Atrakcje dla małych aktywnych

Odpoczynek w jaskini na levadzieNa szklanym podeście widokowymMadera jak najbardziej nadaje się na aktywne spędzanie czasu z dziećmi, zarówno latem jak i zimą. W sezonie letnim na pewno dodatkową atrakcja jest możliwość kąpieli w oceanie (jeśli nie ma dużych fal) albo w przyhotelowym/apartamentowym basenie – tu ponoć woda długo bywa zimna, bo upałów brak i nie ma jak takiego basenu ogrzać, ale dzieciom często to w ogóle nie przeszkadza! Zimą atrakcje wodne odpadają, bo basenów krytych raczej nie ma. Jest jedna kryta pływalnia, ale nie jest to aquapark. Aquapark widzieliśmy pod Funchal, ale oczywiście w styczniu nieczynny.

Na szlaku do 25 Fontes Co zatem można robić zimą? Przede wszystkim wędrować! Madera oferuje niezliczoną ilość tras górskich i nizinnych (czyli trochę górskich, bo na Maderze nic nie jest nizinne). Można chodzić po ścieżkach wokół miasteczek i wiosek, można iść na levady albo na typowe szlaki górskie. Wszędzie przyroda jest przepiękna, a widoki niezapomniane! Na pewno warto przed wyjazdem poszukać informacji o trasach na blogach i stronach poświęconych Maderze lub zamówić anglo/niemiecko języczny przewodnik, skupiający się na aktywnej turystyce. Bez tego trudno jest się zdecydować gdzie pójść. W typowych przewodnikach po Maderze opisane są najbardziej znane trasy, głównie levady, które mogą być nie najlepszym rozwiązaniem na wyprawę z małymi dziećmi. My przewodnik mieliśmy od naszego gospodarza, jakiś mało znany, lokalny (Rural Madeira), ale przynajmniej miał trochę propozycji tras opisanych na każdy rejon wyspy. Nigdy nie wiadomo jaka będzie pogoda więc tak naprawdę warto mieć wiele opcji na wycieczki i na bieżąco jeździć tam, gdzie w danej chwili świeci słońce.

Na szlaku levady Claderai Verde Nasza wyprawa z Lilą lat 9 oraz Tymkiem lat niecałe 5 była całkiem górska. Wcale tak nie planowaliśmy, ale dzieci po przejściu pierwszej levady chciały jeszcze i jeszcze! Zaskoczyły nas, bo w Polsce po górach zbyt chętnie nie chodzą (bo pod górkę i nudno), ale nasze góry to co innego niż levady. Levady to kanały irygacyjne, położone wysoko w górach, którymi woda sprowadzana jest na okoliczne pola. Ścieżki wzdłuż levad są więc zazwyczaj płaskie. Do tego są bardzo wąskie trawersujące na około góry, na sporej wysokości. Trasy są zabezpieczone dwoma metalowymi linkami (nie jest to szczególnie duże zabezpieczenie), a większość czasu towarzyszy nam strome zbocze, porośnięte małymi krzakami, drzewkami i inną, egzotyczną roślinnością. Są fragmenty trasy gdzie idzie się bezpośrednio po murku levady, są mini wodospady i są tunele. Są też szersze fragmenty bez barierek.
Oznacza to, że dzieci na trasie trzeba pilnować cały czas, a młodsze tak naprawdę muszą iść za rękę, nawet jeśli idziemy gęsiego. Na pewno nie są to łatwe warunki, raczej średniej trudności i nadają się dla dzieci, które mają świadomość, co to znaczy chodzić po górach i potrafią być ostrożne (a przynajmniej nie wyrywają rączki rodzicom!).

Piknik na levadzie Poza tym trasy na levadach są długie, co najmniej 3-4 km w jedną stronę, np. do źródełka i potem ta samą trasa z powrotem (czyli są mijanki z innymi turystami). Czasami da się zejść z levady w innym miejscu, ale wtedy trzeba wrócić drogą do auta (autobusy niby są, ale nikt nie wie kiedy jeżdżą przez te małe wioski). Długie kilometry jednak to nic strasznego dla dzieci, bo przecież jest płasko i bardzo atrakcyjnie: wąska ścieżka, woda, tunele, zieleń i niespotykane rośliny!

