Zamczyska, fortyfikacje i trochę starożytności: od Koryntu, przez południe aż po Patras

Kanał Koryncki Peloponez zaskoczył nas ogromną ilością atrakcji, nie tylko przyrodniczych i antycznych ale także średniowiecznych fortec i zamczysk. Oto najciekawsze miejsca na naszej trasie.
Kanał Koryncki i Akrokorynt
Odkąd przekopano Kanał Koryncki, Peloponez stał się wyspą, na którą przedostać się można albo przez most nad kanałem, zaczynając zwiedzanie od Koryntu, albo jadąc od północnego zachodu przez Patras, gdzie pływa prom oraz również jest most, ale bardziej nowoczesny i bardzo drogi (13 euro za przejazd osobówką!).

Kanał Koryncki Kanał Koryncki jest miejscem niesamowitym, mimo, że dla zmotoryzowanego turysty jest to tylko kilka punktów widokowych. Nie można ich jednak ominąć, bo widok z góry na wolno przesuwające się po błękitnej tafli wody, wąskim i bardzo głębokim kanałem statki jest imponujący.
My najpierw pojechaliśmy nad zwodzony most, tuż przy ujściu kanału do morza. Tam nadal woda była jasnobłękitna, a do tego można było się przejść środkiem starego mostu. Tamtędy też wjechaliśmy na Peloponez i już po drugiej stronie zaczęliśmy szukać punktu widokowego na most.
Tak jak u ujścia do morza, w okolicach kanału właściwie nie było turystów, tak w jego centrum, przy środkowym moście były już tłumy! Łącznie z straganami, restauracyjkami i brakiem miejsc parkingowych. Zaparkowaliśmy kawałek dalej koło supermarketu i na pieszo przeszliśmy mostem w obie strony.
Zdecydowanie z tego mostu widok robi największe wrażenie, bo kanał jest niezwykle głęboki i wąski.

Wejście na AcrokoryntŚwiątynia Apollo, Korynt Mimo, że podeszliśmy pod sam płot, nie zdecydowaliśmy się na zwiedzanie stanowiska archeologicznego w Koryncie. Teren dość dobrze było widać z zewnątrz, a bilety były bardzo drogie (8 euro za osobę dorosłą). Największą atrakcję stanowiły ruiny świątyni Apollina, którą po prostu obejrzeliśmy sobie zza płota i ruszyliśmy na wg nas, znacznie ciekawszy, ufortyfikowany Acrokorynt, gdzie niegdyś znajdowała się świątynia Afrodyty i gdzie ponoć rezydowały tzw. Córy Koryntu.

Wejście na AcrokoryntWejście na Acrokorynt O dziwo, to miejsce udostępniane jest za darmo, a jedyną wadą są godziny otwarcia. Z kompletnie niezrozumiałych powodów wstęp jest tylko do 15tej, uniemożliwiając turystom podziwianie z szczytu góry zachodu słońca, a za to oferując całkiem męczącą wspinaczkę w najgorętszych godzinach dnia! Przybyliśmy o 14.20 i dosłownie truchcikiem, w ogromnym upale, pokonując kilka kamiennych bram i wytrwale pnąc się do góry, zdobyliśmy najwyższy punkt wzgórza
Bardzo żałuję, że nie mieliśmy więcej czasu na spokojne zwiedzanie, bo widoki ze szczytu przepiękne, na równo ustawione gaje oliwne, na niezwykle niebieskie morze o wielu odcieniach oraz oczywiście na położone poniżej ruiny budowli i murów obronnych twierdzy.

Napflio z lotu ptaka Nafplio
Do wizyty w Nafplio zachęciła mnie informacja, że znajdują się tam aż trzy zamki. Niestety, jak to w każdym, małym i uroczym miasteczku, ciężko jest wjechać, zaparkować, a potem wyjechać. Aby uniknąć niepotrzebnego krążenia po centrum najlepiej od razu udać się do portu, gdzie jest bardzo duży, bezpłatny parking, a potem wzdłuż wybrzeża udać się na zwiedzanie centrum.

