Komu na pewno się spodoba na Azorach, a komu troszkę mniej...

Wylatujemy z LizbonyAzory to przede wszystkim niekończąca się zieleń, wszechobecny ocean, góry, jeziorka i niesamowite widoki. Wyspa San Miguel, którą odwiedziliśmy, jest największa z archipelagu, a jej długość to tylko 65 km. Do tego w najszerszym miejscu wyspa ma tylko 15 km, więc wystarczy wejść na jakiekolwiek wzgórze i już widzi się ocean, zarówno po północnej i po południowej stronie. Wyspę da się objechać w niewiele ponad cztery godziny, bo jej linia brzegowa to tylko niecałe 300km.
Oprócz stolicy, Ponta Delgada, oraz może jeszcze większego miasta na północy - Ribeira Grande, resztę wyspy pokrywają małe miasteczka i wioski. W każdej jest piękny, portugalski kościół oraz kafeteria, w której już od wczesnego poranka można napić się małej, bardzo mocnej kawki oraz zjeść jedną ze słynnych babeczek, na przykład pasteis de nata albo ciasto ananasowe.

Miradouro da Lagoa do Fogo Ile czasu wie należy przeznaczyć na zwiedzanie Azorów?
Jeśli przyjeżdża się dla widoczków, a jednocześnie nie planuje się chodzenia po górach to w dwa, trzy dni na spokojnie obejdzie się wszystko, wykąpie w gorących źródłach i może trafi na nawet na trochę słońca, by zrobić piękne fotki na licznych, umieszczonych przy górskich drogach, punktach widokowych. Te najbardziej znane to: Miradouro da Barrossa, Miradouro da Lagoa do Fogo, Miradouro da Boca do Inferno, Miradouro do Cerrado das Freiras oraz Miradouro da Vista do Rei. Do wszystkich da się bez problemu dojechać autem, chociaż w sezonie mogą się zdarzać problemy z parkowaniem, bo zatoczki parkingowe nie są za duże. Tylko do tego najbardziej znanego ze zdjęć punktu Miradouro da Boca do Inferno trzeba przejść na pieszo, po płaskim 10 minut, a na końcu pod górkę może około 5 minut.

Trekking we mgle - Serra DevassaJeśli chodzi o pogodę, tak jak słońce ciężko jest przewidzieć, mżawka, mgły i wiaterek jest niemalże gwarantowany o każdej porze roku! Chociaż my pod koniec stycznia i na początku lutego mieliśmy ogromne szczęście - na osiem dni pobytu padało tylko trochę w dniu przylotu, potem godzinkę jednego dnia na północy i w Furnas cały dzień lekkie, przechodzące i powracające opady. Poza tym było dużo słońca, ale rzadko kiedy słońce świeciło cały czas. Należy więc nastawiać się na bardzo zmienną pogodę.

Rocha da RelvaMimo, że wyspa jest mała, dla kogoś kto lubi chodzić po łatwych szlakach górskich i nie boi się deszczu, pobyt tygodniowy albo nawet 10-cio dniowy nie będzie nudny. Przy dłuższym pobycie istnieje też większe prawdopodobieństwo trafienia na okno pogodowe. Jako, że nigdy tak do końca nie wiadomo, w której części wyspy będzie pogoda, do wyjazdu warto się przygotować z wieloma alternatywnymi trasami, szczególnie trekkingowymi. W wielu miejscach na wybrzeżu są kamerki internetowe więc rano można sprawdzić pogodę nim wyruszy się na szlak. Jednak im wyżej tym więcej może być typowych dla tego klimatu mgieł i nisko położonych chmur. Ale są trasy na samym wybrzeżu, gdzie schodzi się ze skarpy nad ocean i potem wraca w górę do głównej drogi. Są trasy w wąwozach, poprzez liczne pola i pastwiska.

Początek szlaku Janela do InfernoMimo, że wyspa często porównywana jest to Madery, zarówno widoki, przyroda i trasy trekkingowe są tutaj zupełnie inne. Na Maderze bardzo dużo tras poprowadzonych jest wzdłuż lewad, a na Sao Miguel dłuższą trasę z lewadą udało nam się znaleźć tylko jedną! Azorskich tras jest więcej i wydawały mi się łatwiejsze i bezpieczniejsze od tych na Maderze. Bardzo często tutaj chodzi się przez pola, pastwiska, wioski, lasy. Nawet jak droga idzie pod górkę, jest to szeroka droga, często szutrowa, a nie wąska ścieżka. Prawdziwych ekspozycji na górskich szlakach w zasadzie nie ma, a szczyty są łagodne, chociaż trasa bardzo często potrafi iść ostro pod górkę. Trochę inaczej to wygląda na trasach nadmorskich - tam bardzo często ostro schodzi się w dół, cały czas z niesamowitym widokiem na ocean.

