Spacerujac po kolebce hellenistycznego świata
Listopad to świetny moment na wyjazd na Cypr. Jest ciepło, morze nadal nadaje się do kąpieli, chociaż dla tych bardziej zdeterminowanych, bo temperatura wody jest już nieco niższa niż w lecie, jednak wciąż o wiele cieplejsza od wakacyjnego Bałtyku. Turystów mało, bo to już po sezonie, więc nie ma problemu z miejscami noclegowymi w dobrych cenach oraz z wynajmem samochodu. Pusto oczywiście nie jest ale zwiedza się bardzo przyjemnie. My wyjazd zaplanowaliśmy na pięć dni, pierwszy na dojazd i zwiedzanie po drodze z Pafos do okolic Protaras, kolejny przeznaczyliśmy na Cypr Północny, a dokładnie to na Farmagustę oraz opuszczoną Varoshę. Trzeci dzień to zwiedzanie przylądku Greco i powrót przez Larnakę do Pafos.
Ostatnie dwa dni to już tylko Pafos i okolice na północny zachód - półwysep Akamas (Blue Lagoon). Gdybyśmy mieli jeszcze jeden dzień, to pojechalibyśmy w góry Troods. Tylko na to zabrakło nam czasu, ale byliśmy zależni od rozkładu lotów tanich liniii lotniczych.
Wiele osób zastanawia się, czy lecąc na Cypr, lepiej zdecydować się na Pafos czy na Larnakę. My byliśmy w obu miejscach i rzeczywiście są one bardzo różne. Jak ktoś lubi zwiedzać, to zdecydowanie Pafos - to w tej okolicy znajduje się wiele ciekawych zabytków z czasów starożytnych, mniej jest za to spektakularnych plaż, chociaż miejsc na kąpiel również się znajdzie. Okolice Larnaki i dalej na północny wschód, aż po Cavo Greco, to już same plaże i ośrodki wypoczynkowe. Latem na pewno mocno zatłoczone, na jesień całkiem przyjemne do odwiedzenia i kąpieli, jeśli nie wieje silny wiatr.
Na zwiedzanie Pafos przeznaczyliśmy jeden dzień i tyle czasu wystarczy, jeśli mieszka się w centrum lub na nabrzeżu ( Kato Pafos i lubi się dużo chodzić na pieszo. Dwa najważniejsze starożytne zabytki Pafos ulokowane są nad morzem.
My rozpoczęliśmy od parku archeologicznego Nea Pafos, zajmującego spory obszar na wybrzeżu, oddzielającego miasto od morza. Cały teren otoczony jest płotem, z możliwością wyjścia w jednym miejscu na plażę i promenadę. Bilety jednak można kupić tylko od strony miasta. Warto przestudiować mapę terenu, by dobrze zaplanować wędrówkę. Ruiny budowli oraz piękne mozaiki rozmieszczone są dość daleko od siebie, na na całym obszarze praktycznie nie ma drzew, więc w upalny dzień zwiedzanie może się okazać wcale nie tak proste.
Generalnie, ciekawa jest część na wprost i potem na lewo od głównego wejścia. To tam znajdują się przepiękne mozaiki oraz kolumny starożytnych domostw Dionizosa, Orfeusza czy Tezeusza. Jak to w parku archeologicznym, wiele miejsc znajduje się pod gołym niebem, ale to najcenniejsze mozaiki ogląda się w budynkach. Na mnie największe wrażenie zrobiły mozaiki chodnikowe, po których częściowo można było chodzić, dokładnie tak samo jak to niegdyś robili Grecy. Niesamowicie wyglądają również niemalże w całości zachowane misterne, ozdobne mozaiki , przedstawiające sceny z życia w Starożytnej Helladzie.
Najdalej położonym punktem jest latarnia, pewnie całkiem ciekawa, jakby dało się na nią wejść, ale niestety z niewiadomego powodu, drzwi były zamknięte. To właśnie gdzieś w okolicy latarni powinno dać się wyjść na zewnątrz na plażę, ale wtedy trzeba by było zrezygnować z drugiej części zwiedzania. I może trzeba było tak zrobić… my jednak poszliśmy dalej, aby obejrzeć ruiny agory, czyli starożytnego rynku, mały amfiteatr oraz ruiny bazyliki. I tylko te ostatnie były warte wizyty.