Zamek Palamidi (Acronauplia)Zamek Palamidi (Acronauplia) Można też zrobić inaczej i do centrum nie wjeżdżać wcale, bo tak naprawdę centrum, to kilka wąskich uliczek nad portem i same restauracje. Jedyna prawdziwa atrakcja tego miejsca to znajdujący się na wodzie mały fort Bourtzi , do którego można ponoć dopłynąć łódką (albo go opłynąć, nie sprawdzaliśmy tego) oraz luksusowa jachty, które można podziwiać spacerując portowym wybrzeżem. Na drugi raz wybrałabym opcję minimum, oszczędzającą czas pobytu w mieście (na rzecz późniejszych plaż) i od razu pojechałabym do górującego nad miastem zamku Palamidi (Acronauplia) (8 euro osoba dorosła). Do zamku można też z portu dojść, pokonując ponad 800 kamiennych schodów, ale jednak przy 35 C, około południa, nie był to najlepszy pomysł.

Fort Bourtzi Zamek jest bardzo ładnie zrekonstruowany, nie tracąc przy tym na swoim uroku. Głównie są to mury i pozostałości budowli, w tym też fortecznych koszarów. Teren do zwiedzania jest spory, na różnych wysokościach, a towarzyszą nam jak zwykle niezapomniane widoki na Morze Egejskie, znajdujące się u podnóża znaku Nafplio oraz widziany z góry maleńki fort Bourtzi.

Momemvasia Monemvasia
To XIII-wieczne miasteczko na malutkiej wyspie jest jednym z bardziej znanych miejsc na Peloponezie. Praktycznie nie ma tam już mieszkańców, tylko same butikowe hoteliki i luksusowe pokoje na wynajem oraz małe, dyskretnie ulokowane w starych murach małe sklepiki z pamiątkami i restauracje.
Do miasteczka w ogóle nie można wjechać autem, ale nie jest to dużym problemem, bo cały teren w obrębie murów nie jest dłuższy niż kilometr. Samochód należy zostawić na dużym parkingu, na końcu grobli i pod żadnym pozorem nie pchać się autem asfaltową drogę pod górkę tak by dotrzeć aż pod samą bramę. Tam i tak nigdy nie ma miejsc, a bus czy nawet autobus potrafi zrobić taki zator, że potem nie ma jak się stamtąd wydostać.

MomemvasiaMomemvasia Miejsce to jest urocze ale naprawdę malutkie. Wolę sobie nie wyobrażać nawet jak tutaj wygląda podczas najbardziej popularnych godzin turystycznych w ciągu dnia! Żeby w spokoju powłóczyć się po uliczkach najlepiej przybyć około 9tej rano i poświęcić co najmniej 2 godziny na niespieszne wędrówki i gubienie się pomiędzy domostwami. Czas mija bardzo szybko, bo Monemvasia położona jest na zboczu skalnej wyspy i głównie chodzi się albo w górę albo w dół.

MomemvasiaMomemvasia Ci najwytrwalsi, czyli też my, mogą wybrać się na sam szczyt skały, na dawny Akropol. Podąża się tam kamienną, na początku brukowaną ścieżką, która tak ostro pnie się pod górę, że warto mieć obuwie trekkingowe. Przyda się to szczególnie na zejściu! Widoki na czerwone dachy i wieżyczki wynagradzają wszystkie trudy wędrówki w tym niesamowitym upale.

Geopark Agios Nikolaos Geopark Agios Nikolaos
Pierwszy raz w geoparku byliśmy na Tajwanie. Bardzo nam się spodobało takie naturalne muzeum skalne, na świeżym powietrzu. Tutaj przyciągnęły nas opisy mini gejzerków i bulgoczących dziur na skalnej plaży. Miejsce to znajduje się na samym koniuszku półwyspu Lakonia, czyli nieco poniżej Monemvasia. Jak już się zwiedza skalne miasteczko to i tu można podjechać, ale specjalnie drogi bym nie nadrabiała.

Geopark Agios Nikolaos W sierpniu niestety większość gejzerów była wyschnięta, chociaż oczywiście pod skalnym wybrzeżem było słychać w niektórych miejscach bardzo głośne buczenie i bulgotanie. To, co nam spodobało się najbardziej to możliwość wykąpania się w niezwykle przeźroczystej, błękitnej wodzie, w malowniczej zatoczce,gdzie głównie turyści dopływają łodziami.

Wrak statku Dymitrios Gythio, wrak statku Dimitrios
Zdecydowanie wrak robi wrażenie, nawet większe niż ten na Zakynthosie. Nie jest to miejsce, gdzie chciałabym spędzić cały dzień, ale dla samego wraku warto się tu zatrzymać na godzinkę.
Plaża leży przy głównej drodze, niedaleko miejscowości Gythio. Dojazd do niej jest bardzo dobry i krótki, a na końcu czeka wielki parking i restauracja. To wszystko sprawia, że w sezonie można spodziewać się tłumów. Do tego jest to ulubiony parking kamperów. Gdy przyjechaliśmy w sobotnie popołudnie, stało już ich tam kilkanaście!

