Transport

Autobus VIPPodstawowy transport między miastami to tanie, dalekobieżne autobusy zwykłe lub VIP. Te zwykłe wyglądają jak nasze PKSy i są bardzo podobnej jakości. To, co je różni to cena, aż nieprzyzwoicie niska, np. 1,5USD za 150 km na trasie Qazvin - Teheran. Znacznie wygodniejsze są autobusy VIP, które maja tylko trzy siedzenia w rzędzie, rozkładane tak jak fotele lotnicze, z bardzo dużą ilością miejsca na nogi. Tutaj cena jest już wyższa, ale wciąż nie są to duże pieniądze, np. 6,5USD na trasie Teheran – Rash (ponad 200km). W dużych miastach warto sprawdzić, z którego dworca odjeżdża jaki typ autobusów, bo na te VIP wcale nie jest łatwo trafić z przypadku. Nam udało się tylko raz, ale też dużo autobusami nie podróżowaliśmy. Jako, że dworce autobusowe (i tak samo kolejowe) położone są na przedmieściach lub wręcz gdzieś daleko na pustyni, najprościej jest kupować bilety przez agencje podróżnicze w centrach miast. Prowizja za to jest niewielka, na pewno znacznie niższa niż dojazd taksówką na dworzec. Taksówka może często kosztować kilka razy więcej niż dalekobieżny przejazd autobusem!

Taksówka w Shiraz czekająca na klientówMówiąc o taksówkach. Na pewno jest to najszybszy i wciąż niedrogi transport w mieście, jednak aby się zbytnio nie denerwować można od razu założyć, że wynegocjowanie ceny takiej jak dla miejscowych może być nieosiągalne. Szczególnie jak bierze się całą taksówkę dla siebie. Taksówkami dzielonymi nie jeździliśmy, bo w cztery osoby (i wózek) i tak wychodziłoby nam tyle, co oddzielna taksówka.
Warto w hotelach pytać się o średni koszt dojazdu dla turysty w bardziej znane miejsca. Reguł nie ma i każde miasto ma inne stawki. Czasami zapłacimy 1,5USD (bardzo przyzwoicie za jazdę w mieście), a czasami próbują naciągnąć na aż 5USD. Zdarzyło nam się, że kierowca chciał dodatkową opłatę za każdą sztukę bagażu. Ponoć jest to praktykowane, ale my się zawsze wykłócaliśmy, wiedząc, że i tak za kurs płacimy z założenia znacznie wyższą stawkę niż miejscowi.
Najtańsze przejazdy oferują kierowcy prywatni, szczególnie w Teheranie. W ramach miasta i za dnia, nie widzę powodu, żeby nie skorzystać, ale tylko jak jedzie się w jakieś popularne miejsce, inaczej mogą nie mieć pojęcia jak trafić do destynacji. Takie auta mogą być znacznie tańsze niż oficjalne taksówki, ale czasami liczą sobie dokładnie taką samą stawkę.
Jak nie wiadomo, ile w danym mieście przejazd powinien kosztować, warto nie wsiadać do pierwszej taksówki, tylko ponegocjować i zatrzymać kolejnego kierowcę, jeśli cena wydaje się wysoka. Jeśli wszyscy zatrzymywani na ulicy podają podobną cenę, nic nie poradzimy.

Taksówką w góry Alborz Taksówki (te oficjalne, ale częściej po prostu prywatni kierowcy) to też wygodny transport między miejscowościami, szczególnie podczas dłuższych podróży z dziećmi, w miejscach, gdzie duże autobusy nie dojeżdżają. Tutaj nie ma żadnych reguł cenowych i często trzeba się kierować własnym wyczuciem jeśli chodzi o negocjacje cen. Kontakty na takich kierowców otrzymywaliśmy w hotelach.
Prywatne auta warto również wynajmować na cało- lub półdniowe zwiedzanie okolicy. Jest to chyba najpopularniejszy sposób przemieszczania się między kilkoma miejscowościami na zasadzie pętli wokół bardziej znanego, większego miasta (Shiraz, Kerman, Kashan). Takie pół-zorganizowane wycieczki oferowane są przez każdy hotel. Cenę najczęściej negocjuje się już w hotelu, a standardową trasę można modyfikować.
Na popularną trasę poza miasto można wziąć również taksówkę z postoju, ale wtedy dogadanie się z kierowcą prawie na pewno odbywać będzie się na migi, a niezależnie od tego, gdzie chcemy pojechać, kierowca obwiezie nas standardową, turystyczną trasą po okolicy. Cena jednak powinna być niższa niż to, co oferują hotele.