Po wyjściu, aby dojść do Grobowców Królewskich, musieliśmy promenada obejść dosłownie cały teren parku archeologicznego, który właśnie skończyliśmy zwiedzać. Spacer był bardzo przyjemny, ale dość długi. Po około 3 km wędrówki wzdłuż wybrzeża dochodzi się na tyły terenu grobowców. I tu znów problem, bo wejście oczywiscie jest z przodu, a nie od plaży! Przy plaży znów jest tylko wyjście. Grobowce to znów dość rozległy teren, ale już nie tak duży, jak poprzedni park. Tutaj chodzimy z mapką, według podanych numerów grobowców, zataczając kółko (czyli znów to wyjście przy plaży niewiele daje, bo jest się w połowie zwiedzania!).
Cała nekropolia to około stu wykutych w skałach grobowców, częściowo sprzed, a częściowo z początków naszej ery. Idąc parkiem prawie w ogóle ich nie widać, bo wykute są w podziemiach. Czasami, gdyby nie prowadzące do nich numery, można by w ogóle na nie nie trafić. Miejsce bardzo ciekawe i tajemnicze. Do każdego z ośmiu stanowisk z grobowcami można wejść. W niektórych znajdują się piękne, wykute w skale kolumny, inne są skromniejsze. Wszystkie grobowce oczywiscie sa puste, rozkradzione wiele wieków temu.
Ciekawostką jest to, że nie pochowano tu żadnego króla ani członka rodziny królewskiej. Było to miejsce pochówku greckich elit, na przykład wysokich rangą urzędników.
Innym ciekawym miejscem z czasów hellenistycznych jest oddalony o niecałe 60km na południe od Pafos Kourion. Znów mamy do obejścia spory teren, a budowle są oddalone od siebie jeszcze bardziej niż w parku archeologicznym w Pafos, teren za to zdecydowanie bardziej górzysty. Tutaj znajduje się wciąż używany podczas ównych lokalnych uroczystości duży, dobrze zachowany starożytny amfiteatr, z widokiem na morze. Mamy też kilka mozajek, ale nie w tak dobrym stanie jak w Pafos. Chyba najładniejsze są te w Domu Achillesa. To, co na mnie zrobiło największe wrażenie to ruiny bazyliki, z pozostałościami kolumn i niesamowitym widokiem na wybrzeże w tle oraz sporej wielkości łaźnie rzymskie, z dobrze zachowanym systemem grzewczym.
Ciepło, ale wietrznie - taki Cypr na jesień
Petra tou Romiou
Ponieważ wylądowaliśmy w Pafos, plażowanie rozpoczęliśmy od małej, aczkolwiek najsłynniejszej w południowo zachodniej części wyspy plaży ze skałą Afrodyty (Petra tou Romiou). To tutaj wedle legendy Afrodyta wyłoniła się z piany morskiej. Skała Afrodyty rzeczywiście ogromna i zatoczka całkiem przyjemna, chociaż plaża bardzo kamienista. Miejsce to położone jest w dole asfaltowej drogi, a plaża jest dość długa ale niezbyt szeroka. W listopadzie przy 20 C plażowiczów za wielu nie było, ale w lecie może być tu tłoczno. Woda całkiem fajna i gdy nie ma za dużych fal można popływać między skałkami. My do wody wskoczyliśmy jedynie na chwilkę, bo za ciepło przy dość sporym wietrze to nie było.
Kalymnos Beach oraz Governor’s Beach
Podążając dalej na południowy wschód, za Limassol znajdują się tzw.White Rocks, czyli fragment wybrzeża z niesamowicie białymi skałami i klifami. Jest oczywiście kilka plaż, gdzie przy sprzyjających warunkach można się kąpać, ale nam warunki nie sprzyjały, bo wciąż wiało, więc skupiliśmy się na oglądaniu białych skał. Zaczęliśmy od plaży Kalymnos, gdzie za restauracją znajduje się mała platforma widokowa i kilka zejść po skalnych schodach na mini plaże. Przy ostrym, zachodzącym słońcu skały te wyglądają przepięknie i aż lśnią bielą.
Podjechaliśmy też na plażę Governor’s, ale tam już takich widoków nie było, może dlatego, że słońce już zaszło i powoli robiło się ciemno. Po sezonie oba miejsca wyglądały na bardzo wymarłe, można wybrać jedno z nich na przystanek po drodze na przykład do Larnaki.
