Objadówka - trasa

Dzień 1 Bergen - Voss E16 – Staheimsvegen - Stalheim Hotel – Undredal R601 (180km)

Dzień 2 Flam – Myrdal – Flåm - Aurlandsfjord – Narodowy Szlak Turystyczny Aurlandsfjellet Fv243 (Droga Śnieżna) - Lærdalsøyri - Øvre Årdal Rv5/ 53 – Fv302 (płatna) – R55 Narodowy Szlak Turystyczny Sognefjellet - Lom – Dombås (280km)

Dzień 3 Dombås – R63 Narodowy Szlak Turystyczny Trollstigen (111km)- Wąwóz Gudbrandsjuvet - Valldal (50km) – Linge - Eidsdal (prom) – Norddal – Herdalssetra – Norddal – Eisdal - Ørnevegen (Droga Orłów) R63 - Geiranger - prom Fjord1 – Hellesylt (240km)

Dzień 4 Hellesylt - R60/ Vassenden E39- Narodowy Szlak Turystyczny Ryfylke R13 (210km)

Dzień 5 Narodowy Szlak Turystyczny Ryfylke R13 - Veganeset – Vagsnes (prom) – R7 Narodowy Szlak Turystyczny Hardanger – Norheimsund (Steindalsfossen) – Fv 137 Osøyro – Lysekloster – Strøno (280km)

Dzień 6 Strøno - E39 Bergen

1300 km wypożyczonym autem

Bergen w deszczuW Bergen leje średnio 250 dni w roku. Do tego jak już zacznie padać, to może nie przestać przez miesiąc. Jak tu się wybrać w takie miejsce na wakacje? I dlaczego ludzie w ogóle tam jeżdżą? Wystarczy obejrzeć killa fotek fjordów i otaczjących je wysokich gór by znaleźć odpowiedź. Po prostu tego nie można przegapić. Trzeba psychicznie nastawić się, że deszczu nie da się uniknąć i w drogę!

Piekna, letnia pogoda nad Lærdalsøyri, Sognefjorden My mieliśmy szczęście i przez pierwsze dwa i pół dnia przyświecało nam intensywne, norweskie słońce. Potem dobra passa się skończyła. Zaczęło się od mgły i mżawki, która kolejnego dnia przerodziła się w kapuśniak a następnie w intensywny deszcz!. Tak przez trzy i pół dnia. Co było dalej nie wiemy, bo na szczęście odlatywaliśmy do domu. Z ulgą, bo po trzech dniach nocowania pod namiotem, w deszczu z małym dzieckiem, mieliśmy już ochotę na przerwę w tej pięknej podróży. Przed wyjazdem rozważaliśmy sześć lub dziewięć dni na miejscu. Gdyby to było dziewięć dni, prawdopodobnie czekałoby nas jeszcze więcej deszczu!

Droga Troli ukazała na chwilę swoje mroczne oblicze Południowo - zachodnia Norwegia jest przepiękna, tak, że aż trudno zadecydować, którą trasą najlepiej jechać. Najłatwiej jest zacząć od tzw. narodowych szlaków turystycznych, których w tym rejonie jest sporo. My przejechaliśmy pięć tras i każda była inna. Nie wszystkie wiodą wzdłuż fjordów, niektóre idą górami, pnąc się w bardziej niedostępne i mroczne przestrzenie.
Ta najbardziej znana, to Droga Troli (R63, Trollstigen), cel naszej wyprawy. Dotarliśmy i możemy powiedzieć, że trochę szczęścia mieliśmy, bo na dole na chwilę chmury się rozrzedziły i zobaczyliśmy słynne zakręty. Dalej już była tylko mgła...Też niezły klimat gdy jedzie się do góry!

Promem przez GeirangerfjordPo drugiej stronie Droga Orłów i Geiranger fjord ukazały się nam w całym swoim pięknie. Tak to już jest w Norwegii, że po przejechaniu pasma górskiego i przepłynięciu promem przez fjord można natrafić na zupełnie inną pogodę! Dla nas był to ostatni słoneczno - deszczowy dzień. Kolejne to już tylko deszcz...