Irańskie Koleje Państwowe Mimo, że najpopularniejszym transportem są autobusy, my postanowiliśmy - kiedy tylko to będzie możliwe - poruszać się pociągami. Jest to znacznie wygodniejsze przy długich przejazdach z dwójką małych dzieci. Przynajmniej jest gdzie pochodzić, można wygodnie pospać i nie ma problemu z toaletą. Cała nasza trasa po Iranie była zaplanowana tak, by jak najwięcej korzystać z nocnych przejazdów pociągami, nawet jeśli nadrabialiśmy przez to kilkaset kilometrów. Łatwiej nam było spędzić 12 godzin w nocnym pociągu z kuszetką, niż 6-8 godzin w nocnym autobusie. Problem w tym, że w Iranie zbyt wielu linii kolejowych nie ma. Infrastruktura jest powoli rozbudowywana. Na dzień dzisiejszy jest już możliwy dojazd pociągiem do prawie wszystkich większych miast turystycznych. Dominują pociągi dalekobieżne, bardzo mało jest połączeń lokalnych. Na popularne trasy bilety najlepiej kupować z kilkudniowym wyprzedzeniem, korzystając z lokalnych biur podróży.

Bilet Irańskich Kolei Państwowych Mimo embarga, istnieje możliwość zakupu biletów przez Internet, korzystając z lokalnego pośrednika, na przykład www.iranrail.net. Prowizje są minimalne (w naszym przypadku 1 euro za cztery przejazdy), a bilet otrzymujemy w formie PDF. Płatność przez Paypal. Jedyny problem to irańskie poczucie czasu. Rzadko kiedy bilety otrzymujemy w obiecane 24 godziny. Czasami trzeba poczekać kilka do kilkunastu dni, ale koniec końców wszystko dociera.
Standard pociągów jest bardzo podobny do tego, co oferuje nasze PKP. Kuszetki nieco starawe, ale z pościelą. Przedziały cztero- lub szścioosobowe. W cenie biletów mały poczęstunek i woda (za oferowaną przez konduktorów herbatę lub wrzątek trzeba zapłacić). Koszt przejazdu nieco droższy niż autobus VIP, ale można się porządnie wyspać.

Jedzenie

Tradycyjny obiad w małym, pustynnym miasteczkuMoże to zaskoczy, ale spodziewałam się kulinarnej uczty, a jedliśmy w kółko to samo. Podstawowe pożywienie to niestety Fast food. Kebaba w bułce czy falafela można zjeść wszędzie, ale jak ma się ochotę na coś porządniejszego to trzeba się naszukać. Czasami ciepłe posiłki serwują herbaciarnie, ale nie wszystkie. Zresztą, herbaciarnie też nie jest prosto znaleźć! Tradycyjne dania kuchni irańskiej owszem są oferowane, ale w wyższej klasy restauracjach, z cenami np. powyżej 15$ za osobę.
Gdzie zatem jeść? Otóż najlepiej we własnym hotelu, szczególnie jeśli jest to tzw. hotel tradycyjny. Niestety dokonaliśmy tego odkrycia dopiero w połowie wyjazdu, wcześniej usilnie próbując znaleźć jakieś dobre jedzenie w centrach miast. A tu zamiast wychodzić, wystarczy sprawdzić hotelową restaurację, jeśli taka istnieje, bo z tym też może być kiepsko w tanich hotelikach. To, co możemy polecić to kuchnię w tradycyjnych hotelach Silk Road i Orient w Yazd, Khan-e Eshan w Kashan, Niayesh Boutique Hotel w Shiraz oraz w Akhavan Hotel w Kerman. We wszystkich tych hotelach było niedrogo i można było zjeść też coś innego niż kebab. Nawet dania wegetariańskie z bakłażana były!
Śniadania zazwyczaj wliczane są w cenę noclegu i wszędzie jest to samo, czyli herbata (zapomnijcie o kawie!), tradycyjny chlebek (rzadko kiedy świeży, bo nie chce im się rano biec do piekarni), i jednorazowe małe dżemiki (marchewkowy!) oraz miód i irański ser feta. Czasami jest jajo na twardo, a jak się ma duże szczęście i nieco droższy hotel, to może obsługa nawet zapyta jak chce się jajo zrobione dostać. Przy konieczności przejścia na własne wyżywienie, w sklepach jest praktycznie to samo, więc mamy te same chlebki, ale świeże i chrupiące, prosto z piekarni oraz dżem i ser feta.

