Najpiękniejsze trasy trekkingowe w okolicach Lagoa do Fogo oraz na północy

Początek szlaku PRC02PRC02 Lagoa do Fogo 11km, 4h
Jako, że już pierwszego dnia pobytu zaświeciło nam piękne słońce, od razu ruszyliśmy na najdłuższy trekking, licząc na piękne widoki nad jeziorem Fogo, na końcu trasy. Auto zostawiliśmy na parkingu, gdzie zaczyna się krótka trasa PR39 Quatro Fábricas da Luz. Na początku trzeba było przejść jakieś 500 metrów asfaltem, wzdłuż pastwisk, a potem w prawo odbiega już oficjalna droga z zaznaczonym szlakiem.

Azorska dżunglaSzukamy bambusów na kije trekkingowePrzez następne kilkaset metrów jeszcze towarzyszyły nam pastwiska, ale potem szutrowa, szeroka droga skręciła w prawo w las i zaczęła się ostrzej piąć do góry. Nie był to jednak zwykły las, ale jego azorska wersja, czyli ogromne, skórzaste bluszcze z pomarańczowymi kwiatami, drzewiaste paprocie oraz wysokie drzewa iglaste.

Lewada na szlaku PRC02Lewada na szlaku PRC02Po około 3 kilometrach wspinaczki doszliśmy do lewady i do pierwszych miejsc widokowych. To tutaj właśnie zaczęła się najciekawsza część trasy, bardzo podobna do tych, którymi już kiedyś wędrowaliśmy na Maderze. Szliśmy wąską ścieżką wzdłuż samej lewady, a lewada była całkiem spora - wysoka i po brzegi wypełniona wodą. Na około, jak to przy wodzie, jeszcze bardziej bujna roślinność.

Lewada na szlaku PRC02Lewada na szlaku PRC02Po kolejnych dwóch kilometrach wyszliśmy na górskie łączki, usiane małymi, kamiennymi lewadami, schodzącymi z różnych stron gór, łączącymi się w większe strumienie na płaskim terenie. Stąd już było bardzo niedaleko do jeziora Fogo, i prawie na płasko, z niewielkimi podejściami pod górkę.

Lagoa do FogoLagoa do FogoJezioro znane jest z tego, że rzadko kiedy je widać w całej okazałości. Tym razem osnuwała je tylko niewielka mgiełka, a chwilami nawet pojawiało się słońce. Po drugiej stronie jeziora widzieliśmy wysoko ulokowane na skarpie punkty widokowe. Z nich również można było zejść ostrym, krótkim szlakiem nad samo jezioro, ale chyba przejścia dookoła jeziora na naszą stronę nie było.

Powrót znad Lagoa do Fogo Za nami było 5,5km, ale czekało nas jeszcze drugie tyle, tą samą trasą z powrotem na parking. Pogoda była cały czas dobra, chociaż, jak to na Azorach, na chwilę pojawił się też lekki deszczyk i wiatr ale po chwili zniknął. Trasa powrotna była tak malownicza, że w ogóle nie przeszkadzało nam, że musimy wracać tym samym szlakiem, którym przyszliśmy.

PR39 Quatro Fábricas da LuzPR39 Quatro Fábricas da Luz 2,1 km, 1,30h
Nie wiem, czy to można nazwać trasą, bo ruiny fabryczki znajdują się tylko kilometr od parkingu. Najpierw idzie się po płaskim, wzdłuż końcówki lewady i po około 200 metrach, przy zbiorniku z wodą, skręca się w lewo. Jest to bardzo strome zejście na dół, do rzeki, na którą położone jest kilka budynków dawnej hydroelektrowni.

PR39 Quatro Fábricas da LuzPR39 Quatro Fábricas da Luz Miejsce bardzo fajne, bo budynki, a właściwie ich ruiny, poobrastane są azorską roślinnością. Wciąż w środku można zobaczyć pozostałości urządzeń elektrowni - agregaty, wielkie śruby czy nawet porcelanowe korki. Dalej, wzdłuż strumienie idzie inny szlak, gdzieś do wioski, ale tam się nie wybraliśmy, bo połączyliśmy zwiedzanie fabryczki z przejście trado do jeziora Fogo, więc mieliśmy już w nogach ponad 13 km po górach.

