Trasa nr 2 wdłuż wschodniego wybrzeża na północ

Caoling Qingyun Temple Trasę po północnym Tajwanie zaczęliśmy nietypowo, bo przyjeżdżając ze wschodu, drogą nr 2. Na północnym wschodzie zaplanowane mieliśmy zwiedzanie jednej, polecanej świątyni, znajdującej się nad samym oceanem Caoling Qingyun Temple , w Toucheng. Jednak tłum turystów był tak wielki, że nie zdecydowaliśmy się tam zatrzymać. Już dwa kilometry przed świątynią nie było miejsc do parkowania, a im bliżej, tym większy korek! Był to jedyny raz, gdy po japońsku, po prostu zatrzymaliśmy auto w korku, przez otwartą szybę zrobiliśmy dwie fotki i popędziliśmy dalej. Trochę szkoda, ale w ścisku i hałasie trajkoczących przewodników zorganizowanych, ogromnych grup lokalnych turystów, nasza wizyta nie miała sensu. Tym bardziej, że o poranku, zupełnie przypadkiem trafiliśmy na inną, wspaniałą świątynię, którą udało nam się w spokoju zwiedzić.

Baoan Temple w ZhuangweiBaoan Temple w Zhuangwei Na wschodnim wybrzeżu nocowaliśmy w miejscowości Yilan. Gdy dojechaliśmy tam wieczorem, przy głównej drodze zamajaczyła nam się ogromna, kilkupoziomowa świątynia. Za późno było na zwiedzanie, ale odnaleźliśmy ja na drugi dzień rano. Było to Baoan Temple w Zhuangwei. Miejsce niesamowite, choć nie można powiedzieć, że wolne od turystów. Parking przed świątynią był całkiem spory, chociaż miejsce to nie było wymienione wśród atrakcji turystycznych wschodniego wybrzeża. Szczęśliwie, jedyne autokary, które tam stały, własnie kończyły zwiedzanie i w świątyni byliśmy niemalże sami. Na długo zapamiętam to miejsce. Pięknie, misternie rzeźbione, ogromne wnętrze, z bocznymi tarasami na kilku poziomach, skąd można było w dół spoglądać na ołtarz. Co więcej, wspinając się na górę, można było wyjść na dach. A tam czekały na nas kolorowe smoki i niesamowity widok na cała okolicę.

Beiguan Tidal Park Jadąc dalej w kierunku północnym po prostu szukaliśmy ciekawych miejsc i ścieżek, wzdłuż wybrzeża, na mapie Google. Tak trafiliśmy do Beiguan Tidal Park, również w okolicach Yilan. Były to dobrze utrzymane, nadmorskie ścieżki, idealne na krótki spacerek, pośród skał i ogromnych kamieni na wybrzeżu. Idealne miejsce na krótki, aktywny wypoczynek dla dzieci.

Bitoujiao TrailPort w Bitou Dłuższą trasę zrobiliśmy na samym koniuszku północnego wschodu, niedaleko rybackiej osady Bitou. Tutaj znów zaczęło się od walki o miejsce do zaparkowania. Byliśmy bardzo zdeterminowani i po kilkuminutowym krążeniu po na prawdę małym porcie, udało nam się załapać na miejsce po wyjeżdżającym aucie. Innego sposobu właściwie nie ma, ale nie można za szybko rezygnować, bo nic by się nie zobaczyło!

Bitoujiao TrailBitoujiao Trail Bitoujiao Trail, czyli ścieżka pagórkowatym wybrzeżem w kierunku latarni i z powrotem do parku, to całkiem spora, bardzo widokowa i świetnie przygotowana trasa. Można przejść nią, zataczając niejako kółko wokół portu, ale należy pamiętać, żeby zacząć od kierunku południowego, przechodząc przez szkołę podstawową w Bitou. Wtedy powoli wspina się do góry. W przeciwnym kierunku wchodzi się po dużej ilości schodów, ostro w górę. Tę ścieżkę lepiej zostawić sobie na schodzenie.
Do samej latarni się nie schodzi, bo jest to teren wojskowy, ale jak ktoś ma ochotę, może zejść na plażę w kilku innych miejscach. My trzymaliśmy się wzgórz i idąc kładkami, podziwialiśmy przepiękną przyrodę i niezwykłe widoki na Morze Wschodnio – Chińskie. Trasa warta polecenia.