Poczęstunek w Naen Napoje to przede wszystkim rewelacyjna, mocna, czarna herbata, niezależnie gdzie podawana, czy świeżo zaparzona, czy z termosu, zawsze pyszna i gorąca! Niezbędny do niej dodatek to cukier, w dwóch postaciach. Mała cukierniczka do posłodzenia oraz duży kubek lub wręcz pudełko rżniętego cukru w kostkach, do maczania w herbatce ssania.
Tradycyjnych herbaciarni było mniej niż bym się spodziewała, może dlatego, że jak już były, to poukrywane i w bardzo nieintuicyjnych miejscach. Na pewno brakowało ich tam, gdzie każdy turysta by się ich spodziewał, czyli na głównym placu czy przy słynnych esfahańskich mostach, przy twierdzy w Shiraz, czy też na popularnych skwerkach z trawą w dowolnym, dużym mieście. W wyżej wymienionych miejscach można liczyć tylko na własny catering, czyli butla gazowa, dywanik i czajniczek, lub w wersji uproszczonej termosik z wrzątkiem. A biedny turysta może liczyć tylko na poczęstunek od piknikujących miejscowych!

Soczkarnia w YazdDrugi bardzo popularny napój to świeżo wyciskane soki owocowe lub koktajle, niestety te drugie, znacznie popularniejsze, miksowane od razu z potężną ilością cukru. Gdy pierwszy raz spróbowałam takiego soku z granatu, w ogóle nie wyczułam w nim smaku owocu! Trudniej znaleźć jest miejsca, gdzie soki wyciskają przy kliencie i gdzie można się dogadać by nie dodawano cukru. Trzeba szukać lokali z witrynkami z owoców, a bez wystawionych mikserów z gotowymi już sokami. Albo prosić o sok z marchewki, który wszędzie wyciskany jest na świeżo. Menu sokowe jest zazwyczaj bardzo bogate, owoce mieszane są z mlekiem, lodami, lodem. Niestety kombinacje dostępne są tylko w Farsi, więc nam pozostawało wskazanie palcem który owoc chcemy lub którą mieszankę, bez większych finezji i szaleństw. Wyboru na ślepo z menu się obawialiśmy, by nie trafić na kolejny cukrowy ulepek.

Irańskie piwo bezalkoholowe dobrze gasi pragnienieAlkohol w Iranie jest absolutnie niedozwolony. No, przynajmniej w oficjalnym obiegu... wwozić własnych zapasów również nie wolno. Mnie, jako kobiecie karmiącej, zupełnie to nie przeszkadzało, szczególnie, że w każdej knajpce można było kupić bezalkoholowe piwa smakowe. Z piwem miało to tyle wspólnego, że zawierało w składzie chmiel, ale w smaku prawie nie było tego czuć. Jakość piwa bardzo zależała od browaru. Nam najbardziej smakował Istak. Największą zaletą tego napoju było to, że by on nieco mniej słodki, niż jakiekolwiek inne napoje gazowane czy soki. Mój hit to piwo o smaku granatu. Nawet Lilianie smakowało!

Niezwykle słodkie ciasteczkaNa koniec kilka zdań o irańskich słodyczach. Jest to temat bardzo, bardzo słodki. Ciastkarni jest sporo i otwarte są nawet w trakcie południowej sjesty. Ciastka sprzedaje się na wagę, mają zazwyczaj tę samą cenę, a kupuje się je na pudełka. Do pudełka wybieramy dowolną kombinację słodyczy, potem jest to ważone i już mamy prowiant na piknik. Uwaga! Ciasteczka zazwyczaj się lepią, bo nie dość, że bardzo słodkie, to jeszcze polane płynnym miodem lub cukrem!
Innych słodyczy za bardzo nie próbowaliśmy, a jest tego sporo: słodko-kwaśne, owocowe galaretki w Mousuleh, podłużne pączki z Shiraz, pudrowe galaretki z pistacjami, kruche ciastka z kardamonem itp, itp…

Lody: mango-pistacja-czarna porzeczka-czekoladaTo, co nam naprawdę zasmakowało to irańskie lody. Zazwyczaj w Azji lodów nie jadam, z obawy przed salmonellą, ale lodziarnie w Iranie niczym nie różniły się od lodziarni europejskich i od pierwszego dnia nie mieliśmy żadnych oporów, by objadać się lodami. Smaki bardzo intensywne i nawet jeśli smaki takie same, jak u nas, to jednak smak inny. Ja najbardziej zapamiętałam nieco dziwne szafranowe, zupełnie białe i mało słodkie pistacjowe, z kawałkami pistacji, mango i czarna porzeczka.