Wrak statku Dymitrios Plaża jest duża, z szaro-białym piaskiem i płytkim morzem. Wrak znajduje się na lewo od głównego wejścia, a jest tak wielki że nie da się go przegapić. Aby ułatwić zwiedzanie i robienie zdjęć, do statku, który stoi w morzu usypano małą groblę. Teoretycznie statek można by też opłynąć, ale przy dużej fali nie jest to zbyt bezpieczne, bo z wraku wystaje sporo zardzewiałych części.
Dodatkową atrakcję stanowią miejsca lęgowe wielkich żółwi. Samice przebywają tam nocą i składają jaja, które potem skrzętnie zakopują. MIejsca to są oznaczane, a za jakiś czas jak wykluwa się młody żółwik, to podąża z powrotem do morza.

Bizantyjska Mistra Sparta i Mistra
O Sparcie słyszał każdy ale nie każdy wie, że z historycznej, greckiej Sparty niewiele do dnia dzisiejszego pozostało. Sparta leży na skrzyżowaniu głównych dróg środkowego Peloponezu i trudno jej nie minąć na trasie, a jak już się jest to aż kusi by wjechać na chwilę i chociażby zrobić sobie zdjęcie z pomnikiem spartańskiego żołnierza. I to tyle ze Sparty.
Jak już się tutaj zatrzymało, to warto pojechać kilka kilometrów dalej do małej miejscowości Mistra, by zobaczyć ruiny najlepiej zachowanego, skalnego miasta bizantyńskiego z XIII wieku. Mimo niezwykle drogich biletów (12 euro osoba dorosła), jak na zabytek Unesco przystało, warto zrobić sobie tutaj przerwę na dłuższy spacer, a raczej wspinaczkę, po dawnym terenie miasta.

Bizantyjska MistraBizantyjska Mistra Ruin jest dość dużo, w większości są to kościoły albo domy szlachetnie urodzonych. W dwóch kościołach podziwiać można zachowane w bardzo dobrym stanie freski. Na terenie całego kompleksu tylko jeden klasztor jest to dziś zamieszkały. Można spotkać tam kilka leciwych zakonnic oraz ogromne ilości bardzo przyjaźnie nastawionych do turystów młodych kotków. Właśnie to sprawiło, że MIstra stała się jedną z większych atrakcji wyjazdu dla naszych dzieci!
Tren jest na tyle stromy i rozległy, że do Miasta Górnego ledwo udało mi się dotrzeć, zostawiając po drodze zachwyconą kociakami rodzinkę. Na sam szczyt w ogóle już nie poszłam, bo ruiny Akropolu nawet z samej góry wciąż wydawały się niezwykle daleko.

Twierdza MethoniTwierdza Methoni Methoni
To miasteczko było już wspominane przez Homera pod nazwą Pedasus. Tym razem nie musimy się nigdzie wspinać, bo potężnie ufortyfikowana twierdza znajduje się na samym wybrzeżu, otoczona z trzech stron morzem i połączona z małym, tureckim zameczkiem Bourtzi. Chodzi się tu głównie wzdłuż murów obronnych, czasami można się na nie wspiąć, by podziwiać widok na morze i na współczesną część miasta. Zabudowań za dużo nie ma, jest kilka ruin z różnych epok, od tureckich łaźni, po katedrę.

Twierdza Methoni Na końcu dawnej głównej ulicy wewnętrznego miasta znajduje się mały, niezwykle malowniczo położony zameczek, z każdej strony atakowany silnymi falami morskimi. Prowadzi do niego długa grobla, a sam budynek to tak naprawdę jedna wieża i mury obronne.
Całość to bardzo ciekawe miejsce, bardzo spokojne i zupełnie inne or fortyfikacji, jakie dotychczas zwiedzaliśmy.

Dzikie plaże Peloponezu, czyli napiękniejsze noclegi na wyspie

W drodze na PeloponezMylokopi, widokowo nad i pod wodą
Ta plaża nie jest na Peloponezie, ale z widokiem na Peloponez, bo znajduje się tuż przed Koryntem, na wschodnim wybrzeżu Zatoki Korynckiej. Aby do niej dojechać zjechaliśmy z autostrady Saloniki – Ateny już w Tebach i potem przez lokalne, kręte drogi przedostaliśmy się na zachód Grecji. Najciekawsza była końcówka trasy, od Egirouses,bo jechaliśmy samym wybrzeżem, wśród skał, przedzierając się wąskimi dróżkami przez małe miasteczka, a na końcu wspinając się szutrowa drogą na klify.

