Pyramiden dawniej i dziś

Welcome to Pyramiden!Pyramiden (Пирамида), dawna górnicza osada obecnie w całości ma status miejsca opuszczonego, mimo ze na stałe mieszka tu zawsze 3 do 8 osób, w zależności od sezonu. Górnictwo rozpoczęło się w roku 1911 a zakończyło się w 1998 roku, dwa lata po katastrofie samolotu wiozącego ponad 130 górników i ich rodziny z Moskwy do Longyearbyen. Od 1998 roku osada stała przez 10 lat pusta, a od kolejnych 10 lat powoli rozwija się tu turystyka.

W centrum Pyramiden Miejsce to zamieszkują Rosjanie - tylko oni oprowadzają grupy. Obsługa przybywa tu zazwyczaj na 8 miesięczne kontrakty i po sezonie - czyli gdy robi się totalnie ciemno - pozostaje tylko mała ekipa techniczna. Wszyscy dostają pensję w rublach i rublami na miejscu płacą za posiłki z restauracji czy żywność dowożoną raz w miesiącu statkami z Niemiec lub Rosji. Pensja ta, jak na Rosję, jest dobra, ale nie tak dobra jak zarobki w Moskwie. Jak na warunki norweskie są to jednak małe pieniądze i nawet na większe zakupy z wizytą w Longyearbyen ich raczej nie stać. Mogą jeszcze popłynąć do bratniego rosyjskiego miasteczka Barentsburga, gdzie nadal działa kopalnia i są tam dwa sklepy. Płacić można w rublach ale po cenach moskiewskich. Turyści natomiast płacić mogą tylko kartą i i tylko w cenach norweskich!
W Barentsburgu jest też kilku lekarzy, natomiast w Pyramiden na pomoc medyczną za bardzo liczyć nie można (chociaż stoi tam ogromny, niegdyś świetnie wyposażony szpital). Co ciekawe, jako przewodnicy i obsługa siedzą tu ludzie bardzo młodzi i jest w tej grupce sporo kobiet. Co ich na kraniec świata przyciągnęło, nie wiadomo. Piękne krajobrazy mają naokoło wielkiej góry Piramidy, ale mają też niedźwiedzie, więc za dużo sami poza miasteczkiem nie chodzą. Misie do miasteczka tez potrafią zejść. Dzieje się tak średnio raz na miesiąc. W 2014 roku jeden miś próbował się włamać do hotelu. Wybił szybę i wszedł do środka w poszukiwaniu jedzenia. Nikomu nic się nie stało, a miś po jakimś czasie sobie poszedł i tylko strach na jakiś czas pozostał. Dwa tygodnie przed naszym przyjazdem, niedźwiedź zszedł do portu i też tylko się trochę pokręcił.

Nasze hostelowe kontenery w porcieA w porcie właśnie śpimy my, bo to jedyny w miarę tani nocleg w Pyramiden! Port leży już na obrzeżach, jakiś kilometr od hotelu! Nasz tzw. hostel to kilka ustawionych na betonie blaszanych kontenerów mieszkalnych z prądem i ciepłą wodą. Koszt to 300 NOK od osoby (ponad 140zl) ale to i tak niewiele w porównaniu z jedynym hotelem Piramida, dawniej nazywanym Tulipan, gdzie za nocleg w rosyjskich warunkach z lat 90tych zapłacić trzeba aż 800-1000 NOK! W całej miejscowości trzeba również oszczędzać wodę, bo jest ona przez tzw. gubernatora, czyli Piotra Piotrowicza, sprowadzana w plastikowych kontenerach z górskiego jeziora.

Dawny hotel Tulipan teraz zwany Pyramiden W Pyramiden czynny turystycznie jest tylko jeden budynek. Jest to właśnie hotel dla turystów i jednocześnie miejsce noclegu dla obsługi. Jest tam mały bar z kilkoma rosyjskimi przekąskami i sporym wyborem alkoholi. Piwa dobre, wytwarzane lokalnie na Spitsbergenie. Niestety na wszystko ceny norweskie, więc człowiek nie poszaleje. Jest też całkiem sporo pamiątek, głównie w stylu rosyjskim. Koszulki z misiem i piramida naprawdę fajne i nieco tańsze od tych w Longyearbyen (150 NOK czyli ok 70zl). Tylko trzeba mieć na nie gotówkę w NOK. Bo w Pyramiden oczywiście kartami płacić nie można; dostępu do Internetu również brak, chyba że wdrapie się na zbocze Piramidy. Czasami da się złapać słaby zasięg sieci komórkowej, ale trzeba się namęczyć, by jakąś wiadomość wysłać.

