Postkomunistyczna perełka

W twierdzy BełogradczikStandardowo trasa z Polski do Grecji nie wiedzie przez Bułgarię, a raczej przez Serbię i Macedonię. Jednak gdy planuje się zwiedzanie wschodniego wybrzeża Grecji, przejazd przez środkową Bułgarię jest jak najbardziej po drodze! Bardzo mi to odpowiadało, bo w tym kraju jeszcze nie byliśmy i tak na prawdę niewiele o nim wiedziałam. Gdy tylko zaczęłam zgłębiać temat, co warto by zobaczyć podczas naszego tranzytu, już na etapie planowania trasy czułam, że krótki tranzyt to nie będzie! Bułgaria to wciąż taka nieodkryta perełka południowej Europy, dość mocno przyćmiona przez swoich bardziej znanych turystycznie sąsiadów - zarówno Grecję jak i Rumunię.

Wschód słońca w Rupite Moim kryterium wyboru atrakcji było trzymanie się trasy z północy na południe, w środkowej Bułgarii jadąc do Grecji i trasy wzdłuż zachodniej granicy podczas powrotu do Polski. Ciekawych miejsc było tam tak wiele, że dojazd do Grecji musieliśmy opóźnić o jeden dzień! Skupiliśmy się na łatwo osiągalnych celach takich jak twierdze, klasztory czy miasta, pomijając parki narodowe, jaskinie, nadmorskie wybrzeże, a nawet słynne Złote Piaski. Po tych kilku dniach wiem, że Bułgaria ma naprawdę wiele do zaoferowania i koniecznie trzeba będzie tam jeszcze kiedyś wrócić. Jest to wciąż kraj niedoceniany przez zagranicznych turystów, kraj wielu kontrastów, gdzie komunistyczna przeszłość chociaż wciąż widoczna, powoli wypierana jest przez odnowione zabytki i coraz wyższe ceny na sklepowych półkach. Chyba nigdzie podczas tej wyprawy nie spotkaliśmy tak drogich parkingów i biletów wstępu, jak właśnie w Bułgarii!

Carewac, Asen oraz Bełogradczik

Twierdza CarewacNie spodziewałam się, że w Bułgarii jest aż tyle twierdz i fortyfikacji! Zaczęliśmy od Wielkiego Tyrnowa (Veliko Tarnovo), które znajduje się niedaleko przejścia granicznego na Dunaju Giurgiu - Ruse. Jako, że jest to jedno z dwóch przejść z mostem na Dunaju, wiele podróżnych właśnie taką opcję dojazdu do środkowej Bułgarii wybiera. Miasteczko nie jest duże, a twierdza Carewac położona jest na wzgórzu, na jego obrzeżach. Z daleka robi już ogromne wrażenie, bo to co w niej najpotężniejsze to grube, ciągnące się w nieskończoność mury.

Twierdza Carewac Tak naprawdę w środku zbyt wiele ciekawych miejsc nie ma: kilka baszt, mały kościółek na szczycie wzgórza i jeden budynek, który akurat był w remoncie. Najciekawsze są kamienne bramy wjazdowe oraz przejście wzdłuż murów, z widokami na całą okolicę.
Największy mankament tego miejsca, to brak parkingów w okolicy twierdzy. Auto trzeba zostawić albo w centrum miasteczka, albo na ogromnym parkingu położonym na obrzeżach, znacznie niżej niż sama twierdza, Wszystkie miejsca parkingowe są płatne na godziny i nie są to małe kwoty, bo około 2,5 lewów za godzinę (1 lew to 2,35 PLN).

Twierdza Asen Nieco bardziej na południe, niedaleko miejscowości Asenowgrad, znajduje się kolejna twierdza, zwana Asen od imienia cara Asena II który rządził tym rejonem w XIV wieku. Ta górska twierdza położona jest w Rodopach Zachodnich, stanowiących część Masywu Tracko - Macedońskiego.

Twierdza CarewacPod sama twierdzę można podjechać autem, ale parking jest dość mały. Można zatrzymać się też nieco niżej, koło źródełka z pitną wodą. Zaskakująco dużo ludzi idzie całą trasę na pieszą, asfaltem,ale może dlatego , że jest to początek dłuższego szlaku pielgrzymkowego po bułgarskich, górskich kaplicach. Twierdza nie jest duża, ale przepięknie położona. Widoki z twierdzy są niesamowite, a największego uroku dodaje jej XII wieczna cerkiew na zboczu.