Zjazd na naszą plaże oczywiście tez był szutrowy, ostro w dół, około 2 km. Droga kręta, ale szeroka i dość dobrze utwardzona, jednak mocno żwirowo – kamienista. Powiedziałabym, że dojazd raczej 4x4, oczywiście z wyjątkiem licznych lokalnych aut osobowych, w tym nawet jednego, ciągnącego za sobą na lawecie łódkę!

Plaza MylokopiPlaza Mylokopi Plaża piękna, ale kamienista, z dużymi kamieniami w wodzie i spora głębia blisko brzegu. idealne miejsce na snorkelling i poszukiwanie ryb. W lecie można tu spotkać sporo biwakujących na dziko Greków, a także miejscowych przyjeżdżających późnym wieczorem na połowy nie wiadomo czego. Zatoczki w sumie są dwie, ale ta pierwsza lepsza, bo fale tu są trochę mniejsze.W drugiej przy ostrych falach bardzo ciężko jest wejść do wody ze względu na duże kamienie przy brzegu.
Widoki wieczorne przepiękne, na Peloponez i oświetlony Korynt.

Plaża Polemarcha Polemarcha, najbliżej wody jak się dało
Świetne miejsce na odpoczynek po zwiedzaniu Koryntu. Plaża z dobrym, szutrowym dojazdem. Największa zaletą tego miejsca są drzewa, które dochodzą prawie aż do linii wody. Można między nimi postawić namiot, albo wjechać terenowym autem. Plaża składa się z dwóch zatoczek i małej wyspy z mini groblą z kamieni. Wejście do wody płytkie i przyjemne, chociaż dość szybko robi się głęboko. Jest bardzo dużo rybek, zapewniających świetny snorkelling.

Kremmidi Bay, niedaleko Monemvasia Kremmidi Bay, obserwując Monemvasię
Plaża z widokiem na wyspę Monemvasia, idealna przed lub po zwiedzaniu miasteczka. Jako, że znajduje się blisko drogi, jest to miejsce bardzo popularne wśród kamperów. Naprzeciwko plaży znajduje się spory lasek, więc miejsca w cieniu jest bardzo dużo. Sama plaża piaszczysta, duża, z łagodnym zejściem do wody.

Plaża w zatoczce koło Gythio Gythio, plaża w zakolu drogi
Początkowo planowaliśmy zatrzymać się na parkingu koło wraku Dimitrios, ale nie miało to kompletnie sensu. Parking jest wielki, ale też w weekend, w szczycie sezonu letniego kompletnie zatłoczony. Za dnia są to auta osobowe turystów i miejscowych wypoczywających na plaży, a pod wieczór zjeżdżają tam tłumu kamperów. Parking jest ulokowany niedaleko głównej drogi, a zarazem bardzo blisko plaży. Pewnie po sezonie całkiem przyjemnie by się tam nocowało, chociaż od plaży oddzielonym jest się wydmami i kolczastymi krzaczkami.
My na szczęście znaleźliśmy na Grupie Biwakowej lepsze miejsce, małą plażyczkę w zakolu głównej drogi, z szutrowym dojazdem i kamienną plażą, do nocowania jeśli ma się auto 4x4. Szczerze mówiąc gdyby nie to że pod wieczór stały tam trzy auta terenowe, to bałabym się na te kamyki zjechać, bo plaża jest dość piaszczysto – kamienista i łatwo się na niej zakopać. Woda płytka, tak, że dzieci mogły kąpać się same.
Na noc na plaży zostaliśmy sami, a szum morza zniwelował odgłosy aut przejeżdżających gdzieś wyżej nad nami główna tra na skarpie.

Plaża w okolicach Methoni Methoni, plaża na jedno auto
W okolicy miasteczka Methoni nie jest łatwo znaleźć dziką plaże, bo tuż obok nadbrzeżnego fortu ulokował się spory kemping. Wystarczy jednak pojechać kawałek dalej na południowy wschód i skręcić w boczną dróżkę, dosłownie za tablicą końcową Methoni aby znaleźć całkiem przyjemną plażę z kilkoma małymi parkingami przy szutrowej drodze, gdzie stanąć mogą niższe auta.