Halo? Widzę misia, jakie instrukcje? Co do broni palnej, to - tak jak w Longyearbyen z bronią poza miastem chodzić należy i można ją na miejscu wypożyczyć - w Pyramiden miejscowi chodzą albo z pistoletem na flary albo w obrębie budynków poruszają się bez broni. Broni na miejscu wypożyczyć nie można, trzeba przywieźć ją z Longyearbyen. My chcieliśmy nawet broń wynająć przed przyjazdem ale w jednej z dwóch wypożyczalni już nic nie było więc postanowiliśmy na miejscu dogadać się z jakiś przewodnikiem by nas oprowadził. Koniec końców przewodniczkę mieliśmy w miasteczku na dodatkowe zwiedzanie, a poza miastem chodziliśmy z pistoletem na flary, pożyczonym od Piotra Piotrowicza (to przez tego niedźwiedzia buszującego niedawno w porcie).

Co można zobaczyć z przewodnikiem

Panorama PyramidenZwiedzanie Pyramiden rozpoczęliśmy od standardowej 2 godzinnej wycieczki jaką mieliśmy w cenie biletów na statek. Rosyjska przewodniczka przyjechała autobusem po nas do portu i wysadziła nas przy słynnym pomniku Pyramiden z gwiazdą, po czym do zabudowań mieszkalnych doszliśmy na pieszo. W trakcie wycieczki odwiedza się dwa z czterech dostępnych budynków - my byliśmy w centrum sportu, z salą kinową oraz salą gimnastyczną i w domu kultury z kantyną. Dodatkowo, już po godzinach wynajęliśmy przewodniczkę (250 NOK za godzinę co na warunki norweskie było całkiem tanio bo płaciliśmy za grupę a nie za osoby), by nam pokazała dwa pozostałe czynne budynki czyli przedszkole połączone ze szkolą oraz kompleks basenowy. I te dwa były znacznie ciekawsze.

Sala gimnastyczna w kompleksie basenowymOpuszczony basen, niegdyś ze słoną wodąNajbardziej autentycznie wyglądał basen, bo tam nie da się nic zmienić ani poprzestawiać. Po prostu został taki jaki był, ale bez wody. Baseny w sumie były dwa i do tego duża sala gimnastyczna. Cały kompleks wykończony był ozdobnym drewnem, które przed 20 lat nieużytku w ogóle nie uległo zniszczeniu. Ślad czasu najbardziej widać było po starych płytkach basenowych i mocno wyblakłych sznurkach z bojek oddzielających tory.

W arktycznej, rosyjskiej szkoleW arktycznej, rosyjskiej szkole W szkole oraz domu kultury nadal znajdują się ławki, tablice oraz masa podręczników i materiałów propagandowych, Do tego są pozostawione prace uczniów, zabawki, łóżeczka. To jak stoją i gdzie stoją jest już jednak bardziej zaaranżowane przez turystów i obsługę, która planuje zrobić w tym miejscu muzeum. Na razie jest to jednak wciąż chaos i bałagan typowy dla opuszczonych miejsc i wiele ciekawych eksponatów można wygrzebać.

Maszyna do mieszania ciasta na chlebGary do gotowania zupyW kantynie, w kuchni wciąż stoi cały sprzęt do gotowania, wraz z oddzielnym pomieszczeniem przeznaczonym na mini piekarnie.
Na sali gimnastycznej piękny parkiet i solidnie przymocowane drabinki, które w pełni nadawałyby się do użytku.

Nieczynny szpital Po żadnym z mieszkalnych budynków miasteczka nie ma możliwości poruszania się samemu bo są one solidnie pozamykane i opieczętowane stosowną tabliczką, że to własność prywatna i wstęp wzbroniony. Otwierane są tylko te 2-4 przy okazji oficjalnej lub dodatkowej wycieczki. Reszta nie jest w ogóle udostępniana do zwiedzania.
Oprócz bloków mieszkalnych, jest tam tez wielki, prawdopodobnie wciąż wyposażony szpital!