Noclegi

Noclegów nigdzie nie rezerwowaliśmy, a problem ze znalezieniem miejsc mieliśmy tylko w Esfahanie. Początkowo próbowałam z Polski zarezerwować hotel Firouzeh lub Gollestan w Teheranie, ale nikt mi na maile nie odpowiadał. Tanie hotele nie są chętne do wcześniejszych rezerwacji, bo przez embargo zaliczki im przesłać nie można, a coraz częściej zdarza się, że turyści dokonują takich rezerwacji tylko po to, by mieć co pokazać przy aplikowaniu o wizę na lotnisku, a potem w ogóle w hotelu się nie pojawiają.
Nie udało nam się znaleźć noclegu tańszego niż 20$ za dwójkę, bez łazienki (z jednym wyjątkiem Masshad Hostel w Teheranie, 15$ za mini - trójkę, w miejscu które wyglądało bardziej na zaplecze niż na hotel, ale było czysto, wiec ok.) ; najczęściej w hotelach budżetowych płaciliśmy koło 30$ za dużą dwójkę z jednym, podwójnym łóżkiem, może cena była trochę zawyżana przez dzieci. Pokoje trzyosobowe braliśmy rzadko, bo były jeszcze droższe. Ceny negocjowane, ale za dużo utargować się nie dało, a czasami w ogóle nie chcieli się targować.

Hotel tradycyjny Oasis w YazdGdzie jest możliwość, warto szukać tzw. tradycyjnych hoteli i pytać o dorm (pokój zbiorowy, bez łazienki). My taki dorm dostaliśmy w Shiraz (dwuosobowy!), mimo, ze na początku recepcjonistka jak nas zobaczyła z dziećmi to od razu powiedziała, że nie ma miejsc (chodziło o porządny pokój z łazienką, a tu zaskoczenie – nam wystarczy dorm!). Tradycyjne hotele zbudowane są wokół pięknego, wewnętrznego dziedzińca, z obowiązkową sadzawką i leżankami z dywanami. Tutaj na prawdę można odpocząć, dobrze zjeść, a nawet spotkać miejscowych, którzy wieczorami przychodzą na fajkę wodna lub posiłek. Jest to też raj dla dzieci, które godzinami mogą skakać po dywanach (hotel Oasis w Yazd nie miał sobie równych!)

Nasze sprawdzone noclegi:

Kuchnia w mosaferkaneh w Naen Teheran – Firouzeh Hotel (30$), Masshad Hostel (15$; trójka!)
Qazvin – Iran Hotel (39$) - różowy apartament ze zniszczoną spłuczką; najdroższy i najgorszy ze wszystkich hoteli
Esfahan – Shad Hotel (23$)- tanio, ale można trafić na niezmieniane prześcieradła (polecam wożenie własnych wkładek bawełnianych do śpiworów, wtedy takie niespodzianki nie robią wrażenia)
Naen – nasz jedyny mosaferkaneh (prywatny gościniec) Gholami (23$; trójka), ale bez prysznica, tylko toaleta na korytarzu oraz ogólnie dostępna kuchnia. Gdy zaczęliśmy na tymże korytarzu kąpać Tymka w dmuchanej wanience, właściciel sam otworzył dla nas inny pokój z łazienką i pozwolił użyć prysznica
Yazd – tradycyjny hotel Oasis (20$) – zostaliśmy przechwyceni w drodze do Silk Road. I dobrze się stało, bo było to świetne miejsce, najmniejszy z trzech tradycyjnych hoteli w pobliżu i jedyny z dywanami na podwyższeniu na podwórzu (oj, sporo się tam wylegiwaliśmy). Wada to brak restauracji, ale można skoczyć na jedzonko do Silk Road lub Orient.
Kerman – Akhavan Hotel (wynegocjowana przez znajomych cena niech pozostanie naszą tajemnica, jak to obiecaliśmy właścicielom, ale da się mocno negocjować!). Najbardziej luksusowy hotel na naszej trasie, bardzo podobny do tych europejskich. Już nie budżetowy, ale za to z świetnymi właścicielami, którzy potrafią załatwić dowolną wycieczkę i wynegocjować dobrą cenę.
Kashan – kwatera prywatna (20$) u pana Rezy, jako że miejsc w Khan-e Ehsan nie było…
Shiraz – przepiękny, pełen zakamarków Niayesh Butique (dorm, wychodzący wprost na wewnętrzny dziedziniec - 20$). Dojście do hotelu przez iście zrujnowaną okolicę pozwala zwątpić czy to na pewno dobra droga, ale warto!