Szybki wypad na miasto, tuż przed pracą

Centrum Lucknow Wizyta w Lucknow to już bardzo oficjalna część mojego służbowego wyjazdu do Indii. Jednak nawet tu, mimo bardzo napiętego grafiku służbowego, udało mi się troszkę pozwiedzać. Dobrze się składało, bo Hindusi pracujący z Europą i US rozpoczynają dzień pracy znacznie później. Mieliśmy więc dla siebie cały poranek aż do godziny 11tej. Specjalnie wybrałam hotel Radisson Lucknow City, w samym centrum miasta, by o poranku mieć blisko do najbardziej ciekawych miejsc. Sam w sobie hotel też stanowił pewnego rodzaju atrakcję, bo okazało się, że w centrum noclegi wybierane są głównie przez wielkie, hinduskie rodziny, celebrujące przez kilka dni śluby lub inne uroczystości rodzinne!Nocami więc było bardzo wesoło jak roześmiane rodzinki wraz z dziećmi wracały z przyjęć! Telefony na recepcje o 2 nad ranem na chwilę towarzystwo uspokajały, a potem zaczynało się od nowa!

Bara Imambara, LucknowBara Imambara, Lucknow Determinacja do zwiedzania mojej ekipy była jednak duża i już o 8mej rano ruszyliśmy Uberem do pięknego XVIII wiecznego kompleksu Bara Imambara . Towarzyszyli nam tym razem koledzy z biura w Bangalore, dla których to była też pierwsza wizyta w Lucknow.
Budowa kompleksu trwała aż 14 lat, zapewniając prace miejscowej ludności. Podobno, by tej pracy starczyło na jak najdłużej, sponsor obiektu Asaf-ud-Daula na noc wynajmował dodatkowe ekipy, które burzyły to co zostało zbudowane w ciągu dnia!

Bara Imambara, LucknowBara Imambara, Lucknow Miejsce to robi ogromne wrażenie z zewnątrz, przy bardzo skromnym i zakurzonym wnętrzu. Warto skusić się na usługi lokalnego przewodnika, by móc pochodzić po bocznych korytarzach i labiryntach. Samemu tam wchodzić nie wolno. My mieliśmy niezłą zabawę, bo przewodnik zaprowadza ekipę na taras na dachu i potem proponuje samodzielne zejście na dół. Oj. nie wiem czy to w ogóle jest możliwe! Kilka razy znaleźliśmy się w tym samym miejscu, ale oczywiście już po chwili pojawiał się przewodnik i nas wyprowadzał.

Bara Imambara, LucknowBara Imambara, Lucknow Koniecznie trzeba przyjść tam o poranku, gdy nie ma zbyt wielu lokalnych wycieczek, bo wędrówki po zatłoczonych, wąskich korytarzach nie dają już takiej radości, a można też gdzieś utknąć w oczekiwaniu az duża grupa zdoła się przecisnąć.
Jako ze Bara Imambara to kompleks religijny nie można tam robić zdjęć. Przy wejściu schowałam więc mój duży aparat i dyskretnie robiłam na zewnątrz fotki komórką. Jednak okazało się, że z czasem, jak zaczęły pojawiać się lokalne wycieczki, niemalże każdy kompletnie bez ukrywania się zdjęcia robił i nie było z tym żadnego problemu. Co ciekawe, towarzyszył temu podawany przez rozmieszczone na terenie głośniki komunikat, który uporczywie co 10 minut po hindusku i po angielsku z dużą mocą krzyczał, że robienie zdjęć jest zabronione. Było to nieco dziwne i trochę psuło atmosferę tego miejsca.

Chota Imambara, LucknowChota Imambara, Lucknow Zostało nam jeszcze trochę czasu na przejazd przez centrum i szybkie zwiedzenie znacznie mniejszego Chota Imambara, gdzie najciekawszym budynkiem był dobrze zachowany hamman, czyli muzułmańska łaźnia. Główna budowla - mauzoleum przypomniała bardziej zakurzone muzeum ze starym kustoszem.

Russel market, BangaloreRussel market, BangaloreNa tym zakończyliśmy prywatną część pobytu w północnych Indiach. Potem jeszcze były dwa dni w Bangalore, a ponieważ ja byłam tam już po raz trzeci, to wiedziałam, że to typowo biznesowe miasto, gdzie kompletnie nie ma co zwiedzać. Pojechaliśmy tylko z kolegą z pracy na lokalny rynek - Russell Market, by kupić trochę owoców, herbaty i papryczki. To, co mnie zaskoczyło, to duża ilość straganów typowo świątecznych - ze sztucznymi choinkami, światełkami i bombkami! W końcu za 10 dni Wigilia :-)