Jak wydostać się z Bangalore

Wyjazd z BangaloreJuż w poprzednim roku zastanawialiśmy się czy odwiedzić Majsur. Niby był na naszej trasie, bo i tak przejeżdżaliśmy przez Bangalore, ale z drugiej strony byłoby to dodatkowe 160 km na zachód, a mieliśmy tylko jeden dzień wolny. Nie byłam też do końca przekonana, czy rzeczywiście do Majsuru warto jechać, bo na temat pałacu słyszałam sprzeczne opinie, od zachwytu po duże rozczarowanie. Wtedy wybraliśmy wycieczkę z Pavanem do Wonderla. Jednak gdy rok później znów mieliśmy jeden dzień wolny w Bangalore, uznałam, że teraz to już trzeba odwiedzić Majsur.

Transport...trzciny cukrowej Dojazd jest bardzo prosty i zajmuje tylko 3 godziny. Można wybrać pociąg, jeśli zarezerwowało się bilety wcześniej, ale trzeba brać pod uwagę, że większość pociągów jest dalekobieżnych i w Majsurze kończy bieg, co oznacza, że już do Bangalore mogą przyjechać znacznie spóźnione. Bilety sa bardzo tanie, bo za przejazd klasą Sleeper dla 3 osób to tylko koszt 400 INR (niecałe 7USD)
Można jechać autobusem, tylko wtedy najpierw trzeba się wydostać na Sattelite Bus Station, a jak się mieszka w centrum to w korkach trochę czasu to może zająć. Bilety kosztują miedzy 250 a 300 INR (4-5USD) za osobę i zazwyczaj dzieci też płacą, chociaż czasami połowę ceny. Nigdy do końca nie wiadomo!
Ostatnia opcja, bardzo korzystna przy większej grupie osób to dojazd wypożyczonym autem z kierowcą. Wystarczy zapytać w hotelu lub wejść do jakiejkolwiek agencji podróży i trochę ponegocjować. My już wcześniej mieliśmy wykupiony powrót pociągiem, więc interesował nas dojazd w jedna stronę, bez zwiedzania. Standardowa wycieczka zawiera przejazd w dwie strony, jakieś małe zwiedzanie po drodze i zwiedzanie samego Majsuru. Koszt zaczyna się powyżej 5 tyś INR, do negocjacji. Nam za sam przejazd w jedną stronę zaproponowano 3,3 tyś INR, a po negocjacjach i wyjściu ze sklepu zeszło do 2,5 tyś INR (60 USD) za samochód 7-mio osobowy. Nie było to dużo więcej niż kupno 7 biletów na autobus!

Koniec końców zdecydowaliśmy się na przejazd autem, z centrum Bangalore do Srirangapatna, pod Majsurem, bo był to dobry punkt na rozpoczęcie zwiedzania, a niewielką odległość od Majsuru (15km) można było spokojnie później pokonać autobusem podmiejskim. Trasę między Bangalore a Majsurem samochód pokonuje w około 2,5 godziny, w zależności od korków, jadąc cały czas lokalną autostradą, czyli taką podrzędną dwupasmówką. Droga jest całkiem malownicza, pełna pól ryżowych i palmowych gajów.

Srirangapatna, czyli niespodziewanie ciekawa wizyta w pałacu

W drodze do SrirangapatnySrirangapatna nie jest powszechnie znanym miejscem, ale wycieczki zorganizowane często o nią zahaczają przy okazji pobytu w Majsurze. Znajduje się tu kilka ciekawych obiektów, ale żeby zobaczyć je wszystkie na spokojnie, trzeba by spędzić pół dnia, my więc skupiliśmy się na dwóch, najbardziej znanych czyli letnim pałacu sułtana Tipu (Dariya Daulat Palace) oraz świątyni Sri Ranganathaswamy, jednego z pięciu świętych miejsc kultu boga Ranganatha.

Pałac z zewnątrz nie wygląda imponująco Na początek podjechaliśmy do pałacu, bo znajduje się on poza główną częścią miasteczka, po drugiej stronie rzeki. Z zewnątrz miejsce to nie wygląda imponująco, a wręcz zniechęca w ogóle do kupowania całkiem drogich biletów (200INR – ponad 3USD, dzieci za darmo). W ogrodach nic ciekawego nie ma, a po środku stoi mały, parterowy, bardzo niepozorny budynek, cały w zielonej siatce. Mimo, że czytałam o pięknych malunkach w środku, nie spodziewałam się, że aż tak fajnie będzie to wyglądać!

Letni pałac sułtana Tipu XVII-wieczny pałac zbudowany jest z drewna tekowego i dosłownie cały od góry do dołu pokryty misternymi malunkami, nawet od zewnątrz. Do tego dochodzą cztery piękne balkony i kilka niewielkich pomieszczeń w środku. Nigdzie nie wolno robić zdjęć, nawet bez lampy, ale wpuszczają z aparatami i komórkami i Hindusi w ogóle się zakazem nie przejmują, więc i mi udało się parę fotek bez lampy pstryknąć. Na pewno warto odwiedzić to miejsce!