Twierdza BełogradczikTrzecia twierdza, która odwiedziliśmy już w drodze powrotnej z Grecji należy do tzw. kategorii “must see”. Jakbym miała zobaczyć tylko jedną twierdzę w tym kraju, byłaby to na pewno ta. Bełogradczik, stanowiący część masywu górskiego Starej Płaniny, położony jest zaledwie 40 minut od pn - zach granicy z Rumunią. Twierdza znajduję sie nieco powyżej miasteczka, wystarczy troche wspiąć się krętymi uliczkami w górę. Przed wejściem, między straganami znajduje się nawet bankomat, co już świadczy o popularności tego miejsca. Dzikich tłumów tu jednak nie ma, jest spokojnie i bardzo klimatycznie.

Twierdza BełogradczikTwierdza Bełogradczik Najpierw wchodzi się w obręb potężnych murów, potem należy się wspiąć między skały. Dopiero tam, w głębi, zintegrowana z blokami skalnymi znajduje się właściwa twierdza. Już od przekroczenia murów obronnych widoki są niesamowite. Potem jest już tylko jeszcze lepiej i lepiej. Skały otaczające twierdzę są niezwykle malownicze. A do tego czerwone dachy położonego niżej miasteczka Bełogradczik. Godzina na wizytę to minimum, po prostu jest zbyt wiele fajnych miejsc od wspięcia i podziwiania widoków.
> Jak ktoś ma więcej czasu to pochodzić może też po okolicznych górkach. Spod samej twierdzy poprowadzone są szlaki, ale my niestety nie mieliśmy okazji ich sprawdzić.

Baczkowo i Riła

Monaster BaczkowskiMonaster BaczkowskiBułgaria, obok Rumunii, znana jest z licznych klasztorów. Nie mogło ich zabraknąć na naszej trasie. Tak jakoś się ułożyło, że zobaczyliśmy te dwa najbardziej znane: monaster Rilski i Baczkowski.
Monaster Baczkowski znajduje się niedaleko Płowdiv i Asenowgradu. Jest czynny od wschodu do zachodu słońca, a wielkie parkingi świadczą o ogromnej liczbie turystów go odwiedzających. Jest na to jednak sposób. Wystarczy pojawić się po 9 tej, aby zwiedzić to miejsce w spokoju. Teren klasztor jest bardzo ładny, chociaż same budynki z zewnątrz mają mało malowideł. Wstęp jest bezpłatny, jednak jeśli chce się zobaczyć średniowieczny, kamienny stół w refektarzu, należy już uiścić aż 6 lewów (czyli koło 15 zł). Dla nas znacznie większa atrakcja była sama cerkiew i odprawiane w niej poranne modły.

Monaster RilskiMonaster Rilski Chyba najbardziej znany klasztor w Bułgarii to Monaster Rilski. Znajduje się idealnie na trasie powrotnej z zachodniej Grecji, jadąc w kierunku Sofii. Tutaj znów trochę trzeba przejechać po górach, by do niego dotrzeć. I znów mamy płatny parking i bezpłatny wstęp na teren klasztoru. Należy również pamiętać o przyzwoitym ubraniu, które dotyczy głównie kobiet. W klasztornej bramie stoi strażnik, który skrupulatnie to sprawdza i nieco bardziej roznegliżowane panie zawraca.

Monaster Rilski Monaster Rilski jest bardzo charakterystyczny - cały w czarno białe paski. Pięknie wygląda na tle gór, Oprócz cerkwi i zabytkowej wieży z XIV wieku, jest tam też spora część mieszkaniowa, gdzie ponoć można spać, jeśli zarezerwuje się pokój telefonicznie. Sama cerkiew ma bardzo ciekawe malowidła, zarówno w środku jak i na zewnątrz. Przedstawiają one sceny z apokalipsy. Klasztor mimo, że tłumnie odwiedzany i wpisany na listę zabytków Unesco, wciąż pozostaje miejscem spokojnym, w którym panuje atmosfera modlitwy.

