Singapur – pierwsze wrażenia, trochę z przedmieścia

Co za klimat! Upał niesamowity i do tego ogromna wilgotność powietrza. Nawet nie wiemy ile jest stopni ale bez klimatyzacji ciężko wytrzymać, szczególnie pierwszego dnia kiedy organizm nie jest jeszcze przyzwyczajony. W budynkach i transporcie publicznym na szczęście klimatyzacja jest i do tego nie za silna więc jest szansa że się nie pochorujemy. Słońce dziś jest dla nas łaskawe i tylko czasami wygląda zza chmur. Przez chwilę nawet myśleliśmy, że zacznie padać ale skończyło się na silnych powiewach wiatru.

Upalne dni w Sinagapurze spędza sie nad brzegiem basenu To co nas dziś uratowało, to wielki basen w naszym apartamentowcu The Gardens, gdzie nocujemy. Baseny na otwartym powietrzu to standard w zamkniętych i pilnie strzeżonych osiedlach w Singapurze. Właśnie... pilnie strzeżonych.. nie tylko przez dozorcę na 1bramce ale też przez formalne prawo. Nikomu nie wolno wejść na ich teren bez wiedzy gospodarza. I tak utknęliśmy na bramce, bo Yuki, u której mamy nocować, zapomniała nam podać dokładnego dresu mieszkania! Napisała tylko które to piętro i że na drzwiach wisi czerwona kokardka. Telefon Yuki milczał, a my, zmęczeni po kilkunastogodzinnej podróży, negocjowaliśmy z dozorcą. W końcu puścił mnie do biura, bym mogła pogadać z szefową ochrony. Ale tu znów to samo. Nie mogę pójść poszukać tego mieszkania i nikt z obsługi teraz nie może mi pomóc bo mają przerwę obiadową. Wkurzyłam się i zamiast do bramy, po wyjściu z biura, po cichu skierowałam się ku blokom i postanowiłam sama poszukać apartamentowca, licząc na nieuwagę służb porządkowych w trakcie lunchu. Pierwsze podejście nieudane, bo wybrałam złą klatkę, ale za drugim razem bingo. Co prawda zadzwoniłam do sąsiadki, ale ona wiedziała kto z czterech lokatorów na piętrze czasami ma na drzwiach czerwoną kokardkę. Yuki bowiem kokardki też zapomniała wywiesić! W domu był ojciec dziewczyny i od razu zszedł potwierdzić ze jesteśmy jego gośćmi. Tylko rzuciliśmy bagaże i z ulgą wskoczyliśmy do basenu.

Kolacja po singapursku Nie starczyło już ani czasu ani sił na zoo. Pójdziemy jutro, a dziś wyprawa do najbliższego centrum handlowego w Bishan na lokalny obiad. Ceny bardzo niskie, a jedzenie do wyboru z różnych zakątków Azji. Za około 10 zł, czy mniej niż 3 dolary można zjeść duży obiad. Niestety w supermarketach nie jest tak tanio i zakupy śniadaniowe mogą wypaść drożej niż lokalny obiad. Jest tu wszystko od japońskich przypraw po europejskie ciasteczka, ale widać że większość towarów jest importowana.

Widok z okna naszego apartamentowca Przedmieścia Singapuru to nic innego jak tylko skupiska bardzo wysokich, około 20 piętrowych bloków. Są to biurowce lub strzeżone osiedla mieszkaniowe. Każde w trochę innym stylu. Do tego bardzo dużo bujnej zieleni. Miasto wygląda jak jeden wielki ogród botaniczny! Nawet wielkie arterie na przedmieściach porośnięte są dającymi cień drzewami Rain Tree (Albizia saman) oraz innymi, egzotycznymi roślinami. Bardzo rzadko spotkać można niewielkie ciągi domków jednorodzinnych, które w tym kraju muszą być prawdziwym luksusem. Ciekawa jestem jak wygląda ścisłe centrum ale tam pojedziemy dopiero na zakończenie wyjazdu.