PRC28 Chá GorreanaPRC28 Chá GorreanaPRC28 Chá Gorreana 3,4km, 1,5h
Ta trasa to po prostu spacerek po polach herbacianych na północy wyspy. Dobra na rozpoczęcie lub zakończenie dnia. Oznaczona ścieżka znajduje się naprzeciwko fabryki herbaty. Idąc zgodnie z kierunkiem zegara, od razu za bramą należy skręcić w lewo , gdzie po krótkim przejściu wzdłuż płotu ścieżka zamienia się w szeroką, szutrową drogę wzdłuż rzędów herbaty.

PRC28 Chá GorreanaPRC28 Chá Gorreana Droga ta powoli pnie się do góry, aż po około dwóch kilometrach znajdujemy się na górnych tarasach, skąd już, znów wąskimi ścieżkami przez pola herbaty, z niesamowitym widokiem na ocean, wraca się na dół do asfaltu.
My byliśmy na początku lutego więc pola herbaciane nie robiły aż takiego wrażenia, bo wszystkie krzaczki były bardzo przycięte i przygotowane na zimę. Nowe listki przy 13 C jeszcze nie wyrastały i fabryczka też nie pracowała w pełni. Można było zwiedzać puste hale produkcyjne i tylko w jednym pomieszczeniu panie pakowały herbatę ze zbiorów letnich do ozdobnych pudełek.

Cha FormossaCha FormossaBędąc w okolicy na pewno warto na chwilę zatrzymać się w drugiej fabryczce - Cha Formossa Tutaj niestety nie ma trasy, ale budynki fabryczka są zabytkowe, otoczone starymi platanami. Jest też piekny widok na położona na zboczach nad oceanem herbaciane pola

Początek trasy PRC37 Janela do InfernoPRC37 Janela do Inferno 8 km, 2,30h
Przy tej wycieczce zaliczyliśmy mały falstart. Wiedzieliśmy, że początek szlaku rozpoczyna się gdzieś przy bocznej drodze EN5-2A, ale zapatrzeni w ogromne stado krów, blokujące naszą drogę, powoli przemieszczając się na pastwisko, nie zauważyliśmy punktu zwanego Casa da Água - Trail Point. Pojechaliśmy dosłownie może z 500 metrów dalej i już nie było odwrotu, bo nasza droga zamieniła się w pnącą się do góry trasę na przełęcz, gdzie przez następne kilkanaście kilometrów nie było możliwości zawrócenia. W ten sposób mieliśmy dodatkowa okazję spojrzenia na Lagoa do Fogo, tym razem o poranku.
Jak dotarliśmy już tak wysoko, to postanowiliśmy jechać dalej na północ, zwiedzając najpierw fabryczkę herbaty i przechodząc krótka trasę PRC28 Chá Gorreana, a potem, standardową drogą przez Ribeira Grande na północy wyspy wróciliśmy na nasz planowany szlak na południu.

PRC37 Janela do InfernoPRC37 Janela do Inferno Na początku trasa wiodła po płaskim, przez wiejskie tereny rolnicze, później przez niezwykle zielone łąki i pastwiska. Za nami był widok na ocean i w oddali na Ponta Delgada. Myślę, że na drugi raz wolałabym przejść tę trasę zgodnie z ruchem wskazówek zegara, tak by te widoki mieć na powrocie, a nie za plecami, na początku trasy.
Droga niby jest prosta ale ponieważ cały czas porusza się po wiejskich ścieżkach, można się pomylić. Warto więc skorzystać z jakiejś mapy offline - my używaliśmyMapy.cz, które doskonale się w azorskich warunkach sprawdzały. Szlak ten był oznaczony, ale tylko czasami, w strategicznych miejscach akurat charakterystycznych czerwono - żółtych słupków nie było, więc nawet my, z mapą raz straciliśmy czujność.

PRC37 Janela do Inferno Tuż przed wejściem do wąwozu schodzi się z szutrowej drogi na łączkę i polne ścieżki. Następnie trzeba znaleźć tunel. Nie jest on długi, ale wymaga użycia światła. Trzeba się też lekko pochylić, aby go przejść, ale naprawdę warto. Tunel można ponoć obejść, ale wtedy już nie będzie tego efektu.
Wchodzimy więc w tunel, żegnając pastwiska i przypatrujące się nam ze zdziwieniem krowy i po kilku minutach znajdujemy się w kompletnie innym świecie

PRC37 Janela do InfernoPRC37 Janela do Inferno Zamiast płaskiego terenu jest piękny, obrośnięty egzotyczną roślinnością wąwóz. Gdzieniegdzie widać drzewiaste paprocie, są też pozostałości ogromnego akweduktu. Szlak prowadzi nas to tzw wrót piekieł, skąd woda szerokimi strumieniami powinna spływać ze skał. Jednak nasza azorska zima jest nietypowa i mimo, że tego dnia trochę mżyło, wody w Janela do Inferno za wiele nie było. Ale klimat i tak był świetny!