Opuszczona wagaJeden z budynków technicznych kopalniKilka otwartych budynków biurowo–kopalnianych można zwiedzić samemu na zboczach góry Piramidy. Tam już wycieczki nie chodzą, a jest kilka ciekawych pozostałości po sztolniach i dużo zabudowań technicznych. Oczywiście tam już należy bardzo uważać na niedźwiedzie.

Malutka sauna dla górnikówKopalniana pralnia Niestety budynki te są mocno zniszczone, ale kilka było ciekawych, na przykład pomieszczenie z wielką pralnią, maglem i przebieralnią dla górników, połączone pięknym drewnianym korytarzem z wyjściem na kopalnię. W ciągu małych korytarzy znaleźć można było również umywalnie, półki z kaloszami, kaskami oraz prawdziwą, drewnianą fińską suchą saunę!

Samodzielne wycieczki

Kopalniany szlak kolejowyKopalniany szlak kolejowy Gdy ma się więcej czasu, na przykład jak zostanie się w Pyramiden na noc, można przejść się w kierunku samej góry Piramidy wykorzystując drewniane korytarze prowadzące do sztolni. Przejście jest dość strome, ale bardzo ciekawe tak, że nie odczuwa się nawet pokonywanej wysokości. Idzie się głownie po torach lub podkładach kolejowych. Czasami można też iść poboczem po drewnianych pomostach. Całe przejście jest zadaszone z małymi okienkami I tylko w kilku miejscach można wyjrzeć na zewnątrz poprzez porozwalane, stare deski.

Opuszczone budynki przejęte zostały przez mewyDrewniana konstrukcja kopalnianej kolejki Na samym dole drewniana konstrukcja robi największe wrażenie, bo pale są ogromne, a korytarz zbudowany jest na sporej wysokości nad ziemią. Wszystko wygląda jakby za chwilę miało się rozlecieć. Obecnie budowla ta służy głównie mewom, które obrały ją sobie za miejsce wicia gniazd. Z poziomu pierwszego piętra, wyglądając po cichu przez drewniane drzwiczki podejrzeć można ptaki z naprawdę bliska!

Droga powrotna spod kopalniŁaweczka z widokiem! Po pokonaniu około 500 metrów różnicy poziomów dochodzi się pod kopalniane budynki, które ponoć są pozamykane. My zatrzymaliśmy się nieco niżej, tuż przy końcu chodnika. Widok z tego miejsca na Pyramiden i Billefjorden jest niesamowity! W dół zejść można albo po zboczu albo drugim korytarzem, nieco nowszym i w lepszym stanie (tak przynajmniej prezentował się z dołu), ale już niedrewnianym, a betonowym. My zeszliśmy po prostu po nasypie między dwoma korytarzami. Misia na trasie nie było, może dlatego że dużo tam żelastwa, drutów, torów, węgla oraz kamieni i misiowym łapom mogłoby to się nie spodobać.

Pozostałości starych sztolni i torów kopalnianej kolejki Oprócz zabudowań kopalni, można jeszcze wdrapać się na zbocze góry i obejrzeć pozostałości starych, drewnianych sztolni. W lecie, przy suchej pogodzie trasa ta jest bardzo łatwa,a widoki przepiękne. Niestety do sztolni do środka raczej się wejść nie da. Wnętrze jest dość mocno zawalone.

Na portowym dźwigu Powspinać się można również w porcie, na wieki, zardzewiały dźwig, z którego rozciąga sie widok nie tylko na Billefjord ale tez na pobliski lodowiec.

Ekipa Bunkrowca w jedynym barze w miasteczku Pyramiden Dwa dni w Pyramiden na samo chodzenie po miasteczku i opuszczonych kopalnianych budynkach spokojnie wystarczą, chyba że ma się ochotę na dalsze wędrówki po wzgórzach lub wyprawę do polskiej bazy naukowej UAM, ale wtedy to już koniecznie trzeba wziąć ze sobą z Longyearbyen broń.