Turystyczne hity na północ od Tajpej

Jiufen, A-Mei Tea HouseJiufen W ten sposób dojechaliśmy do tej bardziej znanej części północnego Tajwanu. Turyści przybywający na Tajwan na kilka dni zazwyczaj, po szybkim zwiedzaniu stolicy, udają się właśnie na północ. Jest to najlepiej skomunikowana część wyspy, odległości z Tajpej nie są duże, a atrakcji na prawdę sporo! Do większości punktów można dojechać metrem oraz pociągiem podmiejskim. Oczywiście są też liczne, jednodniowe wycieczki autokarowe, dostępne w hotelach.
Najbardziej znanym miejscem na północy jest Jiufen, czyli miasteczko Dziewięciu Porcji. Miejscowość ta zasłynęła dzięki japońskiemu, animowanemu filmowi Spirited Away z 2001 roku. Akcja kreskówki, która stała się najbardziej znanym japońskim filmem na świecie, inspirowana była wąskimi uliczkami, rozświetlonym lampionami, a przede wszystkim 100-letnią herbaciarnią A-Mei Tea House w Jiufen.

JiufenJiufen Miasto skrzętnie to wykorzystuje i bohaterowie ze Spirited Away, a w szczególności ludzie bez twarzy, stali się tutaj niemalże symbolem, sprzedawanym na każdej ulicy i pod każdą postacią. Na szczęście nie ujmuje to wieczornemu urokowi wąskich uliczek niewielkiego starego miasta. Tych uliczek jest dosłownie kilka, z najbardziej obleganą Old Street, gdzie głównie sprzedaje się pyszne jedzenie. Są oryginalne, słodkie kiełbaski, ogromne, grillowane grzyby, bubble tea, pierożki, a nawet lody w naleśniku, posypywane kolendrą! Najwięcej turystów pojawia się tutaj po południu i spaceruje aż do zachodu słońca. Tak samo czynne są stragany. Po 19-tej pozostają już tylko herbaciarnie i piękne widoki na całą, oświetloną dolinę, bo stare miasto w Jiufen położone jest na górskich zboczach.
.

Jeden wieczór na pewno wystarczy, ale żeby był to wieczór spokojny, warto w Jiufen zanocować i zadbać o hotel z miejscem do parkowania. Parkingów w centrum jest mało, są bardzo wąskie i jakieś 3-4 razy droższe niż w innych miejscowościach!
Posiadacze auta mają w okolicach Jiufen sporo do zobaczenia. My zaczęliśmy od okolic Shuinandong, gdzie wyruszyliśmy na poszukiwanie wodospadu Golden Waterfall. Wodospad rzeczywiście robi wrażenie, bo mieni się rudawo- złotym kolorem skałek. Niestety nie można do niego podejść, bo jego wody są toksyczne. Mogą zawierać arszenik i inne niezbyt przyjazne człowiekowi związki, pochodzące z dawnej huty złota i miedzi. Przy samym wodospadzie trudno jest się zatrzymać, bo znajduje się tuż przy krętej, górskiej trasie nr 34. Można jedynie wyskoczyć z auta na na prawdę szybką fotkę w biegu, pod wodospadem, albo zjechać nieco niżej i podejść wzdłuż ruchliwego asfaltu na pieszo. Ta druga opcja jest o tyle ciekawa, że w niższych partiach strumień jest na prawdę mocno rdzawo – rudy, z wielkimi, omszałymi na złoto kamieniami!
To, co na prawdę ciekawe, znajduje się jeszcze niżej - są to umieszczone na całym zboczu góry, 18-to poziomowe, zarośnięte ruiny Shuinandong Smelter, czyli założonej w latach 40-tych huty złota i miedzi. Huta ta działała do lat 70-tych, a jej opary były tak toksyczne, że system wentylacyjny kończył się dwa kilometry wyżej, w niezamieszkałych górach. Fabrykę bardzo dobrze widać z nadmorskiej drogi nr 2. Niestety jest niedostępna do zwiedzania i otoczona murem (przynajmniej od strony głównej drogi). Na nasze nieszczęście, pogoda była tak kiepska i deszczowa, że ciężko było z daleka jakiekolwiek porządne zdjęcie zrobić! Będzie to obrazek pozostawiony tylko w mojej pamięci.