PRC37 Janela do Inferno Powrót znów wzdłuż akweduktu, a nawet chwilami górą, po akwedukcie, potem należy znaleźć kolejny tunel i jak Alicja w krainie czarów wynurzyć się po drugiej stronie lustra czyli na dobrze znanym nam już pastwisku. Droga powrotna wiedzie częściowo po bardzo mało używanym asfalcie, a końcówka to ciekawe zejście dżunglową ścieżką, między gospodarstwami do samej miejscowości.

Ciekawe trasy w okolicach Furnas i na wschodzie, aż po południe

PRC07 Pico da VaraPRC07 Pico da Vara 7,5 km, 3h
Najwyższy szczyt Sao Miguel (1103m) bywa kapryśny i często chowa się za chmurami. Nawet przy słonecznej pogodzie w miejscu startu trekkingu, u góry zastać mozna gęsta mgłę. Ale jest to aż 660 metrów przewyższenia, a idzie się prawie cały czas pod górę. Niektórzy trasę jeszcze sobie wydłużają, zostawiając samochód na samej dole, w miejscowości Santo António Nordestinho. My jednak pojechaliśmy ostro pnącą się do góry, krętą, szutrową, ale szeroką drogą, na górny parking, aż pod budynek Regionalnej Dyrekcji lasów.

PRC07 Pico da Vara Trekking zaczyna się podejściem szeroką, czarną, nieco wulkaniczną drogą wzdłuż lasu. Po około kilometrze ostro skręcamy na nieco węższą drogę, która teraz znacznie mocno wspinać się do góry. Widoków nie ma żadnych, bo idzie się cały czas lasem, ale za to las jest przepiękny, sosnowy, mokry i osnuty mgłą. W tym właśnie lesie spotkaliśmy grupkę Amerykanów, schodzących ze szczytu. Potwierdziliśmy to, czego się spodziewaliśmy - u góry panowała wszechobecna mgła i do tego po wyjściu z lasu zaczynało się błoto!
Nas to jednak nie zraziło, bo trasy we mgle potrafią być magiczne. Założyliśmy więc stuptuty i w drogę. Rzeczywiście trochę błota było, a wyższe partie gór, ponad linia lasu przypominały nam rozmoknięte, jesienne, trawiaste Bieszczady.

PRC07 Pico da VaraPRC07 Pico da VaraNa samym szczycie znajduje się tylko kamienny słupek i być może jakiś widok na okolicę, ale tego nie było nam dane zaznać. Na szczęście za ono nie wiało, ale była lekka mżawka. Tą sama trasą wróciliśmy na dół, bo alternatywna trasa jest od wielu miesięcy zamknięta (w trakcie przebudowy). Amerykanie wchodzili właśnie tą dłuższą trasą łagodniejszą, na około, więc na pewno dałoby się nią przejść ale przy braku widoków nie miało to sensu.

PRC09 /PR11 Faial da Terra – Salto do Prego - Salto do CagarrãoPRC09 /PR11 Faial da Terra – Salto do Prego - Salto do CagarrãoPRC09 /PR11 Faial da Terra – Salto do Prego - Salto do Cagarrão - Sanguinho 8 km, 4h
Miał być prosty spacerek do wodospadów, a wyszła z tego spora wspinaczka, z różnica poziomów az 560 metrów. Wszystko dlatego, że połączyliśmy tutaj dwie trasy, zaczynające się w osobnych wioskach, po przeciwnych stronach od wodospadów. To była nasza jedyna trasa, która w całości prowadziła tylko wąskimi, leśnymi ścieżkami, wzdłuż strumienia.
Szlak właściwie od samego początku cały czas piął się do góry. Do pierwszego wodospadu nie było większych przewyższeń, jednak druga połowa, czyli kolejne 1,5km do drugiego wodospadu, szlak prowadził cały czas intensywnie pod górkę.