Na szybko podglądamy życie miejskie

W centrum Sofii Wahałam się, czy warto stolicę Bułgarii odwiedzać, bo tak naprawdę oprócz bardzo charakterystycznej katedry pod wezwaniem Aleksandra Newskiego, nic innego spektakularnego w Sofii nie ma. Jednak nasza trasa przebiegała w okolicach, a nocleg i tak wypadałby nam gdzieś pod Sofią, więc zdecydowaliśmy się przez centrum przejechać i tak na szybko przynajmniej zobaczyć tę słynna katedrę i cos zjeść. Przez chwilę rozważaliśmy pozostawienia auta na jakieś odległej stacji metra i dojazd komunikacją publiczną ale okazało się, że w samym centrum, w parku koło stadionu miejskiego jest duży parking, z którego pod cerkiew można dotrzeć na pieszo w 15 minut. Google podpowiedziało nam, że pod wieczór już korków nie będzie, więc zaryzykowaliśmy. Była to dobra decyzja, bo rzeczywiście miejsca były, a my przy okazji obejrzeliśmy sobie spory kawałek Sofii autem. Jedyny problem to burza, która zaczęła się dosłownie jak zaparkowaliśmy. Było ciepło, więc poszliśmy na szybkie zwiedzanie w deszczu.

Katedra pw Aleksandra Newskiego Katedra Newska rzeczywiście jest z zewnątrz imponująca i wygląda dokładnie tak jak na folderach. Do tego tuż pod nią też jest duży parking, więc jak ktoś chciałby naprawdę w biegu katedrę zobaczyć to jest taka możliwość. Deszcz niestety nie ustawał więc nie mieliśmy ochoty na większe zwiedzanie. To, co rzuciło nam się w oczy to brukowane ulice w centrum miasta oraz sporo pomników z bohaterami z różnych wieków. Udało nam się też zjeść obiad, chociaż knajpek w tej dzielnicy na dużo nie było. Spróbowałam mielonych, grillowanych kiełbasek kebabczeta, a Adaś jak zwykle delektował się smażonym serem szopskim i rewelacyjnymi, grillowanymi zielonymi, długimi papryczkami. Możemy uznać popołudnie w Sofii za udane!

Centrum PłowdiwCentrum Płowdiw Miastem o wiele ciekawszym był położony w środkowej Bułgarii Płowdiw. Niestety przybyliśmy tam po południu i nie starczyło nam czasu na dokładne jego zwiedzenie. A ma on wiele do zaoferowania, szczególnie jeśli ktoś lubuje się w klimatach rzymskich. W samym centrum, dosłownie w dziurze na środku najważniejszego placu na Starówce, tuż koło meczetu, znajdują się ruiny marmurowego stadion rzymskiego. Kawałek dalej, kierując się na wzgórze forteczne mija się starożytny amfiteatr. Ponoć jest tego jeszcze więcej ale tematu nie zgłęb liśmy, bo i tak trzeba było pędzić już w kierunku Grecji. Miasto nie jest duże ale na tyle ciekawe, że warto sobie tam zaplanować spokojną, kilkugodzinną wizytę, połączona z obiadem.

Relaks na dziko w południowej Bułgarii

Lecznicze błoto z RupiteO dzikich, gorących źródłach w Rupite koło Melnika dowiedziałam się z internetowych blogów. Wszyscy się nimi zachwycali! Znów trzeba było tak zaplanować tranzyt przez Bułgarię by tam trafić i w dodatku zanocować. Jedyny problem ze źródłami w lecie jest taki, że nikt nie ma ochoty moczyć się w gorącej wodzie, gdy temperatura powietrza za dnia oscyluje w okolicach 30 C! Jednak od czego są poranki i późne wieczory! Dlatego właśnie w Rupite należało zaplanować nocleg!

Dzikie źródła w Rupite Rupite to mała wioska niedaleko granicy z Grecją. Oprócz źródeł są tam niedawno odkryte pozostałości rzymskie, ale te staną się atrakcją za parę lat, gdy już archeolodzy je w pełni odkopią i przystosują do zwiedzania Obecnie najciekawszym miejscem są gorące źródła, które nawet jako tako oznaczone są na zjeździe z główniejszej drogi. A to dlatego, że obok dzikich źródeł są płatne baseny termalne. Należy je ominąć i podążać wzdłuż płotu aż wyjedzie się na spora przestrzeń, z małym parkiem, otoczonym drewnianym płotkiem. To jest to miejsce!