Nissi Beach
Ayia Napa to najbardziej popularny letni kurort na wyspie. Nawet po sezonie widać tu sporo turystów i z miejscem do zaparkowania mogą być problemy. Plaża Nissi, dzięki turkusowej, płytkiej wodzie i szerokiej, piaszczystej plaży, uważana jest za najpiększniejszą na Cyprze. Trzeba jednak brać pod uwagę, że miejsce to zawsze będzie zatłoczone, więc tego pięknego piaseczku to się raczej nie zazna. Prawie cała plaża zastawiona jest leżakami, a tam gdzie ich nie ma, plażowicze kładą ręcznik przy ręczniku !
My na miejsce przyjechaliśmy późnym popołudniem, około godziny 16 tej, więc jakoś udało nam się zaparkować i skorzystać z szybkiej kąpieli. Nadal ludzi było sporo, więc na dłuższy, spokojny wypoczynek miejsce to kompletnie się nie nadawało. Zresztą, plaża położona jest w centrum miejscowości i otoczona apartamentowcami. Trzeba jednak przyznać, że woda jest fajna, bardzo płytka, tak, że kilkaset metrów można iść i iść po kolana (co nam nawet odpowiadało, bo pod wieczór było już dość chłodno i tylko dzieci na pełną kąpiel się zdecydowały!).
Na przedmieściach Ayia Napa znajduje się jeszcze jedno bardzo widokowe miejsce - Bridge of Love. Jest to kamienny most, na końcu klifu, nad turkusowa wodą. Oczywiście jest on zawsze oblegany, ale większość turystów ogląda go z niewielkiej odległości, z drugiej strony klifu, bo stamtąd najpiękniej się prezentuje. Na most można wejść, ale na zdjęcie w samotności raczej nie ma co liczyć. Miejsce to najlepiej oglądać o poranku lub przed południem, wtedy most i punkt widokowy oświetlone są od tyłu. Wieczorem za to można liczyć na piękny zachód słońca, za mostem, ale wtedy już nie będzie widać niesamowicie turkusowej wody.
Fig Tree Bay Beach
Na południowym wschodzie wyspy na dwa dni zamieszkaliśmy w Protaras. Jedna plażę mieliśmy tuż pod domem, ale tak wiało, że nawet nie chciało nam się schodzić po całodniowym zwiedzaniu. Plaża Fig Tree Bay znajdowała się jakieś półtora kilometra od naszej kwatery i odwiedziliśmy ja po drodze na przylądek Greco. Tym razem aż tak nie wiało i było cieplutko więc świetnie się tam bawiliśmy, skacząc przez ogromne fale. Plaża jest bardzo ładna, ale oczywiście pełna ludzi. Parking dochodzi do samej plaży. Najspokojniej jest w części surfingowej. Świetne miejsce na przerwę w podróży, bo widoki piękne, jednak dla nas nawet po sezonie za dużo ludzi na dłuższy pobyt.
Blue Lagoon, Akamas Peninsula
Na koniec naszej mini części plażowej największa gratka, bardzo często oferowana jako wycieczka busem z Pafos i potem łodzią z Latsi na północno zachodnim krańcu Cypru. Miejsc nazywanych Blue Lagoon jest na wyspie kilka, ale ta na północy jest najpiększniejsza. Jest też najtrudniej dostępna z lądu, bo znajduje się w parku narodowym Półwyspu Akama i można do niej albo dopłynąć albo dojśc na pieszo szutrową droga - około 5km w jedna stronę. Teoretycznie można dojechać autem, ale te z wypożyczalnie nie do końca się na górski szuter nadają i woleliśmy nie ryzykować. Co bogatsi wynajmują kilkuosobowe quady, ale to droga impreza. My pozostaliśmy przy małym trekkingu z ostatniego parkingu przy drodze asfaltowej.
Znów cieszyliśmy się, że jesteśmy po sezonie, bo po pierwsze na trasie wzdłuż wybrzeża nie było aż tak gorąco (chociaż słonko całkiem mocno świeciło), a po drugie minęło nas tylko kilka wycieczek na quadach, z abardzo nam nie psując fajnej wędrówki. W miasteczku widzieliśmy bardzo dużo wypożyczalni, więc wyobrażam sobie, że w lecie ta sama szutrowa droga może być bardzo zatłoczona, jeśli nie wręcz zakorkowana!
