Jak się jeździ po ukraińskich drogach

Ukraińskie drogi nieco się zmieniły przez ostatnie kilkanaście lat. Dla kogoś, kto nigdy tam nie był, drogi mogą się wydawać w fatalnym stanie, ale ja widzę znaczne różnice, szczególnie na południowo zachodnich przejściach z Polska. Dziury nadal są i to ogromne, ale jednak w nieco mniejszej ilości niż kilkanaście lat temu. Duże fragmenty tras są już odnowione, chociaż ta odnowa, to też taka prowizorka, która za następnych parę lat się rozleci!

Nieco gorzej drogi wyglądają na samym południu. Tam nadal lepiej jeździć polnym objazdem niż trzymać się dziurawego asfaltu. Trzeba tylko się rozejrzeć, jak jeżdżą miejscowi. Zazwyczaj koło głównej drogi kilometrami potrafi ciągnąc się niezłej jakości szutrówka lub po prostu polno-trawista ścieżka, która pomykają nawet autobusy podmiejskie! Kilka razy ogrom dziur nas na prawdę zaskoczył, mimo, że tym razem po raz pierwszy jechaliśmy autem terenowym! Jednak było tez wiele tras opisywanych jako ledwo przejezdne, gdzie my, przy wyższym zawieszeniu, w ogóle nie mieliśmy problemu!
Znacząca różnica nastąpiła w podejściu władz do kierowcy. Nie ma już milicji, a policja przestała chować się po krzakach z radarem i nie wmawia turystom wykroczeń za cokolwiek, byle by tylko dostać parę dolarów. Obecnie policji na drogach prawie nie widać. Oczywiście zdarzają się radary, ale kierowcy tradycyjnie się przed nimi ostrzegają. My podczas ponad dwutygodniowej wyprawy, przy przejechaniu ponad 3,5 tys. kilometrów ani razu przez policje zatrzymani nie zostaliśmy.

Dwutygodniowa trasa po Ukrainie

Trasę na południe rozłożyliśmy sobie na kilka etapów, tak by po drodze coś jeszcze pozwiedzać. Nie była wiec to najkrótsza droga w tamta stronę, bo wiodła od Krościenka w Bieszczadach, czyli najdalej wysuniętego na południe przejścia z Polska, przez najpiękniejsze rejony Dniestru, aż po Kamieniec Podolski, a potem już prosto na Umań i dalej główną droga na południe, czyli trasa Kijow – Odessa.
A na tych głównych drogach jeszcze bardziej trzeba uważać, bo dziury, i to ogromne, się pojawiają, kiedy człowiek się najmniej tego spodziewa, a do tego jest bardzo duży ruch. Tiry, ciężarówki, busy i osobówki prześcigają się w omijaniu dziur, często zjeżdżając na lewy pas ruchu a nawet na lewe pobocze, co nikogo nie dziwi. Samochody z naprzeciwka po prostu musza zachować czujność, a mniejszy zawsze ustępuje większemu. Także, gdy jest czas na powolna jazdę i zwiedzanie, zdecydowanie doradzam szukanie dróg pobocznych, nawet jak nieco bardziej dziurawych, ale jednak spokojniejszych

Dojazd do Zatoki do południa Niestety czasami trzeba przyspieszyć by gdzieś dalej dojechać i dopiero tam zwiedzanie kontynuować. Tak więc my z Umania już pomknęliśmy do Odessy, a stamtąd nad Morze Czarne, na zachód przez Zatokę. Uwaga, sama Zatoka to tez miejsce newralgiczne i często się korkujące w lecie w okolicy weekendów, jako że jest to jedyny wjazd na pd-zachodni kraniec nadmorskiej Ukrainy. A jak się za bardzo zakorkuje, to policaj cały ruch zatrzymuje i nikogo do miasta nie wpuszcza! My tak sobie staliśmy właśnie w niedziele po długim, ukraińskim weekendzie. Dopiero jak się w mieście rozluźniło, przepuszczono nas przez most.

Okolice Skadowska Po zwiedzeniu części zachodnie, przenieśliśmy się, z powrotem przez obwodnicę Odessy, bo innej drogi nie ma, bardziej na wschód, najpierw znów nad Morze Czarne, w okolice Skadowska, a potem bocznymi drogami przez Herson aż nad Morze Azowskie, na mierzeję Arabacką.
Przejeżdżaliśmy blisko drogi wiodącej prosto na Krym, niestety tam już na południe nie było sensu jechać, bo wcześniej czy później zatrzymałoby nas rosyjskie wojsko. Po stronie ukraińskiej widać tylko zasieki na głównych skrzyżowaniach i przy mostach, ale turystów nikt nawet do kontroli nie zatrzymuje.

W połowie drogi między Lwowem a Donieckiem Drogę powrotna zaplanowaliśmy tak by jeszcze cos pozwiedzać, ale niestety nie mieliśmy już tak dużo czasu na powolne wracanie wiec zdecydowaliśmy się na dwa przystanki: Pierwomajsk i Lwow, co oznaczało jazdę głównymi drogami. Było nieco szybciej, ale bardziej niebezpieczne, tłoczno i wymagało jeszcze większej koncentracji kierowcy na trasie. Dojazd znad Morza Azowskiego do granicy zajął nam dwa dni jazdy po około 8 godzin.

Co zrobic by na granicy nie stać godzinami

Na koniec parę słów o przekraczaniu słynnej granicy polsko-ukraińskiej i ukraińsko-polskiej. Można tam czekać godzinami, ale nie jest to reguła. Trzeba dobrze zaplanować dzień i godzinę przejazdu aby zminimalizować ryzyko utknięcia na granicy. Warto tez śledzić informacje o stanie kolejek na stronie polskiej straży granicznej. Najgorzej zawsze jest na początku i końcu weekendów oraz w środku dnia pracy, kiedy wracają handlarze. My jadąc przez Krościenko w niedzielę rano, od razu przejechaliśmy za szlaban bez kolejki, a cala procedura zajęła nam może z 40 minut.
Powrót zaryzykowaliśmy przez Lwow/Krakowiec, ponieważ była to sobota rano i liczyliśmy na to ze turyści raczej z Lwowa o tej porze jeszcze nie wyjeżdżali. Również przejazd poszedł nam bardzo szybko, a dodatkowa nagrodą była dwupasmówka, chwilami zwana autostrada, która z niewielkimi przerwami na zwykłą krajówke, przez Kraków i Wrocław dojechaliśmy aż do Poznania! Cala trasa od granicy do domu zajęła nam tylko 8 godzin, co parę lat temu, bez autostrad byłoby nie do pomyślenia!
Należy jednak na Krakowiec uważać, bo wjazd na Ukrainę przez te wielka granice bardzo często się korkują, a wtedy nawet nie ma jak zawrócić, bo po polskiej stronie stoi się na autostradzie! Ten sobotni poranek w kierunku Lwowa był już maksymalnie zakorkowany!