Słoneczne fjordy, lodowiec i miś!
Promowa wycieczka do Piramiden już od poranka obfitowała w dodatkowe atrakcje. Najpierw w niewielkiej odległości od portu pojawiły się białe wieloryby Belugi. Widać je było tylko z daleka i same wynurzające się białe grzbiety, ale i tak fajnie pomyśleć że tak blisko Białuchy Arktycznej się przepływało. Potem było jeszcze kilka osobników koło skał, ale żaden nie chciał się porządnie pokazać, tylko prychał strumieniami wody.
Konsternacja na pokładzie nastąpiła, gdy kaptan poinformował nas że na brzegu widać misia! Statek zwolnił i na chwilę się zatrzymał, a my przez lornetki obserwowaliśmy prawdziwego, dzikiego białego niedźwiedzia, zajadającego głowę wieloryba. Byliśmy na tyle blisko że nawet udało się misia w oddali ująć na zdjęciach! Prze lornetkę widać go było bardzo dokładnie i rzeczywiście trzeba przyznać, że to potężne zwierzę!
To nie koniec niespodzianek. W pewnym momencie dowiedzieliśmy się od naszej przewodniczki, że niedługo nadleci helikopter ratowniczy, ale mamy się nie przejmować. Będą to standardowe ćwiczenia ratowników ze Svalbardu, które tym razem przeprowadzone mają być przy użyciu naszego statku. My oczywiście w nich nie mogliśmy brać udziału, ale można się było przyglądać jak helikopter zrzuca ratowników na linach, a potem fantom na noszach oraz sprzęt medyczny. Ratownicy przeprowadzili na pokładzie pełną akcję ratowania życia, łącznie z podłączeniem wszystkich urządzeń i podaniem leków. Potem helikopter wrócił i zabrał ratowników wraz z fantomem.
Kolejnym ciekawym momentem było podpłynięcie do czoła lodowca Nordenskiöld. Co prawda za bardzo nie było już kry na fiordzie, tylko pływały małe kupki lodu ale i tak wyglądało to magicznie. Lodowiec był śnieżnobiały i czysty, nie tak jak brudne od błota inne lodowce Norwegii czy Nowej Zelandii. Załoga za pomocą plastikowej skrzynki i lin wyłowiła dla nas kawał lodu i poczęstowano nas whisky on the rock, pływającej w 4 tysięcznym lodzie.
W międzyczasie podano tez pyszny obiad, którego główną atrakcją oprócz grillowanego na pokładzie łososia i żeberek, były małe steki z wieloryba. Były one ciekawie przyprawione i chyba głównie z tego powodu nam smakowały. Konsystencja mięsa przypominała wątróbkę cienko pokrojona w długie kawałki. A to wszystko nim dojechaliśmy do głównego punktu programu czyli do Pyramiden,