Iran dla odważnych?

Mural z flagą w TeheranieGdy nieśmiało, kilka tygodni przed wyjazdem, zaczęłam przyznawać się gdzie się wybieramy, nikt nam po raz pierwszy nie zazdrościł. Najczęstsze pytania to czy jedziemy z dziećmi i stwierdzenia, że jesteśmy odważni (nie do końca wiem z jakiego powodu: czy dlatego, że bierzemy dzieci do Azji, czy dlatego że Iran to przecież miejsce od którego należy się trzymać daleko, bo przecież tam jest wojna (!)). Skąd ten pomysł wyjazdu do tego gniazda islamskiego ekstremizmu, żeby wręcz nie użyć mocniejszych słów…?

Przeciętny Europejczyk niewiele więcej wie o Iranie, oprócz tego, że w sąsiadującym z nim Iraku jest niebezpiecznie. To tak jakby obawiać się przyjazdu do Polski, bo na Ukrainie źle się dzieje. Amerykanów lepiej w ogóle o zdanie nie pytać, bo oni akurat wiedzą, że jest embargo, a to w uproszczeniu oznacza że lepiej w tamte rejony w ogóle się nie zapuszczać. Jednak Polacy tam jeżdżą i wracają zachwyceni zarówno gościnnością Irańczyków, jak i pięknem tego zabytkowego kraju i jego bezpieczeństwem. Co więcej, podróżnicy polecają Iran jako kraj na wyprawę z dziećmi, bo dzieci traktowane w Iranie są jako wspólne dobro i do rodzin podróżujących z dziećmi podchodzi się z ogromną życzliwością. Postanowiliśmy i my zaryzykować i skonfrontować niechlubna irańska legendę z rzeczywistością. Sytuacja polityczna w 2014 roku jest stabilna, a na arenie międzynarodowej widać wręcz promyk nadziei na odnowienie stosunków dyplomatycznych między USA a Iranem. To dobry moment na podróż, chociaż minimalne ryzyko przy zakupie biletów kilka miesięcy wcześniej zawsze istnieje. Najwyżej polecimy tylko do Turcji i tam spędzimy urlop!

Odpowiedź na amerykańskie embargoOsobny temat-legenda to uzyskanie irańskiej wizy. W Internecie można znaleźć wiele porad czego lepiej nie wpisywać na formularzach wizowych, gdzie najlepiej wnioski składać i co robić jak dostanie się odmowę . Jedno jest pewne, jeśli nie planuje się zakupu 14-dniowej wizy na lotnisku (stan na rok 2014), lepiej zacząć proces starania się o wizę minimum dwa miesiące przed planowanym wylotem. Inaczej można się nie wyrobić. Wchodzi tu w grę bowiem irańska biurokracja i irański spokój i czas na załatwianie niezbędnych formalności, a także trwające odpowiednio długo procedury po stronie Ambasady Irańskiej w Warszawie. Nietypowo nie zaczynamy od składania wniosku o wizę w najbliższej ambasadzie, bo żeby złożyć wniosek, tak naprawdę trzeba wcześniej uzyskać oficjalną zgodę od irańskiego MSZ na pobyt w Iranie. Tego nie załatwia ambasada (przynajmniej nie w Polsce). Najszybciej i najskuteczniej jest skorzystać z usług pośrednika z Iranu, czyli lokalnej agencji turystycznej. Ale zaraz, zaraz, jak skorzystać, skoro jest embargo, co oznacza, że z żadnego banku w Europie nie można wysłać przelewu bankowego do Iranu i vice versa? Na to też są sposoby. Agencja podaje nam konto bankowe jakiejś prywatnej osoby, na przykład w Niemczech i tam mamy wpłacić po 35 euro od osoby (x4 w naszym przypadku!), nie wspominając w tytule przelewu nic o Iranie. Brzmi mało wiarygodnie, ale to działa! Pod warunkiem, że korzysta się ze sprawdzonej agencji turystycznej, na przykład polecanej na forach podróżniczych Key2Persia. Do zaufania trzeba jeszcze dodać sporą dawkę cierpliwości, bo agencja zapewnia, że odezwą się w ciągu doby, a kod autoryzacyjny do wizy uzyskają w 10 dni, co w praktyce może przedłużyć się, tak jak u nas, do ponad 20 dni. Kod autoryzacyjny przyznany przez ministerstwo spraw zagranicznych Iranu to już prawie pewność, że wiza w ambasadzie zostanie wystawiona. Trzeba tylko jeszcze potwierdzić, ze kody do ambasady dotarły, bo agencja nie wysyła ich do klientów, i wtedy można składać oficjalny wniosek wizowy.

Irańska wiza Informację o wystawieniu kodów dostaliśmy 14 sierpnia, w przeddzień długiego weekendu, który w ambasadzie Iranu w Warszawie przedłużył się do długiego tygodnia urlopu osoby odpowiedzialnej za dział konsularny. Dla nas to oznaczało tydzień czekania na potwierdzenie, czy możemy już składać wniosek wizowy. Telefonów nie odbierał nikt, a informację o urlopie w konsulacie udało mi się otrzymać gdy w końcu zadzwoniłam do sekretariatu ambasadora! Za trzy tygodnie wyjazd, a my nadal bez wiz…robi się lekko nerwowo, chociaż niby mamy jeszcze czas..co jeszcze może się jednak wydarzyć? A na przykład można wysłać zdjęcie z dowodu osobistego, zamiast w formacie paszportowym i trzeba wysyłać jeszcze raz. A na przykład ambasada może zgubić jedno z przesłanych kurierem zdjęć. Czas płynie, ale w końcu wszystkie dokumenty złożone czekają w kolejce na podpis ambasadora. Tylko ta kolejka właśnie wydłużyła się z standardowych 7 dni do 10ciu, właśnie ze względu na okres urlopowy. Trzy dni przed wylotem kurier przywozi nasze wizy do Poznania! Udało się!