Świątynia Sri Ranganathaswamy Świątynia Sri Ranganathaswamy to taka miniatura tego co widzieliśmy w Majsurze czy Srirangam. Bardzo nam się tam podobało, bo było spokojnie i bardzo mało turystycznie. Ze świątyni na pieszo przez miasto można wrócić z powrotem do głównej bramy i pozostałości murów miejskich. Gdybyśmy mieli więcej czasu, na pewno przeszlibyśmy się dalej wzdłuż potężnych murów!

Z wizytą w pałacu maharadży

Pałac w MajsurzeMajsur to wielkie miasto i zapewne ma wiele do zaoferowania, ale tak naprawdę wszyscy przyjeżdżają tam tylko dla zbudowanego z przepychem XIX/XX wiecznego pałacu maharadży. Jako, że to jeden z bardziej znanych obiektów turystycznych w Indiach, spodziewaliśmy się biletów za standardowe 500INR... a tu się okazało po prostu 50INR (niecały 1USD)! Z wielu opisów i oficjalnych stron wiedzieliśmy również, że w środku w pałacu nie wolno robić zdjęć. I tu druga niespodzianka – nie wiemy kiedy i nie wiemy czy już na stałe ale tego zakazu nie było. Nadal przy głównym wejściu są jeszcze boksy do pozostawienia sprzętu fotograficznego, ale w ogóle nie było tam obsługi.

Wnętrze pałacu w Majsurze Na początku trochę nieśmiało zaczęliśmy robić fotki w środku, ale widząc, że Hindusi nie mają żadnych zahamowań i na przemian trzaskają selfie lub używają lampy dla lepszego oświetlenia, upewniliśmy się, że na pewno żadnego zakazu nie ma. No i dobrze, bo naprawdę nie było powodu do tego zakazu. Wnętrza szklano-lustrzane, wykafelkowane, wszystko na wysoki połysk i we wszystkich kolorach tęczy, fotografowanie nie powinno im w żaden sposób szkodzić.

Pałac w Majsurze Pałac mnie nie rozczarował. Był bajkowy, ale jedyny w swoim rodzaju. Całkiem duży, w dziwnym, brytyjsko-indyjskim stylu, zahaczający o świat baśni a raczej wyobrażeń o tym jak prawdziwy pałac maharadży powinien wyglądać. Ciężko uwierzyć, że powstał w XX wieku, a nie znacznie wcześniej. Acha, po pałacu, chyba dlatego że sam maharadża tak robił, należy chodzić boso, mimo, że nie zwiedza się tam żadnej kaplicy.

Pałac w Majsurze Jest to miejsce naprawdę popularne i przez niektóre sale idzie się w rządku lokalnych turystów. Co chwilę tworzą się korki, gdy zachwycone hinduskie rodziny co kawałek muszą zrobić sobie selfie z kolejną kolumną lub kawałkiem ściany. Nadaje to zwiedzaniu bardzo fajny koloryt.
Oprócz głównego budynku, można jeszcze odwiedzić bardziej współczesne skrzydło, gdzie mieszkał ostatni maharadża. Jednak trzeba zakupić dodatkowy bilet, do końca nie wiedząc czy w środku jest coś ciekawego. My się nie zdecydowaliśmy. Zamiast tego poszliśmy zobaczyć pałac z zewnątrz, od frontu.

Pałac w Majsurze Warto podejść pod sam budynek, by przyjrzeć się tysiącom małych żarówek, umieszczonych wzdłuż wszystkich fasad. Są to zwykłe lampki i każdy rządek wygląda tak jak środek wielkiej lampy, bez abażuru. Najpiękniej pałac wygląda w weekendowe wieczory, kiedy lampki są zapalane na około godzinę. Wtedy to już musi być prawdziwa bajka! Niestety ze względu na ogromny koszt w tygodniu takich pokazów nie ma. Ponoć coś jest oświetlane na koniec spektaklu światło i dźwięk, ale nie do końca wiadomo co.

Devaraja Market, Majsur W Majsurze warto pochodzić tez po sporym, tradycyjnym bazarze (Devaraja Market), w centrum miasta. Stragany zaczynają się już na zewnątrz, głównie owocowo-warzywne. Niezwykle kolorowe, z pięknie poukładanym towarem. Można znaleźć soczki i nawet dogadać się by za podwójną cenę były bez dodatku wody; można zjeść pyszne mini placuszki puri, z sosem groszkowym; można też po prostu stanąć na rogu ulicy i obserwować sprzedawców.

Devaraja Market, Majsur Bardziej zorganizowany i nastawiony na turystów market znajduje się pod zadaszeniem. Nadal jest pięknie i kolorowo, ale tutaj, oprócz owoców, królują kolorowe proszki do barwienia skóry, kadzidła, bransoletki i liczne ozdoby. Tutaj niestety już klasycznie będziemy nagabywani przez sprzedawców i naganiaczy. Warto zajrzeć i przejść się kawałek, ale radzę z góry się nastawić czy i co będziemy kupować, by nie dać się za szybko na coś naciągnąć tuż po wejściu, bo o to naprawdę nietrudno!

My zakończyliśmy intensywny dzień zwiedzania obiadkiem w restauracji, która sprzedawała tylko dania z dosą i pieszo udaliśmy się na pociąg. O 22, po 13 godzinach od wyjazdu z miasta, byliśmy z powrotem w Bangalore.