Transport w Singapurze

Na dworcu Woodlands Transport publiczny w Singapurze jest ponoć jednym z lepszych na świecie. Rzeczywiście oprócz metra istnieje bardzo rozbudowana sieć autobusów. Płaci się za przejechaną odległość więc w ogóle nie ma co się zastanawiać tylko od razu kupować kartę prepaid EZ-Link za minimum 12 SGD (koszt bezzwrotny to 5 SGD, plus doładowanie 7 SGD, można od razu doładować więcej w systemie + 10 SGD). Kartę taką nabyć można tylko w okienkach na dworcach metra (MRT). Nawet jak chce się jeździć tylko autobusami, najpierw trzeba się uda na dworzec MTR. Najlepiej zrobić to od razu na lotnisku, odstać w kolejce i mieć spokój do końca wyjazdu. Dzieciom do 6 r.ż. przysługują przejazdy za darmo, ale muszą być też potwierdzone kartą, wydawaną za darmo w tych samych okienkach na podstawie paszportu dziecka. Tak na prawdę przy przejazdach tylko metrem, karta nie ma znaczenia, bo rodzic przechodzi zawsze przez bramkę z dzieckiem, natomiast w autobusach trzeba ja odbić, koło stanowiska kierowcy. Kartę odbija się przy wejściu i wyjściu z pojazdu, płacąc odpowiednią kwotę. Na ekranie zawsze wyświetla się ile jeszcze nam gotówki zostało. Przy przesiadkach między autobusami, do 40 min, liczy się jako kontynuacja podróży i przejazd jest wtedy jeszcze tańszy. Niewykorzystaną kwotę na przejazdy można odzyskać, ponownie zgłaszając się do okienka MTR. Bardzo wydajny system i nie opłaca się kupować jednorazowych przejazdów, szczególnie że trzeba wtedy mieć w autobusach odliczoną kwotę, a nigdy nie wiadomo ile przejazd wyniesie.

Singapurskie zoo

Singapurskie zooOgród zoologiczny w Singapurze uważany jest za jeden z ciekawszych na świecie. Zaplanowaliśmy go na sam początek wyjazdu, głównie jako atrakcję dla dzieci. Wszyscy bawiliśmy się tam świetnie, a jedynym minusem była tylko bardzo wysoka cena wstępu. Dorosły płaci 30 SGD dziecko powyżej 3r.z. 20 SGD. Jest to około 270zł za 3 osobową rodzinę! Zoo wygląda jak mini dżungla, tyle że z wyasfaltowanymi ścieżkami. Poszczególne sekcje to małe trasy po lekko pagórkowatym terenie, gdzie ogląda się z bliska zwierzęta z różnych regionów Azji. Te groźniejsze są za szklaną szybą, te bardziej przyjazne, na przykład małpy, oddziela tylko mała fosa lub niski żywopłot. Zdarzają się też swobodnie chodzące, bądź wiszące na gałęziach małpki.

Zoo - pokaz Słonie przy pracy Teren ogrodu nie jest duży ale ma wiele zakamarków i spokojnie można chodzić 2 godziny. Do tego dochodzą pokazy tematyczne w małym amfiteatrze i na wybiegu dla słoni. Najciekawszy z nich jest Splash gdzie lew morski radośnie skacze w małym basenie i opryskuje publiczność wodą. Pokazy słoni przy pracy już nie są aż taką atrakcją, bo ogląda się je z większej odległości, siedząc po drugiej stronie małego zbiornika wodnego. Pokazywana jest głównie potężna siła słoni przy przesuwaniu wielkich bali drewna i turlaniu ich po gruncie lub pchaniu do rzeki. Na inne pokazy nie zdążyliśmy się załapać. Nie daliśmy rady również odwiedzić wodnego placu zabaw. Na te wszystkie atrakcje trzeba by mieć ponad 4 godziny!