PRC09 /PR11 Faial da Terra – Salto do Prego - Salto do CagarrãoPRC09 /PR11 Faial da Terra – Salto do Prego - Salto do CagarrãoTowarzyszyła nam azorska, intensywnie zielona dżungla i jak zwykle poza sezonem, bardzo mało turystów na trasie.
Oba wodospady są fajne, trzeba troche do nich zejść z głównego szlaku w dół i potem wrócić tą samą drogą. Przypuszczam, że w lecie przy wodospadach można się kąpać.

Wioska Sanguinho Trasa powrotna za to jest bardzo szybka, bo prowadzi cały czas w dół. My wybraliśmy nieco dłuższą drogę i na samym końcu zamiast zejść bezpośrednio do miejscowości, ruszyliśmy dodatkowym szlakiem o dawnej wioski Sanguinho. Jeszcze kilka lat temu była to mała, opuszczona miejscowość na zboczach gór, położona powyżej Faial da Terra. Obecnie wiele domów jest odnawianych, a kilka nawet ponownie zamieszkanych lub udostępnionych dla turystów. Można znaleźć jeszcze pojedyncze opuszczone ale przypuszczam, że to niedługo się skończy.

Zejście do Faial da Terra Do wioski zeszliśmy z gór, więc dalej do parkingu schodziliśmy bardzo ostrą i kręta kamienną dróżką, a raczej eleganckim brukowanym chodnikiem. Nie zazdroszczę tym, co wybrali się na wizytę w wiosce, idąc tą trasą z dołu! Chyba lepiej najpierw iść do pierwszego wodospadu i potem spokojnie zejść do miejscowości, podziwiając widoki na ocean.

Okolice jeziora FurnasPRC06 SMI Lagoa das Furnas 7 km, 2,5 h
Cała trasa tego szlaku zaczyna się już w Sete Cidades, ale pierwsze kilka kilometrów idzie się albo chodnikiem w mieście, albo poboczem asfaltowej drogi. Nie ma w tym za wiele przyjemności, ruch samochodowy jest tam spory, a widoki też nie są spektakularne. My więc wymyśliliśmy trasę alternatywną, idąc tylko tym najciekawszym fragmentem PRC06, wzdłuż jeziora aż do siarkowych fumaroli i z powrotem tą sama trasą. NIe chcieliśmy nawet obchodzić jeziora na około, bo znów przyszłoby nam iść poboczem asfaltowej drogi.

Nad jeziorem Furnas Spacer rozpoczęliśmy na publicznym parkingu przy trasie EN1-1A, zostawiając auto na południowo - wschodnim krańcu jeziora. Z mapy wynikało, że można było podjechać na jeszcze jeden parking nad jeziorem pod Monitoring & Research Centre, ale okazało się, że wjeżdząc mogą tam tylko pojazdy uprzywilejowane. Zresztą w ogóle nie było takiej potrzeby, bo już od naszego parkingu trasa wokół jeziora odbijała od głównej, asfaltowej drogi i chociaż nadal była jeszcze przez kilometr asfaltowa, to wiodła już po znacznie spokojniejszym terenie.

Nad jeziorem Furnas Tym razem szliśmy w całości po płaskim, a największym utrudnieniem okazała się przychodząca i znikająca mżawka, która nawet przez chwilę zamieniła się w deszcz. Na szczęście po dojściu do północno - zachodniej części jeziora przeszliśmy na węższą, szutrową ścieżkę, ukrytą między drzewami i ogromnymi bambusami. Było gdzie przycupnąć w razie ulewy!

Fumarole nad jeziorem Furnas Dzięki wędrówce zgodnie ze wskazówkami zegara, do Fumarloas Lagoa das Furnas doszliśmy od strony, na której nie ma jeszcze ustawionej bramki z opłatami. Takie opłaty (3 EUR / os) pobierane są od północy, gdy ktoś zostawi auto na parkingu. Nawet jak idzie się na pieszo wokół jeziora, opłatę trzeba wnieść. A tak naprawdę tych fumaroli za dużo tam nie ma, jedynie co można zobaczyć kilka pozalepianych, gorących dziur, gdzie poszczególne restauracje gotują na gorącej parze mięsne cozido.
Bramki wejściowe z osobna kasą ustawione są również na wejściu na boczne trasy w dżungli, w kierunku opuszczonego, zabytkowego Grena’s House. Jeszcze do niedawna wszędzie tam można było swobodnie spacerować. Również nie jestem przekonana, że warto płacić, by tam wchodzić Na Azorach jest tyle przepięknych miejsc, które można zwiedzać za darmo.
Jedyne płatne (4 EUR) miejsce nad jeziorem, które może być warte uwagi to XIX wieczny ogród Mata Jardim José do Canto, z dobrze opisanymi roślinami i ciekawostkami na dużych tablicach. Taka mała dżungla, niestety dla nas za płotem, na początku trasy przy kościółku Capela de Nossa Senhora das Vitórias. Ponoć jest tam również wodospad, ale przy niesprzyjającej pogodzie i lekkim już przemarznięciu po przejściu 7 km w mżawce, nie mieliśmy ochoty na kolejne zwiedzanie.