Dzikie źródła w RupiteDzikie źródła w Rupite Źródła po prostu tworzą niewielkie rozlewiska, z nieckami o różnej temperaturze. Najpiękniej wyglądają o poranku, koło godziny 7 mej, kiedy jeszcze nie jest gorąco, a już zaczyna wschodzić słońce. Nad całym terenem unosi się wówczas gorąca para. To najlepszy moment na kąpiel, a raczej posiedzenie w błotku, bo niecki nie sa głębokie. Błotkiem można się wysmarować, co ochoczo czynią miejscowe panie, W ogóle od rana dużo miejscowych przybywa na szybkie wymoczenie kości, przed pójściem do pracy! Wieczorem znów miejscowi przybywają, ale w tygodniu jest bardzo spokojnie, Ciężko powiedzieć, jak tu wyglądają weekendy.

Nocleg przy Rupite Z dostępnej infrastruktury są ławeczki i nawet kładki nad gorącymi strumykami, ale jedyne czego nie ma to zimnej wody, w której można by się było opłukać, Każdy przyjeżdża więc z własnymi butelkami albo kąpie się w domu. Bo źródełka na dziko odwiedzają w dużej mierze miejscowi. Na zdjęciach widziałam kampery, rozmieszczone na sporej łące w pobliżu, ale jak my byliśmy pod koniec, lata, to żadnych turystów nie nie było.
Namiot lub przyczepę można postawić wszędzie, należy tylko uważać na mało widoczne w trawie resztki fundamentów, co jakiś czas pojawiające się na łączce bliżej skał. Niestety za niedługi czas to miejsce się zmieni, bo w pobliżu rozpoczęła się jakaś duża inwestycja. Pewnie to będzie jakiś hotel albo kompleks SPA i miejsce to straci swój niepowtarzalny urok

Na głównej uliczce MelnikaNa głównej uliczce Melnika A jak już dojechało się do Rupite, warto na chwile skoczyć do położonego w pobliżu Melinka, małego miasteczka w górach, słynącego z wybornych win. O poranku może atmosfera piciu wina nie sprzyjała, ale zawsze można kupić na zapas. Niemalże każdy dom tutaj ma swoją winniczkę, a do tego jeszcze miejscowi z pobliskich wiosek swój towar wystawiają na autach. Niestety na niskie ceny już liczyć nie można, my mając nadzieję, że za cena idzie jakość, trochę zakupów do domu zrobiliśmy. Hitem okazało się jednak nie to butelkowane wino, za które płacić można kartą, ale to domowe, o smaku złocistego melona, sprzedawane w litrowych plastikowych butelkach!

Greckie ruiny po bułgarskiej stronie

Starożytny PerperikonStarożytny PerperikonPerperikon to kompletne zaskoczenie. To nie są jakieś tam małe ruiny z czasów starożytnych, Jest to ogromny kompleks z pozostałościami świątyń oraz twierdzy, zlokalizowany pośrodku dosłownie niczego, w górskim paśmie Rodopów Wschodnich. Pierwsze wzmianki o osadnictwie w tym rejonie pochodzą z neolitu, z około 2 tys lat p.n.e. W dolnej części kompleksu najbardziej charakterystyczna jest świątynia Dionizosa, nieco wyżej znajduje się młodsza o kilka wieków forteca, a na samym szczycie jest akropol. Ruiny są w różnym stanie, wiele miejsc jeszcze nie jest uporządkowanych, na dużym terenie wciąż trwają prace archeologiczne. Można chodzić gdzie i jak się chce, Jest kilka głównych ścieżek, ale do każdej leżącej kolumny można podejść, dotknąć, a nawet poskakać pomiędzy skałkami.

Starożytny Perperikon Całość jest ogromna i chyba nie wszystko udało nam się zobaczyć, ale na akropol z pięknym widokiem na całą okolicę dotarliśmy. U góry dość mocno są już odtworzone fundamenty budowli i tam chodzi się po metalowych kładkach. Warto przyglądać się niepozornie wyglądającym skałkom, bo dostrzec można resztki obłych schodów, półki, paleniska i inne wyżłobienia pochodzące od dawnej działalności człowieka.