Pierwsze spostrzeżenia zza oceanu
Wizyta w Stanach Zjednoczonych nie była czymś, co planowałam. Wręcz przeciwne. Nie zamierzałam wybierać się z rodziną w tym kierunku, dopóki obowiązują wizy. Sposób ubiegania się o wizę, wysoka opłata oraz cała, skomplikowana i niezbyt miła procedura niezbędna do otrzymania (lub nie!) wizy nie zachęca. Tym razem jednak był to wyjazd służbowy. Nie ominęło mnie ubieganie się o wizę biznesową, ale jakbym mogła nie skorzystać z takiej okazji! Zdania na temat całej procedury wizowej nie zmieniłam, jedyne co mogę powiedzieć, to że obsługa w ambasadzie jest bardzo miła i kulturalna, chociaż ilość stanowisk jakie trzeba przejść przypomina mi nieco biurokrację na granicy kambodżańsko – wietnamskiej …
Jaka jest Ameryka? Byłam bardzo ciekawa – jaki podróżnik nie byłyby ciekawy? W końcu to nowy kontynent do odkrycia i państwo, na temat którego niemalże każdy obywatel świata ma coś do powiedzenia; każdy słyszał jak wspaniale bądź jak ciężko się tam żyje. Każdy z nas ma jakieś wyobrażenie o USA, bazujące głównie na hollywoodzkich produkcjach i opowieściach ludzi, którzy już TAM byli. Jak wygląda zderzenie mitu z rzeczywistością? Czy wszystko jest tam wielkie, poczynając od aut, parkingów, a kończąc na ogromnych porcjach jedzenia i gazowanych napojów?
USA nie da się poznać w tydzień, szczególnie przebywając tylko w Pensylwanii i New Jersey. Oto moje pierwsze wrażenia:
- USA nie jest aż tak bardzo różne od innych krajów świata jakby się wydawało; przeciwnie, ja byłam zaskoczona zwykłością tego kraju i zupełnie nie rozumiem, dlaczego cała reszta świata, a szczególnie Europy miała by tu walić drzwiami i oknami; nie wierzę w powszechną emigracje zarobkową, której tak Amerykanie obawiają się po zniesieniu wiz. My na prawdę mamy o wiele więcej możliwości w Europie.
- centra amerykańskich, wielkich miast są brudne, niezależnie o jakiej porze dnia czy nocy się je ogląda
- na ulicach jest sporo bezdomnych, którzy wylegują się tam gdzie jest im najwygodniej, czyli często na kratkach z ciepłym powietrzem, na środku chodnika. Policja nie zwraca na nich żadnej uwagi
- przestępczość to poważny problem; w ciagu tygodniowego pobytu codziennie w lokalnych wiadomościach Filadelfii słyszałam o nocnych rozbojach z użyciem broni lub kolejnej strzelaninie na ulicach Filadelfii
- ceny na sklepowych półkach, oprócz cen żywności, nie są tym, co zapłacimy przy kasie! Zazwyczaj doliczany jest jeszcze podatek, najczęściej stanowy i suma do zapłaty nigdy nie jest okrąglą kwotą. Wychodząc z zakupów ma się w kieszeni garść centów reszty, które warto zachwać na kolejne zakupy!
Transport
- wszyscy poruszają się samochodami i wszędzie tymi samochodami próbują dojechać, nawet nie zastanawiając się czy dałoby się dojść na pieszo lub podjechać transportem publicznym
- typowe, amerykańskie wielkie auta owszem są, ale raczej poza miastami. W centrum przeważają malutkie autka, takie same jak w Europie. Trzeba przejechać się autostradą, a najlepiej zatrzymać na postoju ciężarówek aby zobaczyć piękne, błyszczące i przeogromne samochody
- w miastach jeździ się zadziwiająco wolno, nawet jak nie ma korków, nikt nie pędzi; inaczej jest na wielopasmowej autostradzie, tutaj już każdy zasuwa, łącznie z ciężarówkami
- benzyna kosztuje około 2 USD za galon czyli 5 litrów!
- najtaniej można poruszać się rejsowymi autobusami, np Greyhound, ale lepiej nie pytać przeciętnego Amerykanina o opinie na ich temat, bo w życiu nimi nie jechał. Powszechnie uważa się że tylko ci najbiedniejsi jeżdżą transportem publicznym, bo przecież w Ameryce każdego stać na auto i je posiada! Nas Amerykanie pytali jak było w tym autobusie i czy spotkaliśmy jakiś dziwnych ludzi!
- autostrady są szerokie i wielopasmowe, ale bardzo już podniszczone, a budki do płacenia tak stare, że wyglądają jak z filmu z lat 60tych
- w budynkach nie ma 13 piętra, bo przynosi pecha! Rzeczywiście sprawdzałam to w kilku miejscach w windach i wszędzie po 12 następowała 14tka! Dodatkowo parter nazywany jest first floor, czyli piętrem pierwszym więc bardzo łatwo się pomylić i wysiąść piętro za wysoko
Jedzenie
- żywność jest droga, szczególnie w centrach dużych miast, rzadko można znaleźć cokolwiek co kosztowało by mniej niż 2-2,5 dolara; tanio jest tylko w restauracjach w chińskich dzielnicach
- jeśli chodzi o lunch, to najtaniej zjeść można bułę z dużą ilością mięsa, warzywa to towar luksusowy – za nie płaci się najwięcej
- woda kosztuje więcej niż coca cola
- w każdym sklepie spożywczym można zakupić i nalać sobie z dystrybutora napój gazowany, najmniejsze kubki to około 0,6 litra; wszystkie napoje podawane są z ogromną ilościa lodu, niezależnie od pory roku!
- Amerykanie naprawdę do każdego posiłku zamawiają napój gazowany, najczęściej coca colę; jeśli zaś piją wodę, to w stanie Pensylwania musi się ona nazywać Poland Spring (ta marka występuje dosłownie wszędzie)!
- typowe porcje w restauracjach wcale nie są takie duże jak się powszechnie uważa – można się najeść ale to nie jest takie XXL jak opowiada się w Europie
- McDonald jest wciąż żółto – czerwony i wygląda na dziadka tego co buduje się w Europie
Amerykanie
- to mit że cały naród jest otyły; oczywiście spotkać można osoby przeogromne, ale na szczęście nie stanowią one większości społeczeństwa
- Amerykanie są bardzo uprzejmi ; nigdzie dotychczas nie słyszałam tyle razy Excuse me, nawet przy zwykłym mijaniu się w drzwiach
- how are you, how are you doing , have a nice Day rzeczywiście występuje wszędzie, ale brzmi to tutaj bardzo naturalnie…i zupełnie nie trzeba się przejmować co i czy w ogóle się odpowie