Zachodnia część wyspy - góry i wybrzeże

Miradouro da Boca do InfernoPRC05 SMI Serra Devassa - Lagoas Empadadas 7,7 km, 3h
Mam wrażenie, że ta trasa jest nieco pomijana, bo z tego samego parkingu Lagoa do Canário, ale w przeciwnym kierunku, pójść można na najbardziej znany punkt widokowy na Sao Miguel: Miradouro da Boca do Inferno. Tam oczywiście też byliśmy, ale poprzedniego dnia. W tamtym kierunku, idąc dalej, można położoną wysoko, górską, szutrowa droga okrążyć Lagoa Azul i zejść do Sete Cidades, ale to już jest osobna, długa trasa.

PRC05 SMI Serra Devassa My jednak, rządni pięknych widoków, z nadzieją patrząc na szybko przemieszczające się chmury, mimo dość słabej widoczności ruszyliśmy nad Lagoa Rasa, poprzez góry Serra Devassa. Chmury niestety były dość nisko i nawet jak pokazywało się słońce, to tylko na kilka sekund. Tak to już jest w tym rejonie. Trasa jest łatwa i prawdopodobnie bardzo malownicza. Nam widoki ukazywały się na krótko i od razu znikały za kolejna porcja chmur.

PRC05 SMI Serra DevassaPRC05 SMI Serra Devassa Jednak jak było się cierpliwym i na każdym punkcie widokowym nad małymi jeziorkami, mijanymi po drodze, czekało się kilka minut, zawsze wiatr chmury przewiał. Trochę znów czuliśmy się jak na jesiennych, bieszczadzkich połoninach.
Po krótkiej wspinaczce i przejściu granią nad jeziorkami, szlak schodzi w dół do największego jeziorka Rasa. Ścieżka robi się szersza, zamieniając się przy jeziorze na dostępna dla rowerów szutrową trasę.

Lagoas Empadadas Nam wciąż widoków było mało, więc zboczyliśmy z naszego szlaku by zejść nad Lagoa Empadadas. Kiedyś tam można było dojechać autem, ale teraz droga była zamknięta, więc nad dwoma jeziorkami na dole było cicho i spokojnie. Stamtąd można ruszyć tez na pobliski szczyt Pico do Paul,ale sobie odpuściliśmy, bo na dole widoczność była całkiem dobra, ale u góry już były gęste chmury więc ze szczytu widok raczej żaden.

Lagoa Rasa Wróciliśmy więc tą samą drogą na nasz szlak wokół jeziora Rasa. Końcówka wiodła lasem, bez widoków na jezioro, ale za to było prawie na płasko, także dobry kierunek wędrówki udało nam się obrać - najpierw do góry i na około, a potem już krótszy, łagodniejszy odcinek powrotny na parking.

RC20 SMI Rocha da RelvaPRC20 SMI Rocha da Relva 4,5km, 2h
Po prawie tygodniu chodzenia po trasach górskich nadszedł czas na zejście nad ocean. Co dziwne, szlaki nad brzegiem oceanu czy po skarpie wzdłuż oceanu są znacznie rzadziej opisywane i polecane. Pewnie dlatego, że jak ktoś przyjeżdża tylko na 3-4 dni to zaczyna od tych najbardziej znanych górskich widoków. Tak w sumie i my zrobiliśmy. Ale będąc na wyspie nie wypada nie zejść nad wodę, nawet w zimie!

RC20 SMI Rocha da Relva Nasza trasa nie była długa, ale za to całkiem intensywna, bo najpierw całkiem ostre zejście ścieżką w dół na plażę, a potem powrót pod górkę, aż na samą skarpę, tą samą drogą. Na początku trasy było jeszcze dodatkowe zejście na małą plażę, ale jak zobaczyliśmy jak stromo w dół trzeba iść i wracać, to jednak zdecydowaliśmy się tylko na ten dłuższy spacer, do małej miejscowości Rocha da Relva, która przycupnęła na stromym zboczu, tuż nad brzegiem oceanu.

