tak na prawdę to samo miejsce.

Już na początku zjazdu stoi znak łańcuchów, ale przy kilkucentymetrowym śniegu i widocznych na nim kamykach, trasę można pokonać bez łańcuchów. Jest to tylko kilometr, po lekko wznoszącym się terenie. Jednak jest tam bardzo ślisko i przy zatrzymaniu się może być problem z ruszeniem. Przy większym, ubitym śniegu łańcuchy mogą być pomocne.

Parking tuż przy kasie Parking na górze jest bezpłatny, ale nie jest za duży, niby na 200 aut, ale to chyba latem. Zima są to cztery rzędy i dość szybko się zapełniają. W poniedziałek około południa już połowa parkingu była zajęta! Na drodze dojazdowej jest zakaz zatrzymywania.

W tej małej budce na środku są bilety Kasy to najmniejsza budka na środku, pośród kilku sporych budynków.
Na dole od razu można kupić bilety na kolejkę i na trasę (można płacić kartą); można tez iść na pieszo, pod kolejką i wtedy kupić bilety na górze już tylko na samą trasę.
Koszt dla 4 os rodziny wraz z kolejką to 39 euro (bilety rodzinne)
Na kolejkę dostaje się kartę, którą potem trzeba zwrócić w budynku informacji i odebrać kaucję 2 euro. Kolejka jedzie wolno i potrafi na niej porządnie wiać; krzesełka są trzyosobowe.

Wieża widokowa na końcu trasy U góry jedyna infrastruktura to zamknięty w zimie bar piwny i czynna budka z pamiątkami, przez którą wychodzi się na końcu trasy. Pamiątki to głównie zabawki – bardzo drogie, ale ładne, więc lepiej dzieci już wcześniej przekupić inną nagrodą.
Nigdzie nie ma miejsca gdzie można by się schować przed wiatrem, ani na trasie, ani w okolicach wyciągu trasa jest bardzo prosta i bezpieczna do pokonania nawet dla trzylatka.
Wejście na sama wieże nie jest trudne bo idzie się po ślimaku, ale już trzylatek sam iść może nie chcieć, bo jest to dość dług ślimak; poza tym potrafi tam baaardzo mocno wiać!
Zjeżdżalnia z wieży wciąż nieczynna, zapewne otworzą na wiosnę.