Na półwyspie Św. Wawrzyńca Dzieci przetestowaliśmy na 9 km, dały radę, więc z dnia na dzień zwiększaliśmy dystans, aż doszliśmy do 13 km levadą (czyli 6,5 km i z powrotem). Oczywiście były nagrody, żelki, czekoladki itp. Dzieciaki wieczorami były wymęczone ale następnego dnia znów chciały iść w góry! Znacznie więcej marudzenia było na trasach typowo górskich, bez levad,np na Półwyspie Św. Wawrzyńca, bo tam już trochę trzeba było się pod górkę pomęczyć i rodzice więcej inwencji musieli wykazać by nadal wycieczka była atrakcja i dziecię zechciało zużyć swoje zgromadzone siły witalne.

Górskie wyprawy zajmowały nam nie więcej niż pół dnia, więc wciąż mieliśmy czas na typowe zwiedzanie, czyli objazdówkę po wyspie. Atrakcji dla dzieci znów wystarczająco: zabawy na kamiennej plaży mogłyby nie mieć końca, a małe place zabaw znaleźć można w niemalże każdej, turystycznej miejscowości na wybrzeżu. Odległości na wyspie nie są duże, więc dziecko w aucie też nie zdąży się za bardzo znudzić. Gorzej jeśli ma tendencje do choroby lokomocyjnej przy dużej ilości zakrętów. Wtedy zwiedzanie wyspy może okazać się ograniczone do dróg szybkiego ruchu na południu, wschodzie i części północy. Nawet w takim przypadku jest co robić!

Rodzinne posiłki i nie tylko

Codzienna porcja owoców do śniadaniaNa zakończenie wstępu parę słów o jedzeniu. Na wyprawach rodzinnych odpuszczamy sobie eleganckie kolacje, bo z naszymi dziećmi nie ma to najmniejszego sensu. Nie dosyć, że zazwyczaj zostawiają to co mają na talerzach, to jeszcze znajdują niewiarygodnie dużo energii na niekontrolowane szaleństwo. Dla świętego spokoju stołujemy się albo w barach albo gotujemy sami. Na Maderze mieliśmy w pełni wyposażoną kuchnię więc kolacje albo gotowałam albo kupowałam dania gotowe (czyli pieczony kurczak z ryżem) w słynnej Biedronce zwanej tutaj Pingo Doce. Zaopatrywaliśmy się tylko w Pingo Doce. Najlepiej zapytać miejscowych o duży sklep w okolicy noclegu i tego się trzymać. Generalnie na trasach sklepów za dużo nie widać, więc staraliśmy się robić zakupy albo wieczorem albo o poranku. To, co najbardziej nas ucieszyło to niesamowite ilości egzotycznych owoców, typu melony, marakuje, ananasy, które można było kupić na wagę w supermarketach, taniej niż na targu w Funchal czy od niby rolnika przy drodze. Każdy dzień zaczynaliśmy więc od sałatki owocowej a wieczorami owoce wykańczałam ja, dodając je jako koktajl do mojego domowego poncha czyli rumu z owocami.

Poncha w Agua do Serra Właśnie poncha to jest to, czego powinno się na wyspie spróbować i to najlepiej w pubie w wiosce Sierra do Agua, w samym centrum (Tasquinha da Poncha) podają szklaneczki za 2 euro z małym talerzykiem flaczków na zagryzkę! Niestety przy poruszaniu się autem, skorzysta tylko pasażer, więc jako alternatywę można kupić składniki i próbować zmiksować na kwaterze.
Jest Madera więc musi też być słynne wzmacniane wino Madera. Wybór nie jest prosty, bo w każdym sklepie cała półka różnych Mader stoi. Ja proponuje wziąć tę wytrawną, np. kilkuletnią za około 7-10 euro. Trunek wcale wytrawny nie jest, raczej słodkawy, a pije się go wieczorami lub do porannej kawki na tarasie bardzo dobrze!