Narodowy szlak Ryfylke Jedną z piękniejszych, górskich tras jest Narodowy Szlak Turystyczny Ryfylke (R13). Tutaj nawet w lipcu mamy szanse na resztki śniegu na poboczu. Szlak jest długi i bardzo zróżnicowany krajobrazowo. Sama byłam zdziwiona ile razy piękny krajobraz może jeszcze mnie zaskoczyć.

Narodowy Szlak Turystyczny Sognefjellet Śnieg spotkac można też na szlaku narodowym Aurlandsfjellet Fv243, czyli tzw. Drodze Śnieżnej. Znów powinnam napisać parę słów o pięknych widokach, poczynając od widoku na Songefjord po wspięciu się ostro w górę na początku trasy.

Przystanek kolejki Flam - Myradl Chociaż na chwilę warto zatrzymać się również w tych najbardziej znanych miasteczkach na południu czyli Bergen i Flam. Stara kolejka z Flam do Myrdal jest ciekawa, ale widoki nie powalają aż tak jak te na narodowych szlakach turystycznych. Najciekawsza na trasie jest stacja kolejowa tuż przy samym, wielkim wodospadzie. Cały pociąg tam wysiada, robi fotki i jedzie dalej. W sezonie pociągów jest tak wiele, że nie wszystkie niestety są w starym stylu, z drewnianymi ławkami. Takim skłądem jedzie się najprzyjemniej. Nam udało się trafić tak w jedną stronę.

Namiot górą!

Pod opuszczonym gospodarstwemNorwegia to bardzo przyjazny turystom kraj. Namiot postawić można wszędzie, byle w odległości od zabudowań i poza miejscowościami. W praktyce takie proste to nie jest, bo na zachodnim wybrzeżu miasteczek i wiosek jest sporo, a jak już wyjedzie się poza nie, to jest tylko fjord i góry lub skały. Oj, naszukaliśmy sie tych noclegów, ale wszystkie noce udało się spędzić na dziko, na łonie natury.

Nocleg w okolicach Flam Najtrudniej było w okolicy Flam, miejscu bardzo turystycznym. Tutaj, w samej miejscowości, wszystkie skrawki zieleni na wszelki wypadek miały wielkie znaki z zakazem biwakowania. Było za to dostępne duże pole namiotowe, ale nie skorzystaliśmy. Tuż przed Flam zjechaliśmy w kierunku Undredal i tam trafiliśmy na małą polankę. Już dwa namioty stały, więc miejsce było jak najbardziej znane, a wręcz można powiedzieć oblegane!

Kampingowanie gdzieś na norweskiej wsi... Kolejny nocleg udało nam się znaleźć nad rzeką na wsi, mocno zjeżdżając z głównej drogi. Innym razem nie było już tak miło, bo najpierw przegonił nas traktorzysta, twierdząc, że będzie pracował obok na łące, a potem pod opuszczonym domostwem zjawili się sąsiedzi. Z nimi jakoś udało się dogadać i namiotu zwijać nie trzeba było! Niestety okolice Hellesylt są bardzo zaludnione i na prawdę ciężko jest znaleźć wolny skrawek ziemi niczyjej.

Klimatycznie na trasie R13 Najciekawszy, najpiękniejszy ale też najtrudniejszy nocleg mieliśmy na trasie R13 (Ryfylke). Piękna okolica, bezludna, górska, nieco śnieżna i deszczowa. Ale na poboczu głównie skały. W końcu mały skrawek równiej ziemi nad jeziorkiem znaleźliśmy, ale trzeba było auto zostawić na poboczu i kilka metrów zejść z bagażami po skałkach w dół. Lało, wiało, ale było pięknie!

Wiedzieliśmy, że w okolicy Bergen ustronnych miejsc może być mało. Na zakończenie ruszyliśmy więc na południe od Bergen, na małą wyspę w okolicach Osøyro. Nocleg na opuszczonym wieczorową porą parkingu koło plaży udał się znakomicie. I plaża cała dla nas. Tylko znów trzeba było kawał przejść na pieszo, by morze zobaczyć

Podsumowując, nocowanie w Norwegii na dziko jest jak najbardziej możliwe, ale trzeba trochę się postarać, a czasami namęczyć, by nocleg znaleźć.