RC20 SMI Rocha da RelvaRC20 SMI Rocha da Relva Tej miejscowości to chyba nawet wioską nazwać nie można, bo była to bardziej dawna osada rybacka, przekształcona obecnie w skromne domki letniskowe miejscowych oraz kilka domków na wynajem dla turystów. Jedyny dojazd do niej było tylko poprzez nasz szlak, czyli szutrowo kamienną ścieżkę w dół. Miejscowi poruszali się po niej motorami albo ciągnąc osiołki.

RC20 SMI Rocha da RelvaRC20 SMI Rocha da Relva Widoki przez całą trasę niesamowite, bo idzie się cały czas wzdłuż oceanu. Tutaj zdecydowanie warto przybyć przy słonecznej pogodzie i my taką mieliśmy. Aż chwilami robiło się za gorąco, a na szlaku praktycznie nie było zacienionych miejsc.
Po zejściu na wybrzeże ścieżka wiedzie wzdłuż małych, prywatnych domków letniskowych, o tej porze roku w większości pustych. Miejscowość kończy się wraz z ostatnim domkiem przy kamiennej plaży i tam jedynie co można zrobić to zawrócić tą sama drogą pod górkę. Innej trasy nie ma, bo nad nami znajduje się bardzo wysoki klif. Typowej plaży też właściwie nigdzie nie ma, ale za to poskakać można po ogromnych kamieniach nad brzegiem oceanu.

PR4SMI Sete CidadesPR4SMI Sete Cidades 9km, 3h
Piękna pogoda w okolicach Sete Cidades sprowokowała nas do ponownego odwiedzenia tej okolicy w dniu naszego wylotu z wyspy. Na wędrówkę mieliśmy tylko kilka godzin, więc nie przeszliśmy pełnego szlaku, ale myślę, że widzieliśmy jego najciekawsze fragmenty. Auto zostawiliśmy w zachodniej części Lagoa Azul, na końcu Sete Cidades, tak by jak najmniejszą część trasy pokonywać asfaltem. Później okazało się, że wjechać autem można było znacznie dalej, co najmniej do początku szutrowej drogi. A na upartego również tą szutrową droga można było podjechać prawie pod pierwszy punkt widokowy, z góry nad jeziorem, oszczędzając jakieś 4 km wędrówki asfaltem i szerokim szutrem w lesie.

PR4SMI Sete CidadesPR4SMI Sete Cidades Jak już zdobyło się odpowiednią wysokość to prawie cały czas szlak wiódł przez bardzo widokowe miejsca. Wystarczyło spojrzeć na lewo i widzieliśmy północna część wyspy i Ocean Spokojny. Wystarczyło spojrzeć w prawo i oczom ukazywały się góry leżące w dole Lagoa Azul. Niestety o tej porze roku nie kwitły hortensje i w ogóle było mało kwiatów, ale za to było bardzo zielono.

PR4SMI Sete Cidades Szlak oddalał się i wracał na skarpę nad jeziorem i tak można było iść następne kilka kilometrów do Pico da Cruz. My niestety tyle czasu już nie mieliśmy więc doszliśmy tylko do punktu widokowego Miraduro da Cumeeira. Tam nieco się zdziwiliśmy bo okazało się, że na szczyt urwiska z widokiem na jezioro da się dojechać całkiem dobrą, górską, asfaltową drogą autem! Wystarczy podjechać od północy i znaleźć właściwą ścieżkę do góry, za miejscowością Pilar da Bretanha. Tych dróżek na mapie jest wiele ale część jest raczej szutrowo - terenowa, a tylko ta jedna wyglądała w miarę porządnie. Na pewno była przejezdna, bo akurat gdy my doszliśmy na pieszo, z drugiej strony nadjechało auto z turystami!

PR4SMI Sete Cidades W ogóle cała trasa szlaku PR4SMI to była szeroka, szutrowa droga, kiedyś pewnie używana do lokalnego ruchu. Nas minęło tylko jedno miejscowe auto osobowe (bo takie przejada wszędzie!) oraz wycieczka 4x4. W sezonie może być to całkiem popularne miejsce na wyprawy autami terenowymi, bo żadnych zakazów tam nie było.
Na drugi raz też bym podjechała od północy i zaczęła trekking w kierunku wschodnim, chociaż nie jestem pewna, czy tam też nie wprowadziła ta sama szeroka droga, dostępna dla aut!