Azorski, kwitnący bluszczOstatnie hortensje tej zimy Roślinność Azorów też jest inna. To chyba najbardziej zielona wyspa jaką udało nam się do tej pory zobaczyć! Tam wszystko kwitnie i nawet w zimie spotkać można piękne rośliny z kolorowymi kwiatami. Oczywiście na wiosnę i lato jest ich znacznie więcej, min wtedy rozkwitają rozsiane dosłownie po całej wyspie, występują szczególnie często przy głównych drogach białe i niebieskie hortensje. Nam udało się zobaczyć tylko kilka ostatnich nie przekwitłych jeszcze kwiatostanów.

Gdzie najlepiej powygrzewać się w trakcie azorskiej zimy

Caldeira VelhaPoça da Dona Beija, FurnasTo, co między innymi odróżnia Azory od Madery to występowanie gorących źródeł. Nie jest ich może zbyt wiele, ale w zimowe, azorskie popołudnia taplanie się w gorącej wodze naprawdę cieszy! Odwiedziliśmy wszystkie cztery miejsca na wyspie, gdzie powszechnie, aczkolwiek zawsze za opłata, wejsc do gorącej wody można. Prawdopodobnie są jeszcze jakieś prywatne baseniki w hotelach, ale takie obiekty nas nie interesowały.

Terra Nostra Terra Nostra Park (5/10 EUR)
Zaczęliśmy od tego parku w centrum Furnas, bo dość blisko mieszkaliśmy, a pogoda zapowiadała się średnia, więc od rana na trekking się nie wybieraliśmy. To był właśnie ten nasz najbardziej deszczowy dzień na wyspie, a ponoć w deszczu najlepiej się korzysta z takich źródeł! Kąpielisko, a raczej sporej wielkości jeziorko znajduje się w parku - ogrodzie botanicznym Terra Nostra, dosłownie tuż za kasami, nie da się go ominąć. Niestety już od kilku miesięcy niedostępne są remontowane dwa mniejsze ciepłe źródła, tzw. Jacuzzi. Przebieralnie i toalety również są w remoncie, ale na szczęście postawiono kontenery z kilkoma prysznicami z ciepłą wodą.

Terra NostraTerra Nostra Najważniejsza rzecz przed wskoczeniem do parującego, brązowego jeziorka to zdjęcie wszelkiej biżuterii oraz przebranie się w ciemny strój kąpielowy. Związki znajdujące się w brunatnej wodzie bardzo skutecznie barwią ubrania i zaczerniają srebro. Większość “basenu” ogrodzona jest płotkiem z sznurkowa barierką. Nie należy się zrażać - w kilku miejscach są wejścia do wody, nawet z prowizorycznymi schodkami. To, co nas najbardziej zaskoczyło to głębokość jeziora - około 120 cm, a chwilami nawet więcej. Nasz 8-latek nie mógł stanąć na nogach bez zamaczania buzi - a zamaczać twarzy żadne z nas za bardzo nie chciało!

Terra NostraTerra Nostra Jeziorko jest znacznie większe, niż wydaje się to po zdjęciach. Pływało się tam bardzo przyjemnie, szczególnie, że zgodnie z zapowiedziami zaczął kropić nam deszcz. Niestety, jak to w ciągu tygodnia, pojawiała się spora wycieczka szkolna i po jakimś czasie zrobiło się trochę tłoczno, a przede wszystkim bardzo głośno.
Po przebraniu się poszliśmy jeszcze na krótki spacer po bardzo ładnym parku. Warto dojść do samego końca, by zobaczyć namiastkę azorskiej dżungli, a szczególnie piękny las bambusowy. Mimo wszystko i tak wolę podziwianie tej samej przyrody w naturze. Na Azorach wystarczy pójść na jakąkolwiek wycieczkę w teren i wszystko to, co w parku, można zobaczyć w środowisku naturalnym

Poça da Dona BeijaPoça da Dona Beija (8 EUR)
W Furnas mieszkaliśmy tylko 100 metrów od kolejnych basenów termalnych. Był to kompleks prywatny, gdzie nie było już chodzenia po dżungli, czy parku, tylko wyskakiwało się do jednego z pięciu basenów i zrelaksować. Były to najfajniejsze baseny, jakie odwiedziliśmy na wyspie.
Baseny te w sezonie ponoć są bardzo popularne i często turyści czekają przed wejściem na zwolnienie się miejsc. Wyobrażam to sobie, bo nawet w zimie ruch był spory, a parking w całości pozajmowany.

Poça da Dona Beija Warto przyjechać tutaj pod wieczór, by rozpocząć kąpiele jeszcze w trakcie dnia, a zakończyć już po zachodzie słońca (jeśli w ogóle takowe występowało - u nas był to bardzo mglisty dzień). Wieczorem zapalane są małe światełka, podświetlające baseny i robi się bardzo klimatycznie. Baseny nie są duże, ale jest ich aż pięć, więc ludzie co chwile się przemieszczają i nigdy nie jest cały czas tłoczno w jednym miejscu. Każdy basen jest trochę inny. My zaczęliśmy od tego, gdzie woda wpadała bezpośrednio z zimnej rzeczki i mieszała się z gorącymi źródłami - był on najchłodniejszy (około 28C), ale bardzo przyjemny. Kolejne miały już około 40C.