Noworocznie przystrojone smokiShifen WaterfallGolden WaterfallGolden Waterfall Poprzez góry dojechaliśmy do pobliskiego wodospadu Shifen Waterfall . Patrząc na wielkość parkingów dla autokarów, miejsce to z góry nas już trochę przeraziło. Ale było jeszcze dość wcześnie rano i pięć autokarów dopiero dojeżdżało, a na parkingu stał tylko jeden, więc była jeszcze nadzieja na spacer bez lokalnego tłumu.
Trasa nad wodospad nie jest długa, ale bardzo przyjemna. Idzie się koło kilometra, pokonując po drodze dwa wiszące mosty. Wodospad to taka mini tajwańska Niagara. Ładny jest, fajne punty widokowe ma, więc na pewno warto go odwiedzić. Dla nas dodatkową atrakcją były pięknie, noworocznie udekorowane czerwonymi wstążkami, mosiężne smoki, które dzieci od razu dosiadły. A było tych smoków sporo więc trochę czasu tam spędziliśmy! W międzyczasie nadciągnął tłum z autokarów i zrobiło się już mniej przyjemnie, bo Tajwańczycy tłumnie ruszyli do naszych oswojonych już smoków! Gdy tłum zgęstniał, a my już uciekaliśmy z parkingu, jakoś wypadło nam z głowy podjechać do samego miasteczka Shifen, znanego z ogromnych lampionów. Trochę żałuję, ale może dobrze się stało, bo byłoby to kolejne miejsce, gdzie zaparkowanie po godzinie 12-tej graniczy z cudem!

Ostatnia atrakcja na trasie

Yehliu Geo ParkYehliu Geo ParkMimo pogarszającej się pogody i lekkiej mżawki postanowiliśmy podjechać do jeszcze jednej atrakcji Północy - Yehliu Geo Park, znanego z ogromnych, porozrzucanych po wybrzeżu form skalnych. Tutaj deszcz nas wspomógł, a może nawet bardziej - spadek temperatury. Turystów jakoś zrobiło się mniej, a my zaopatrzeni w płaszcze przeciwdeszczowe, ruszyliśmy na wybrzeże. Teren Yehliu jest w całości ogrodzony i wyznaczone są trasy , którymi można chodzić. Na szczęście można jeszcze trochę pospacerować między niektórymi skałkami, chociaż ochrona pilnuje, by do klifowego wybrzeża za bardzo się nie zbliżać i samych skałek nie dotykać. Ta najbardziej znana, to tzw. Głowa królowej. Do niej ustawiają się grzecznie kolejki, by zrobić sobie folderowe selfie. Nam bardziej podobały się inne formacje, szczególnie te nieco ukryte, po lewej, na samym początku trasy.
Takich miejsc na całym północnym wybrzeżu jest wiele. Yehliu jest największe, dlatego najbardziej znane ale pojedyncze skały można spotkać wszędzie. Wszystko zależy znów od determinacji w parkowaniu.
Na północny Tajwan przeznaczyliśmy tylko dwa dni, więc na pewno wszystkiego nie zobaczyliśmy. Wyjeżdżaliśmy jednak bez żalu, bo pogoda zaczęła się robić bardziej polsko-jesienna niż tajwańsko-podzwrotnikowa. Czas było ruszać do domu!