Plaża w okolicach Methoni 4X4 dojechać można na samą mini skarpę nad plażą, ale jest tam miejsce tylko na jeden samochód i to nie za długi. Nie ma zatoczki do parkowania, po prostu droga kończy się przy trzcinach. Da radę zawrócić na kilka razy i ustawić się tyłem do skarpy, a bokiem do morza. Tak właśnie zrobiliśmy i znów mieliśmy wieczorem całą plaże dla siebie, z widokiem na fort i twierdze w Methoni.

W drodze na plażę Voidokilia Plaża Voidokilia z niesamowitym widokiem z górujących nad nią ruin zamku
Cała okolica to nie jedna a wiele plaż, poprzedzielanych trzcinami i małymi zatoczkami. Ta najbardziej znana z nich to Voidokilia. Dojechać można do niej albo od strony Paleokastro, gdzie znajduje się sporo parkingów albo o strony Divari Beach, gdzie wiedzie jedna szutrowa droga z plażowymi zatoczkami. Ludzie parkują po prostu przy tej drodze. Droga kończy się mini parkingiem tuż przed skalną ścieżką, wiodącą do zamku Navarino. Tam właśnie zostawiliśmy auto i dalej ruszyliśmy na pieszo, przez ruiny zamczyska na plażę Voidokilię. To była świetna decyzja, bo droga do zamku od tej strony jest w miarę łagodna i obfita w piękne widoki.

Plaża Voidokilia Po dojściu na szczyt należy się przedostać na drugą stronę ruin i znaleźć okno w murze, przez które schodzi się na dół do plaży Voidokilia. Mimo sporej roślinności, dróżka poprzez ruiny zamku jest w miarę dobrze widoczna, nawet w lecie. Zejście z zamku na plaże jest bardzo strome, chwilami nawet są klamry, umożliwiające bezpieczne zejście ze skały. Ekspozycji nie ma żadnej, raczej krzaki, ale praktycznie cała trasa idzie ostro w dół, aż dochodzi do gorących wydm plaży Voidokilia. Naprawdę warto tę trasę przejść bo widoki są niesamowite.

Plaża Voidokilia A powrót już można zrobić dołem, wzdłuż wybrzeża, wąską ścieżynką wśród wydm, a potem u podnóża zamkowej skały. Jedyny problem to pojawiająca się w połowie drogi tabliczka o zakazie wstępu ze względu na spadające odłamki skał, ale w praktyce jest tylko jedno takie miejsce, Droga ta jest o wiele krótsza i tak jak dojście do plaży przez zamek zajęło nam dużo ponad godzinę to powrót dołem tylko około 20 minut.

Plaża Voidokilia A sama Voidokilia to ponoć najpiękniejsze miejsce na Peloponezie i rzeczywiście trzeba przyznać plaża robi wrażenie, szczególnie jak się do niej schodzi wysoko położonych z ruin zamku. Plaża ma biały piasek, co jest rzadkością w Grecji. Ma też prawdziwe, piaszczyste bardzo gorące wydmy. Woda jest błękitna, a zatoka dość płytka, więc dzieci mogą szaleć. Półkoliste wybrzeże jest spore i jak się pójdzie na końcówkę plaży, tam gdzie zaczynają się wydmy i droga na zamek, to ludzi zbyt dużo nie ma, nawet w sierpniową sobotę. Niestety oficjalnie wszędzie jest zakaz biwakowania, nawet na parkingu. W praktyce tylko poza sezonem ponoć sporo osób zostaje tu na noc.

Plaża w Kyllini Plaża w Kyllini, tuż obok promu na Zakynthos
Do tej plaży robiliśmy dwa podejścia. Bardzo nam się spodobała, bo jest blisko portu, skąd odpływają promy na Zakynthos (Levantes Ferries), a z drugiej strony położona jest na uboczu poza centrum miejscowości. Dojazd do niej wiedzie przez wąską szutrową uliczkę, ale praktycznie jest dostępny dla każdego rodzaju auta.

Plaża w KylliniPlaża w Kyllini Plaża jest na zachodzie, z pięknym widokiem na Kefalonię, Zakynthos oraz mała wysepkę z latarnią, Niestety pierwszego wieczoru tak wiał zachodni wiatr, że aż wywiewało z plaży. Nie było szans na nocleg. Za to po powrocie z Zakynthos morze było już spokojne i spędziliśmy w tym miejscu pięknym wieczór z jednym z lepszych zachodów słońca.
Rano kąpiel przy lekkich falach, znów bezpiecznie dla dzieci, bo morze w tym miejscu jest dość długo płytkie.