Litewskie atrakcje

Muszę przyznać, nie poświęciliśmy zbyt dużo czasu Litwie (tylko 2,5 dnia), ale też Litwa nie oferowała tego, czego najbardziej na tym wyjeździe szukaliśmy, czyli gotyckich ruin zamków z jednej strony i sowieckich pozostałości z drugiej. Trasę więc, zaplanowaliśmy tak, by po drodze na północ (na Łotwę), oraz w drodze powrotnej zobaczyć jak najwięcej z powszechnie znanych Polakom z literatury i historii miejsc.

Były klimatyczne Troki i przepiękny, odnowiony zamek na wyspie (tylko kto wymyślił by osobno płacić za robienie tam fotek?), przejechaliśmy ścianą wschodnią Auksztoty, przez Park Narodowy, a wracając dosłownie zahaczyliśmy o Kłajpedę o poranku, a potem Szawle, i tu obowiązkowy przysatnek na Żmudziej Górze Krzyży. Warto tam podjechać, ale tylko o poranku kiedy nie ma jeszcze tłumów autokarów i turystów stawiających kolejne, wielkie krzyże.

Przez Kowieńszczyznę, z krótkimi przystankami w Kiejdanach, Kownie i Rumszyszkach, wróciliśmy do Polski. W Kiejdanach, oprócz fajnej nazwy, do zwiedzania nie było nic szczególnego. Ale chłodnik i pierogi z mięsem w niedrogiej, hotelowej restauracji sprawiły, że nie żałuję spędzonego tam czasu. Kto ma 1-2 wolne godziny, powinien również odwiedzić skansen w Rumszyszkach. Ogromny teren do chodzenia, bardzo dużo chat, reprezentujących różne litweskie regiony. Można do nich zaglądać do środka. W skansenie można spędzić miłe, leniwe popołudnie, ale po kilkunastu chatach i tak wszystko już wydaje się takie samo.

Ostatnie miejsce, jakie chciałabym opisać na Litwie, to Marijampole. Lepiej trzymać się via Baltica i w ogóle do centrum nie zjeżdzać. My dwa razy trafiliśmy w matrix - żadnych znaków, kierunkowskazów, a intuicyjna jazda na czuja doprowadziła nas - zarówno na początku naszego wyjazdu, jak i w drodze powrotnej - w tą samą ślepą uliczkę!