Wonderla! Czyli park rozrywki po hindusku.

Czekajac na spóźniający się nocny pociąg do BangaloreWizyta w Bangalore wyszło nam trochę jakby przypadkiem. Będąc w Hampi mieliśmy dwie opcje przedostania się do Kerali. Albo wracamy do Goa i stamtąd drugi, nocny pociąg na południe albo jedziemy dwoma pociągami przez Karnatakę, z przesiadka w Bangalore. Opcja pierwsza miała duże wady, ponieważ pociąg z Hospet do Vasco Da Gama jeździ tylko kilka razy w tygodniu i byśmy musieli zostać w Hampi dwa i pół dnia, a to już trochę za dużo. Poza tym trasa kolejowa Goa – Kerala jest bardzo popularna i już miesiąc przez wyjazdem nie było tańszych biletów.
Ciekawsza wydawała się druga opcja czyli najpierw nocny pociąg do Bangalore, a potem drugi nocny pociąg do Varkali, na południu Kerali. Dla chętnych, ten wariant można połączyć ze zwiedzaniem Majsur (Mysore), bo pierwszy pociąg (Hampi Express) bezpośrednio tam dojeżdżał. Nas jednak ciągnęło do Kerali więc Mysore sobie odpuściliśmy. Za to mieliśmy jeden pełny dzień w Bangalore, od 6 tej rano do 20 tej.

Uliczne tagrowisko kwiatów w Bangalore W Bangalore, stolicy Karnataki, nie ma jakiś szczególnych miejsc do zwiedzenia. Jest to wielkie, zatłoczone, głośne miasto, głównie znane na całym świecie z oferowanych usług w branży IT (call center itp.) Z ciekawych miejsc jest tam ponoć świetny, wielki targ kwiatowy, który można obejrzeć tylko wcześnie rano (przed godziną 7mą), ale niestety nie udało nam się tam dotrzeć, bo nasz pociąg zamiast planowo przybyć o 6tej, przyjechał po 8mej! Mały targ kwiatowy obejrzeliśmy przy okazji spaceru przez miasto, w centrum Bangalore.

Ekipa w strojach kąpielowych gotowa na Wonderla!Naszym głównym planem na Bangalore były odwiedziny u mojego kolegi z pracy Pavana i jego rodziny. Wymyśliliśmy sobie wspólne wyjście do indyjskiego parku rozrywki Wonderla. Park znajduje się na obrzeżach miasta i jak na przeciętnego mieszkańca Indii (a nawet Polski), jest dość drogi. Bilety dla 4 osób dorosłych i dwójki dzieci kosztowały nas ponad 4tyś rupii (ponad 65 USD), i to już ze zniżką na rodzinę Pavana! Wonderla oferuje rozrywki suche i mokre, czyli nieliczoną ilość karuzeli dla dzieci i dorosłych oraz kilka basenów z falami i wielkimi zjeżdżalniami. Niby rozrywki dokładnie te same, co oferowane w Europie, ale jest zupełnie inaczej. Entuzjazm nie tylko dzieci ale dużej ilości całkiem starszej młodzieży, żeby wręcz nie powiedzieć młodych dorosłych, jest niesamowity. W pewnym momencie, czekając na fale w wielkim basenie, razem z lokalnym, podskakującym w rytm muzyki tłumem, czuliśmy się jakbyśmy dołączyli do imprezy na Ibizie. Przynajmniej tak mi się Ibiza kojarzy bo nigdy tam nie byłam! Radość ogromna i beztroska zabawa, a ludzi tak wiele, że na pewno wszelki europejskie normy bezpieczeństwa były przekroczone. Było jednak też co najmniej ośmiu ratowników rozstawionych na obrzeży całego basenu z falami.

Wonderla - wodne szaleństwo! Wizyta w Wonderla to dla mnie jeszcze jedno ciekawe doświadczenie – po raz pierwszy miałam okazje kąpać się w nylonowej koszulce i nylonowych pantalonach. Taki zestaw to jedyny, uznawany kostium kąpielowy dla przyzwoitych kobiet w Indiach. W koszulce kapałam się nie pierwszy raz, ale te nylony sprawiły że mimo temperaturze powietrza ponad 30C, bardzo szybko w wodzie robiło się zimno. Zresztą woda naprawdę była lodowata, co Hindusom sprawiało dodatkową radość Z Tymkiem, który uwielbia basen, nie dało się dłużej kąpać niż kilka minut, bo po prostu zaczynał się trząść z zimna!

Pavan z rodziną, czyli nasi gospodarze z BangalorePo atrakcjach wodnych, czas na karuzele. Tutaj wybór ogromny i dostosowany do wieku dzieci. Te dla najmłodszych specjalnie dla nas były uruchamiane, bo w tygodniu ruch był niewielki (poza basenami, oczywiście). Nie wyobrażam sobie tutaj weekendów, bo przy każdej karuzeli ustawione były barierki w rzędach na potencjalne kolejki. W trzy godziny wszystkiego obejść nie zdążyliśmy. W ogóle pominęliśmy większość atrakcji dla dorosłych, w tym wielkie, młyńskie koło i szybkie kolejki. W końcu ten dzień był zaplanowany jako atrakcje dla dzieci. I udało się, chociaż wykończone maluchy pod koniec dnia były już bardzo nieznośne!