Nam szło się bardzo miło, z przepięknym widokiem na morze z jednej strony i na góry z drugiej. Idzie się najpierw wysoko klifem, a potem schodzi do poziomu morza. Przewyższeń nie ma za wiele. Na końcu trasy, jeszcze przed słynna Blue Lagoon, znajduje się kilka przyjemnych i widokowych zatoczek, gdzie można się wykąpać. Wszystko zależy od tego jak silny jest wiatr i jak skaliste jest wejście do wody. Tutaj znów powodzenie całej wyprawy determinuje wiatr, jeśli jest silny, nie ma w ogóle sensu wyruszać na wycieczkę, bo do wody na pewno się nie wejdzie.
Oczywiście w Blue Lagoon nie będziemy sami - zawsze trafi się na jakiś mniejszy lub większy stateczek wycieczkowy i snorklujących turystów. Im jest trochę łatwiej, bo dopływają w miejsce, gdzie jest spokojna, niebieska woda i wyskakują prosto z łodzi. My jeszcze musimy się przebić przez kamienne wybrzeże (buty do wody byłyby bardzo pomocne…ale nie wzięliśmy!) i nie dać się rzucić falom na małe skałki. Wiatru miało nie być i rzeczywiście za mocno nie wieje, jednak fale są. Po kilku próbach znalezienia najlepszego wejścia do wody udaje nam się dotrzeć na turkusową lagunę i poskakać po niewielkich tutaj falach. Miejsce naprawdę fajne, chociaz powodzenie takiej wyprawy stoi zawsze pod znakiem zapytania. Im mniejsze fale i więcej słońca, tym bardziej niebieską lagunę widać, jednak myślę, że podobny kolor wody spotkać można w wielu miejscach na wyspie. To co tutaj jest fajne to kiepski dostęp powodujący trochę mniejsze ilości turystów niż na innych plażach.
Przylądek Greco
Przylądek Greco to ciekawe przyrodniczo miejsce, Na jego krańcu znajduje się park narodowy, ale największe atrakcje znajdują się jeszcze przed parkiem. Nigdyś były tu lasy, teraz teren ten wygląda jak kamienno- piaszczysta pustynia. Wypalony słońcem, niemalże pozbawiony roślinności i bardzo wietrzny. To co przyciąga tu turystów to piękne klify, jaskinie i turkusowa laguna. Miejscowi chodzą tu na trasy trekkingowe lub przyjeżdżają na rowerach. Po całym terenie można też poruszać się autem, po wąskich w większości asfaltowych drogach. I tak też uczyniliśmy, bo trekking po tym wysuszonym, płaskim i niezbyt przyjaznym terenie nie wydawał nam się atrakcyjny. Jednakże wycieczkę samochodową warto odbyć, bo można znaleźć tu kilka niezapomnianych widoczków (a przy każdym jest parking ;-).
Rozpoczęliśmy od krótkiego spaceru wzdłuż klifów do Jaskini Cyklopów. Trzeba mieć sporo wyobraźni, by te ogromna jakinię, która jest częścią klifu dotrzec, ale miejsce jest bardzo ładne, a przy spokojnym morzu można zejść na sam dół na malutką plażę.
Kolejny na naszej trasie jest malutki, biało - niebieski kościółek kościół Agioi Anargyroi , z niesamowitym widokiem z klifu na wzburzone morze oraz znajdujący się nieopodal łuk skalny Kamara tou Koraka. Łuk ogląda się właściwie z parkingu, bo jest na tyle kruchy, że nie można już do niego podchodzić. Można go obejrzeć z niewielkiej odległości z morzem w tle, albo z drugiej strony, z dużą skalną przepaścią. Wszystko zabezpieczone tak, by za blisko nie podejść. Pojechaliśmy jeszcze kawałek dalej w głąb półwyspu, by poszukać lokalnej Blue Lagoon, ale niestety błękitu wody w ogóle nie było widać przy mocno wzburzony morzu. Oczywiście o kąpieli też można było zapomnieć.
Już na wyjeździe z półwyspu, w południowo zachodniej części znajduje się chyba jedno z piękniejszych miejsc, jakie widzieliśmy na wyspie. Nazwa niepozorna: Sea Caves, wydawałoby się, że kolejne z licznych na Cyprze jaskiń. Ale te jaskinie są niesamowite. Położone w dole ogromnego, białego klifu,otoczone turkusową wodą. Ogląda się je z naprzeciwka, z drugiej części klifu, a śmiałkowie mogą stad skoczyć do morza i do jaskiń podpłynąć. Widok pocztówkowy i niezapomniany!