Najciekawszy by ten z mini wodospadem, czyli taflą ciepłe wody spadającej z góry. Można było usiąść za nim, tuż przy kamiennej ścianie i zażywać naturalnej, fińskiej sauny parowej. Długo jednak nie dało się tam wytrzymać! Między basenami chodziło się po drewnianym pomoście, a rzeczy można było przenosić w koszyku, który zabierało się sprzed wejścia koło sklepu. Były też szafki, ale płatne.
Na terenie basenów w teorii można przebywać tylko 90 minut. Nie wiemy, czy jest to dokładnie sprawdzane, ale na rękach mieliśmy opaski o określonym kolorze. Trzeba było tez zachować bilet wstępu do końca pobytu, bo na jego podstawie otwierał się kołowrotek wyjściowy. Półtorej godziny to jednaj czas w zupełności wystarczający na takie bardzo gorące kąpiele. Co ciekawe, gorący prysznic również był dodatkowo płatny! My po prostu, nagrzani gorącą kąpielą, w ręcznikach i kurtkach oraz klapeczkach (a było wtedy 13C!) przeszliśmy na pieszo do naszego domku by tam w nieco lepszych warunkach się wykąpać.

Caldeira VelhaCaldeira Velha Environmental Interpretation Centre and Thermal Pools (5/10 EUR)
Niektórzy twierdzą, że te gorące źródła są najpiękniejsze, bo jako jedyne znajdują się w dżungli, w środowisku naturalnym. Nie do końca to jest prawda, bo tam też wybudowano park i szutrowe ścieżki. A do tego jeszcze kąpielom towarzyszą gapie (podobnie jak w Terra Nostra), czyli turyści, który wykupili wstęp na teren źródeł, ale bez możliwości kąpieli. Nam zdecydowanie bardziej podobało się w Poça da Dona Beija.
W Caldeira Veha byliśmy tuż przed wylotem do domu, w niedzielę. Niestety weekendy, nawet w niskim sezonie generują spore tłumy. Do tego bilety można kupić tylko przez Internet i z wyprzedzeniem. Pierwsze podejście mieliśmy w sobotę, ale nas nie wpuścili. Nie chcieli nam też biletów na niedzielę sprzedać, trzeba było kupić online. Cena całkiem spora, bo za rodzinę 30 EUR. Za tę opłatę jest tylko dostęp do małej przebieralni i dwóch pryszniców z lodowatą wodą. To tyle z minusów.

Caldeira VelhaCaldeira Velha Po przebraniu się, z rzeczami w plecakach (nie ma tutaj żadnych koszyczków itp.) ruszyliśmy do najbardziej oddalonego basenu z wodospadem. Wiedzieliśmy, że woda tam ma tylko 24C. Na zewnątrz było jakieś 16C, ale pochmurnie i wcale łatwo się do wody o 24C nie wchodziło. Determinacja jednak była duża, bo właśnie stąd pochodzą te najbardziej znane zdjęcia z kąpieli pod wodospadem, w ciepło - zimnej zmieszanej wodzie. Miejsce rzeczywiście jest piękne i pustawe, dzięki złym warunkom pogodowym!
Dalej już tak pięknie nie było, bo w niedzielne popołudnie w pozostałych trzech małych, płytkich basenikach zalegał tłum. Woda na pewno nie miała 40C, ale była przyjemnie ciepła. Niestety było bardzo głośno, więc trudno było się nacieszyć otaczająca nas przyrodą. Trochę żałuję, że nie zarezerwowaliśmy tego pobytu wcześniej, w tygodniu i w godzinach porannych. Wyobrażam sobie, że wtedy moja opinia o tym miejscu mogłaby być zupełnie inna.

Termas das Caldeira Ribeira GrandeTermas das Caldeira Ribeira Grande( 3 EUR) To najmniejsze baseny termalne, ale za to jedyne w przyzwoitej cenie. Nie jest to miejsce, gdzie siedzi się godzinami, ale bardzo przyjemnie odpocząć można tu po trekingu, na przykład kończąc pobliska trasę do Salto do Cabrito. Nawet w sobotnie popołudnie nie było tu tłumów. Do wyboru mamy dwa niewielkie, aczkolwiek głębokie baseniki na tyłach mini budynku ze spa i masażami, który swoją świetność ma już dawno za sobą. Woda ma około 40C, jest cicho i spokojnie, otaczają nas góry i do tego świeciło piękne słoneczko. Miejsce warte polecenia na krótki, niskobudżetowy relaks w przyzwoitych warunkach. Mają tylko małą przebieralnie i zimny prysznic na zewnątrz. Atmosfera trochę, jak w rumuńskich baniach. Na zewnątrz można pooglądać parująca rzeczką, zasilającą baseniki. I tyle z atrakcji.